Patron

W latach szkolnych, gdy nie mogliśmy czegoś znaleźć, Babcia doradzała modlitwę do św. Antoniego. Zabieg ten - o dziwo - bywał nader często skuteczny w jej przypadku, dla nas (tzn. brata, mnie i kolegów) nie działał nigdy.

W latach szkolnych, gdy nie mogliśmy czegoś znaleźć, Babcia doradzała modlitwę do św. Antoniego. Zabieg ten - o dziwo - bywał nader często skuteczny w jej przypadku, dla nas (tzn. brata, mnie i kolegów) nie działał nigdy.

Różnica brała się chyba z tego, że dla niej był to moment skupienia, pozwalający oderwać się od rzeczy bieżących i skoncentrować na tej jednej sprawie. W naszym zaś przypadku było to pospieszne: No, święty Antoni, gdzie w tych krzakach leży nasza piłka? Szybciej... Przecież chcemy dalej grać...

Potem sprawy świętych i moje sprawy wzajemnie się rozeszły i tak już zostało. Nie oznacza to jednak, że nie doceniam wymiaru i głębi duchowości, bez względu na jej źródło. Wprost przeciwnie.

Podkreślaniu aspektu duchowego osoby w Kościele katolickim służy instytucja świętych i patronów. Pewnym jej odpowiednikiem są świeccy patroni, których imiona noszą miasta, ulice, budynki, szkoły, statki, pociągi i co tam jeszcze...

Ważny w takich przypadkach, szczególnie religijnych, jest taki dobór patrona, aby jego osoba miała jakiś związek z tym, czemu ma patronować. Problem pojawia się jednak wtedy, gdy trzeba znaleźć świętego dla stosunkowo nowej dziedziny, takiej jak informatyka.

W Watykanie dokonano jednak takiego wyboru i - jak doniósł 6 lutego Reuters - patronem użytkowników Internetu i programistów komputerowych ma zostać święty Izydor z Sewilli.

Św. Izydor (560-636) był erudytą, autorem wielu dzieł, a wśród nich pierwszej ponoć encyklopedii. I chyba to właśnie przesądziło o tym trudnym wyborze - w końcu encyklopedia to wyselekcjonowany i uporządkowany zbiór informacji.

Demokracja jednak, panująca w sieci, spowodowała, że święty ten ma co najmniej dwóch konkurentów, także pochodzących z Hiszpanii. Pierwszym jest niejaki San Pedro Regalado (1390-1456), drugim - św. Tekla, promowana szczególnie przez Katalończyków.

Obu z nich brak poparcia ze strony Watykanu, ale św. Tekla ma nad konkurentami istotną przewagę praktyczną: jej zwolennicy założyli stronę sieciową (www.santatecla.org) i, podobnie jak średniowieczni handlarze odpustami, próbują przekupić zwolenników dwóch pozostałych kandydatów.

Otóż na tej stronie można prosić świętą o pomoc w przypadkach licznych plag i dolegliwości trapiących informatyków (kilkanaście pozycji - a wśród nich wirusy, nie dające się czytać dyskietki i pliki ZIP, które zmieniły się w RIP, czyli "niech spoczywają w pokoju"). Dodatkowo można wskazać rodzaj komputera z problemem: św. Tekla obsługuje wszystko: od Spectrum do Silicon Graphics. Na liście jest również Tamagoczi i "komputer rodziców". W przypadku problemów z tym ostatnim pilna pomoc świętej rzeczywiście może być bardzo potrzebna...

Można tu również się wyspowiadać, korzystając z gotowej listy grzechów (m.in. rozprzestrzenianie wirusów, nielegalne kopiowanie programów, korzystanie bez opłaty z programów typu shareware czy zaglądanie do internetowych dzielnic czerwonych latarni). Bardziej skomplikowane grzechy można wyszczególnić w specjalnym polu, a rozgrzeszenie uzyskuje się jednym kliknięciem myszki.

W średniowieczu niektórzy "teologowie", zamiast poprawą kondycji ducha, zajmowali się liczeniem diabłów siedzących na łebku szpilki. Mam poważne obawy, że ich wzorem nasza duchowość nadal będzie obracać się wokół kwestii podobnie doniosłych duchowo jak ta, czy samochód został skutecznie poświęcony, jeżeli podczas samego aktu nie miał otwartej maski.

A przyszły święty niech się wykazuje zawczasu, i to bez proszenia, bo możemy przecież kliknąć na inną ikonę...

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200