Ofiary

Mamy takie czasy, że niemal zachłystujemy się możliwościami technologii cyfrowej. Liczba funkcji w urządzeniach jest tak duża, że użytkownik nawet nie wie, czym dysponuje. A cierpliwości do sprawdzenia i pogłębienia tematu starcza mało komu.

Namnożyło się urządzeń codziennego w zasadzie użytku z obrazkowymi (obecnie raczej już z kafelkowymi) interfejsami. Mam na myśli smartfony, tablety, notebooki załadowane po sam szczyt oprogramowaniem mającym bawić, służyć i udogadniać. A większość i tak wykorzystywana jest do robienia i przeglądania zdjęć, filmów, dyskusji na portalach społecznościowych czy bezpośredniego kontaktu głosowego. I tyle. Mało kto korzysta z funkcji bardziej zaawansowanych. Ale powiedzmy sobie, kto zawodowo nie musi, to przecież nie będzie tego robił.

W amatorskim wymiarze też nie jest różowo. Istnieje całe mnóstwo technicznych ignorantów, którzy chcieliby mieć gadżety, ale żeby były one proste w użytkowaniu. Więc powiem tak: one są proste, to znaczy relatywnie proste w stosunku do liczby funkcji, jakie oferują. Przecież aby się nimi posługiwać, nie trzeba znać żadnych wzorów, wykonywać obliczeń, pisać karkołomnych poleceń, myśleć abstrakcyjnie, robić trudnych figur gimnastycznych ani przepływać rzeki wpław. Wystarczy umieć jako tako czytać, chociaż jeśli i z tym są problemy, to przecież obrazki coś tam mówią. Nie wiem, z czym może być problem, chyba tylko z tym, że nie wiadomo, gdzie ukrywa się dana funkcja. Ale z tym mamy wszyscy czasami kłopoty, zwłaszcza przy zmianie modelu. Zdaje mi się, że rozumiem, w czym rzecz. W lenistwie. Wiadomo, że aby pozyskać jakąkolwiek wiedzę, wymagany jest pewien wysiłek umysłowy, ewentualnie wykonanie prób i poszukiwań czy przestudiowanie opisu. Ale tu trzeba chcieć poświęcić swój czas i uwagę. Aby prowadzić samochód, należy się tego nauczyć i nikt nie dyskutuje, ale złożone urządzenia cyfrowe każdy chciałby opanować w lot.

Nie wiem, jaki jest odsetek takich opornych użytkowników, ale sądzę, że spory, zwłaszcza tych już dojrzałych, bo młodzież jakoś drogą wzajemnej edukacji się wspiera. Dla nich jest to bardziej naturalne środowisko niż dla nieco starszego pokolenia, z którym ja mam z kolei do czynienia. Stąd ciągle trafiają do mnie prośby o przelanie zrobionych komórką zdjęć na komputer czy inną komórkę, bo przecież przesłanie przy użyciu komunikacji Bluetooth, to zadanie dla pewnej grupy ludzi nieomal nie do ogarnięcia. Ale tak to jest. Sam musiałem kiedyś się tego nauczyć, bo takie mam zasady, aby nie chodzić po prośbie.

Dzięki temu, że trafiają do mnie znajomi z różnymi sprawami, poznaję nowe technologie bez wydawania na nie grosza, a przy okazji uczę się rozwiązywać problemy w nieznanym mi środowisku. Plusem jest to, że obecnie urządzenia są przenośne. Dawniej musiałem jeszcze na swój koszt dojechać, teraz mi je przywożą.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200