Nowa era w edukacji

Wrócili uczniowie do szkoły po wakacjach. Kilka stacji radiowych nadało pod koniec poprzedniego roku szkolnego ciekawe (niepotrzebnie jątrzące i wprowadzające nieporozumienia) wywiady z uczniami różnych szkół. Uczniowie twierdzili, że nie chcą iść do szkoły po wakacjach, bo nie wiedzą, co po wakacjach będą w tej szkole robić. Bez sensu.

Wrócili uczniowie do szkoły po wakacjach. Kilka stacji radiowych nadało pod koniec poprzedniego roku szkolnego ciekawe (niepotrzebnie jątrzące i wprowadzające nieporozumienia) wywiady z uczniami różnych szkół. Uczniowie twierdzili, że nie chcą iść do szkoły po wakacjach, bo nie wiedzą, co po wakacjach będą w tej szkole robić. Bez sensu.

Będą dawać się "nałuczać": uczęszczać na zajęcia, słuchać nauczycieli i aktywnie uczestniczyć w unowocześnionych, zmodyfikowanych i dostosowanych do wyzwań XXI wieku zajęciach nawiązujących i "bazujących" na tysiącletnich tradycjach narodowo-niepodległościowych. Niestety, wielu nauczycieli nie wyjdzie naprzeciw dalekowzrocznym inicjatywom oświeconych władz. Wielu z nich twierdzi, że nie wie, o co chodzi w tej reformie, że nie ma programów, podręczników, motywacji ani oczywiście pieniędzy.

Nie przesadzajmy. Programy powinny były dotrzeć do wszystkich szkół podczas wakacji i jak ktoś był na urlopie, sam jest sobie winien. Podręczniki też będą. Nie ma więc co ronić łez - podręczniki będą najpóźniej w tym roku. Do końca roku wszyscy zdążą się z nimi zapoznać. Motywacji zawsze brakuje i trzeba nad tym pracować. W ostateczności tych, którym motywacji brakuje, wyleje się, a w szkołach zatrudni się górników. Tym motywacji na tyle zbywa, że się skrzykną, uzbrojeni pojadą do Warszawy i pogonią kota urzędnikom. Poziom motywacji w skali społeczno-gospodarczej zaraz osiągnie poziom wyższy niż w najbardziej motywowanych krajach Unii Europejskiej.

Nie będzie zmian na odcinku "ortografia". Niewielu zmian można oczekiwać na odcinku "nałuczania" informatyki. Tam, gdzie było dobrze, będzie jeszcze lepiej (chyba, że trzeba pogonić nauczycieli). Gdzie zaś było, jak być mogło, będzie, jak było albo znacznie gorzej. Czytelnicy mieszkający w dużych miastach mogą nie rozumieć, ale ci, którym przypadło być "prowincjuszami", wiedzą, że nie jest łatwo zatrudnić informatyka (?). W związku z tym "jedyny dostępny informatyk" wpada na lekcję raz w tygodniu o godz. 14.45, zapowiada, że musi wyskoczyć na kwadrans, poleca włączyć komputery, jakieś gry i przychodzi o 16.30 tłumacząc, jaki trudny jest los informatyka na rubieżach. Za tydzień sytuacja powtarza się, i za dwa, i...

Potem uczniowie przepoczwarzają się w studentów i, niepomni ostrzeżeń nauczyciela informatyki, idą w jego ślady. Coraz więcej mamy, na szczęście, dobrych nauczycieli informatyki, którzy nie "nałuczają", a uczą. Wciąż niestety brakuje fachowych administratorów nie tylko w szkolnictwie. To oni właśnie nie potrafią "znaleźć informatyka", środków czy sponsora.

Z początkiem września większość szkół zaczęła jak zwykle. Bez żadnych dziwactw, reform, podręczników i innych fanaberii. Jedyną zmianą będą autobusy zwane z amerykańska (?) gimbusami. W końcu, co w tej edukacji można jeszcze wymyślić. Już wszystko mamy: podstawówki, gimnazja, licea, college'e, zawodówki, akademie, szkodnictwo ponadpodstawowe, średnie i wyższe, profesorów szkoły średniej, nauczycieli akademickich. Chyba tego wystarczy. Mamy też, jak właśnie donosi radio, kompetentnego kandydata na prezydenta wszystkich wykształconych Polaków: Andrzeja Leppera. Jest też absolwentem szkoły socjalistycznej. Podobnie zresztą jak legiony jego zwolenników. A w 1990 r. młodzi zwolennicy przegranego kandydata na prezydenta nawoływali: NIE STÓJ, NIE ZWLEKAJ, UCIEKAJ!

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200