Piąty element

Choć sezon wakacyjny za nami, proponuję powrócić na chwilę do tych miłych chwil, kiedy to z wolna sącząc drinka w jakiejś przytulnej kafejce obok corso, oddawaliśmy się dolce farniente, zabijając czas pomiędzy wylegiwaniem się na plaży a wieczorną imprezą w towarzystwie innych, wyluzowanych urlopowiczów.

Choć sezon wakacyjny za nami, proponuję powrócić na chwilę do tych miłych chwil, kiedy to z wolna sącząc drinka w jakiejś przytulnej kafejce obok corso, oddawaliśmy się dolce farniente, zabijając czas pomiędzy wylegiwaniem się na plaży a wieczorną imprezą w towarzystwie innych, wyluzowanych urlopowiczów.

Specjaliści definiują cztery warunki konieczne udanych wakacji tzw. przeciętnego zjadacza chleba, od angielskich słów nazywane "cztery «s»": sun, sea, sand, sex. Ale wygląda na to, że na horyzoncie pojawi się jeszcze piąty. Do słońca, morza, piasku i seksu ma szansę dołączyć Internet.

Marina Gdańsk, która nieomal od zawsze oferuje żeglarzom cumującym naprzeciw Żurawia darmowe Wi-Fi, nie jest bynajmniej wyjątkiem. Bezprzewodowy Internet oferuje dziś każdy liczący się hotel, a także władze wielu miast. Całkiem poważni ludzie przedstawiają plany objęcia bezprzewodowym dostępem całej drogi od Lukli przez Namche Bazar do stóp Mount Everestu - tak, by nawet z lodowca Khumbu można było sprawdzić pocztę, zrobić przelew i pogadać na Skype'ie. Nawet na słynnej jerozolimskiej Via Dolorosa można podłączyć się do bezpłatnego routera Wi-Fi; jak tak dalej pójdzie to Watykan uzupełni "Ojcze nasz" o frazę "... i punktu dostępowego daj nam dzisiaj".

Zapewne są ludzie, którzy siedząc na krakowskim rynku będą woleli oglądać zdjęcia Sukiennic w Google Earth niż podziwiać budynek z zewnątrz i od środka. Ja jednak myślę, że powszechna konieczność korzystania z Internetu na wakacjach wynika wyłącznie ze zjawiska bliźniaczo podobnego do nałogu. Bynajmniej nie samo siedzenie przed komputerem jest nałogiem; po prostu mózg, na co dzień napełniany megabajtami informacji, domaga się codziennej "działki", której nie zapewnia szara rzeczywistość. Przyzwyczajeni jesteśmy do faszerowania się na co dzień ponad wszelką rozsądną miarę informacją z portali, list dyskusyjnych, forów i gazet elektronicznych, a gdy nagle zostajemy oderwani od tej rzeki, jesteśmy po prostu "na głodzie". Proszę spojrzeć na turystów, którzy są w miejscach dostępu do darmowego Internetu: trzęsą im się ręce, a twarze wyrażają napięcie i niecierpliwość. To właśnie "piąty element" naszych wakacji, obok słońca, piasku, morza i seksu.

I tylko mam nadzieję, że Internet nie zepchnie "czterech «s»" do narożnika. Tradycyjnie pojmowane rozrywki wakacyjne sprawiają mi chyba jednak więcej przyjemności niż surfowanie po sieci, którego aż nadto mam na co dzień, a na wakacjach unikam jak tylko mogę.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200