Piwko

Informatyk w firmie często musi wypijać piwo, którego sam nie nawarzył. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby piwo było rzeczywiste, a nie wzięte z przenośni.

Uogólniona niewiedza użytkownika podpowiada mu, że cokolwiek znajduje się w systemie informatycznym bądź opuszcza jego progi, zależy tylko i wyłącznie od jakości pracy informatyków. Ciągle w wielu miejscach pokutuje neandertalski wręcz pogląd, że do systemu można wprowadzić cokolwiek i jakkolwiek, a ten powinien już z tego zrobić porządek, jak należy. Niestety, nie jest prawdą, że tak może być, bo o ile jeden człowiek ma problem ze zrozumieniem drugiego, o tyle oprogramowanie już zupełnie nie jest domyślne w żadnym względzie. Nie ma także poczucia humoru, nie jest przekupne, ani w zasadzie nie można z nim negocjować. Informatycy w firmach są z natury rzeczy traktowani jako przedłużenie systemu informatycznego, stanowiąc interfejs między użytkownikami a techniką. Najczęściej wykorzystywaną funkcją tego interfejsu jest przyjmowanie i negocjowanie pretensji, czyli odwalanie roboty za tępy system komputerowy i takich też użytkowników. Wydaje się, że obecnie najlepszym informatykiem zakładowym byłby gość po psychologii a nie po studiach technicznych.

Pewnego razu (a nie był to raz wyjątkowy) nakazano Lokalnemu Informatykowi wprowadzić do systemu treść pisma, które miało być następnie rozsyłane do klientów. Chodziło o zmianę warunków umowy wiążącej strony. Fragment tego pisma brzmiał następująco: "Klient, który nie wyraża zgody na zmianę abonamentu lub zgody na treść nowego Regulaminu Obsługi Klienta ma prawo w ciągu 14 dni od daty podania abonamentu lub treści nowego Regulaminu Obsługi Klienta do wiadomości, złożyć w BOK pisemne oświadczenie o nieprzyjęciu nowych warunków i odstąpieniu od umowy". Autorstwo tego rodzaju dokumentów miało w firmie zawsze jedno źródło, czyli lokalny "Law Division", zwany z prostacka "Działem Prawnym".

Prawdopodobnie nie byłoby sprawy, gdyby nieco fortunniej ułożono szyk zdania, co byłoby z korzyścią dla klientów (i nie tylko), a tak wykpiono się z charakterystyczną prawniczą pokrętnością. Zaczęli więc klienci zgłaszać się z pretensjami (co nie dziwi w przypadku zmian jakiegokolwiek regulaminu, nie przynoszących ulgi klientom) i pytaniami. Najczęściej wymagającymi wyjaśnienia wątpliwościami było wytłumaczenie zwrotu "podanie abonamentu". Natomiast klienci znajdujący się nieco wyżej na drabinie ewolucji pytali, kiedy następuje to podanie do wiadomości, bo nie wiadomo od kiedy te 14 dni liczyć.

Tak czy siak, po głowie dostał Lokalny Informatyk, któremu przypisano całą winę za produkowany przez system informatyczny dokument o niejednoznacznym wydźwięku. No, bo przecież nie prawnicy porozsyłali to do ludzi.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200