O fakturach i poczcie raz jeszcze

Kilka zaledwie tygodni temu pisałem w tym miejscu o pewnym dziennikarzu, który był szczególnie zadowolony z tego, że - w jego przekonaniu - poczta straci na wprowadzeniu faktur elektronicznych i dobrze jej tak. A jak poczta dużo straci, to może i upadnie. I wtedy przestaną przychodzić do nas faktury do zapłaty, których przecież nikt nie lubi. Są one jak te złe listy, z jednej z najbardziej udanych polskich piosenek filmowych (a może i polskich piosenek w ogóle?), w której to znalazł się nawet postulat wstrzymania pociągów, by listonosz na pewno nie miał czego nosić pod Hotelik Róż.

Kilka zaledwie tygodni temu pisałem w tym miejscu o pewnym dziennikarzu, który był szczególnie zadowolony z tego, że - w jego przekonaniu - poczta straci na wprowadzeniu faktur elektronicznych i dobrze jej tak. A jak poczta dużo straci, to może i upadnie. I wtedy przestaną przychodzić do nas faktury do zapłaty, których przecież nikt nie lubi. Są one jak te złe listy, z jednej z najbardziej udanych polskich piosenek filmowych (a może i polskich piosenek w ogóle?), w której to znalazł się nawet postulat wstrzymania pociągów, by listonosz na pewno nie miał czego nosić pod Hotelik Róż.

Skoro jednak, a tak to zrozumiałem, dziennikarz ów tak bardzo opowiada się za fakturami elektronicznymi, to starcie z powierzchni poczt wszelakich niewiele mu da, bo faktury do zapłaty dopadną go właśnie drogą, za którą sam się opowiada.

A tak w ogóle, to o e-fakturach, których losem jeszcze niedawno przejmować się zdawali niemal wszyscy, zrobiło się zupełnie cicho. Cicho, gdy pominąć kilka złowrogich pomruków ze sfer ministerialnych, że teraz wreszcie znajdzie się środek przymuszania ludzi do używania podpisu elektronicznego.

Pojawiają się za to interpretacje, że właśnie co wprowadzony obowiązek opatrywania rzeczonych faktur kwalifikowanym podpisem elektronicznym, przywraca obowiązek podpisywania faktur w ogóle. Nic otóż bardziej błędnego: faktur nadal nie trzeba podpisywać, o czym wyraźnie mówi odpowiednia regulacja europejska, podpis natomiast, elektroniczny, zaaplikowany do też elektronicznej faktury, wcale nie służy jako podpis (w takim znaczeniu jak podpis odręczny), a tylko jako gwarant niezmienności zawartości tejże faktury.

Traktując sprawę poczty nieco bardziej serio - mamy tu do czynienia z typową, klasyczną niemal, krótkowzrocznością: i poczty samej, i tego, który z taką przyjemnością widziałby jej zniknięcie. By to objaśnić, posłużę się przykładem poczty właśnie, tyle, że nie polskiej, a norweskiej.

Pojęcie faktury elektronicznej, co mało kto z rozprawiających na ten temat zauważa, obejmuje szereg postaci i formatów, które - jak to w informatyce - są ze sobą całkowicie niezgodne. Inne i różniące się między sobą formaty stosuje np. handel i zupełnie inne przemysł motoryzacyjny, który był w tej dziedzinie pionierem. Poza tym - nadal popularne są faktury na papierze, bo nie każdemu opłaca się i chce zmagać z zawiłościami faktur elektronicznych.

I właśnie tu w sukurs przychodzi poczta norweska, która - jak to poczta - postanowiła zająć się usługowym przesyłaniem różnych e-dokumentów, a więc i faktur. Ale poczta owa nie tylko faktury śle, ale również dokonuje ich transformacji na różne postaci, papierowej nie wyłączając.

Można więc np. wystawić zwykłą fakturę, na papierze, a poczta dokona jej przekształcenia na postać elektroniczną i to w takim formacie, jakiego oczekuje adresat faktury. Możliwy także jest przypadek odwrotny - ktoś wystawia fakturę w postaci elektronicznej, ale odbiorca życzy sobie mieć ją na papierze, więc poczta odbiera elektronicznie od wystawcy, drukuje i odbiorcy dostarcza wersję papierową. Przekształcenie faktury z jednej postaci elektronicznej na inną? Nie ma sprawy, poczta odbierze, wykona konwersję i dostarczy, a zainteresowani nawet nie zauważą, że coś takiego z ich dokumentami się odbyło.

Naszej, polskiej uwadze ten wymiar problemu jednak uchodzi, bo wolimy najpierw podniecać się klasą podpisu elektronicznego, a potem kombinować, jak by tu zmusić wszystkich do jego stosowania.

Czyżbyśmy już czekali na pierwszego takiego, któremu odetną prąd, bo zań nie zapłacił, gdyż nie ma komputera, a inaczej płacić nie można?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200