Orgia w pudełkach

Napisałem swego czasu: "Nie wiem jak Państwo, ale ja uwielbiam zapach nowych komputerów!" Ostatnio chy-ba jednak przesadziłem z rozkoszowaniem się zapachami. Zaczęło się od nawałnicy faktur, która pokryła biurko księgowej. Mamy licencję na cztery stanowiska finansowe, ale tylko dwa są wykorzystywane, bo zarządzający wolą informację na papierze. Zaproponowałem zakupienie PC i zatrudnienie recepcjonistki jako "wklepywaczki", argumentując, że jest to zajęcie pozwalające odrywać się do innych zadań.

Napisałem swego czasu: "Nie wiem jak Państwo, ale ja uwielbiam zapach nowych komputerów!" Ostatnio chy-ba jednak przesadziłem z rozkoszowaniem się zapachami. Zaczęło się od nawałnicy faktur, która pokryła biurko księgowej. Mamy licencję na cztery stanowiska finansowe, ale tylko dwa są wykorzystywane, bo zarządzający wolą informację na papierze. Zaproponowałem zakupienie PC i zatrudnienie recepcjonistki jako "wklepywaczki", argumentując, że jest to zajęcie pozwalające odrywać się do innych zadań.

Pierwszy PC, jak wspominałem w poprzednim felietonie, już w trakcie instalacji pokazywał niebieski ekran śmierci. Po trzecim podejściu postanowiłem odesłać wieżę firmy Acer. Nasz dostawca jest bardzo uprzejmy, gdyż dużo komputerów u niego dotąd kupiliśmy i pewnie dalej będziemy kupowali. Zaproponował, że kolejną nówkę wyśle już, a padającą odeślę mu przy okazji. Następnego dnia miałem na biurku pudło, w którym coś grzechotało. Wyjęcie luźnych śrubek i złożenie komputera to niezbyt trudne zadanie.

Instalacja Windows NT odbyła się stosunkowo szybko i bezboleśnie. Schody zaczęły się w momencie instalowania klienta systemu finansowego. Po wielu nieudanych próbach, poddałem się i zadzwoniłem do serwisu. Miły pracownik przyjechał następnego dnia. W dziesięć minut zorientowałem się, że różnica między nami jest taka, iż on ma podręcznik serwisowy, a ja nie. Poprosiłem więc o możliwość zrobienia ksero trzech stron, na wszelki wypadek.

Wstawiłem #2 pod stół recepcjonistki, monitor obok iMaca i od razu wywołałem zawiść współpracowników - nikt nie ma dwu komputerów na biurku. Zazdrość minęła, gdy (zgadnijcie, zgadnijcie) znowu pojawił się niebieski ekran śmierci. Początkowo usiłowałem go bagatelizować. Faktem jest, że dotąd tylko raz (pisałem w "DOSkona(lenie) samego siebie") miałem z nim do czynienia. Po czwartym albo piątym padzie zadzwoniłem do dostawcy i powiedziałem, że może być każdy PC, byle był bez procesora Celeron, nawet B.

Sprzedawca jest spolegliwy, bo zarabia na obrocie, zaproponował więc, abym na razie trzymał drugą skrzynkę u siebie, on zaś wyśle mi produkt renomowanej firmy Compaq. Jakoż następnego dnia na biurku miałem pudełko o zupełnie innym, ale jakże podniecającym zapachu. Niestety, już wstępne pieszczoty wykazały, że dysk stały jest zupełnie martwy. Zadzwoniłem, sam z siebie proponując, że pudełko wstawię do schowka, nowy zaś komputer powinien już lecieć. Tak też się stało, tym bardziej że w pierwszym Deskpro 2000 nie było wstawionego napędu CD-ROM.

Gdy otworzyłem czwartą przesyłkę, pożałowałem swego lenistwa. Serwis w pośpiechu składając komputer nie zauważył, że ułamał się guzik od wyrzucania dyskietek z napędu, a klapka CD-ROM klinuje się w obudowie. Rad nierad rozebrałem numer 4, wstawiłem napęd dyskietek z #3, opuściłem CD do niższej kieszeni i - złożywszy wszystko - zainstalowałem całe oprogramowanie bez serwisu. Nawet nie miałem czasu delektować się zapachem, bo pani księgowa patrzyła mi na ręce. Ostatecznie obiecywałem jej wpisywanie faktur następnego dnia. A "przygotowanie" komputera trwało już tydzień.

Trzy pudełka z wrakami dalej stoją na korytarzu. Pewnie dystrybutor nie ma powierzchni magazynowej. Przypomniał mi się przypadek C64, które w połowie przypadków bywały zwracane, bo nie opłacało się ich testować. Czyżby sytuacja powtarzała się?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200