Piłeś – nie pisz

Jest noc, impreza się rozwija, toasty skrzą się na erudycyjnym firmamencie, muzyka gra, a przyjemny szum dociera do kory mózgowej. I wtedy najczęściej dochodzi do tragedii.

Zamiast bawić się, coś korci, żeby zerknąć do internetu. A tam aż roi się od ważnych spraw, które trzeba skomentować. A to głupoty polityków, a to urodę modelki, a to inteligencję byłych narzeczonych, żon i mężów. Efekt: do kaca fizycznego rankiem dochodzi moralny i wstyd, że „coś takiego można było publicznie napisać”.

Można by tego uniknąć, gdyby ktoś nas powstrzymał. Ale praktyka pokazuje, że aniołowie-stróże o późnej porze często mają wolne. A wystarczyłoby trochę techniki i człowiek byłby bezpieczny.

Czy wszyscy już zdążyli skrytykować pomysł obowiązkowych alkomatów w samochodach, który podobno ma obowiązywać od 2015 r.? Zapewne tak. Ja będę tego pomysłu bronić.

W nieodległej przyszłości będziemy zbierać coraz więcej danych medycznych, biometrycznych i podobnych odnoszących się do naszego organizmu za pomocą czujników umieszczonych w smartfonach, domach, biurach czy noszonych w kieszeniach albo przyczepionych do ciała. Wystarczy założyć mały alkomacik, który będzie miał baczenie na nasze prowadzenie się przez całą dobę, 365 dni w roku.

Z tego płynęłyby same korzyści. Elektroniczny stróż mógłby ostrzegać nas przed podejmowaniem niemądrych czynności: prowadzeniem pojazdów, pisaniem głupot w internecie, wychodzeniem bez czapki na mróz i tysiącem innych. Ktoś zarzuci nam alkoholowe złe prowadzenie się? Wtedy wyciągamy zapis z osobistego alkotachometru i pokazujemy: tu, owszem, piliśmy, ale to było tylko 0,1 promila. Sąsiad awanturował się w nocy? Nie ma problemu, policjant sprawdzi, czy między 23.44 a 0.26 było spożycie.

Pachnie totalną inwigilacją? Tak, ale ma niezaprzeczalne korzyści. Bo jeśli każdy będzie nosił te alkomaty (i inne ustrojstwa) na sobie, to znaczy, że każdego będzie można sprawdzić.

Politykom i urzędnikom nakaże się publikowanie zapisów tak jak oświadczeń majątkowych. I wtedy okaże się, kto porządny, a kto ochlapus i birbant. I zwolnimy pijaków i złodziei, bo – jak mówi mądrość ludowa – każdy pijak to złodziej. Sprawdzimy, czy poseł gadający głupoty był trzeźwy czy pijany, gdy głosował przeciw zdrowemu rozsądkowi. Jeśli trzeźwy, to do zwolnienia, bo wariat albo bierze coś i znowu mamy haka: ćpun.

W ten sposób wesprzemy sektor nowej gospodarki: powstaną start-upy z pomysłami, jak dane z osobistych alkomatów zagospodarować, powstaną serwisy randkowe, w których dobierać się będą osoby o podobnym poziomie i trybie spożycia, pojawią się usługi serwujące alkohol tam, gdzie właśnie jesteśmy, jeśli profil wskaże, że tam właśnie lubimy się napić. Eldorado dla inżynierów i portali.

Na koniec zauważę jeszcze, że z alkomatami w samochodach to rząd Tuska może się schować. Rosjanie trzy lata temu pokazali przyrząd do laserowego mierzenia stężeń oparów alkoholu w samochodach na odległość. Ustawienie kilku takich bramek na ważniejszych drogach załatwiłoby problem: nie zawracalibyśmy kierowcom głowy dmuchaniem nad kierownicą.

A odpowiedź na zagadkę, w jakim stanie pisałem ten artykuł, pozostawiam Czytelnikom. Na zdrowie!

Piłeś – nie pisz
W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200