Nikt nie czuwa!

Multimedia są ostatnio tak modne, że postanowiłem przyjrzeć się nieco bliżej niektórym produktom na CD-ROM. Nie jestem zwolennikiem gier komputerowych, niezależnie od tego w jakiej formie są rozprowadzane. Przyglądałem się więc raczej kompaktom edukacyjnym, odkrywającym nowe lądy, przyrodę i użytkowym. Na pierwszy rzut oka wszystko odbywa się za każdym razem tak samo. Na okładce CD-ROM jest napisane: "Włóż płytę do stacji CD-ROM. Uruchom Windows. W menu File wybierz opcję Run i napisz: D:\INSTALL".

Multimedia są ostatnio tak modne, że postanowiłem przyjrzeć się nieco bliżej niektórym produktom na CD-ROM. Nie jestem zwolennikiem gier komputerowych, niezależnie od tego w jakiej formie są rozprowadzane. Przyglądałem się więc raczej kompaktom edukacyjnym, odkrywającym nowe lądy, przyrodę i użytkowym. Na pierwszy rzut oka wszystko odbywa się za każdym razem tak samo. Na okładce CD-ROM jest napisane: "Włóż płytę do stacji CD-ROM. Uruchom Windows. W menu File wybierz opcję Run i napisz: D:\INSTALL".

Rzeczywiście działa. Program pyta czy mi odpowiada nazwa katalogu w której zamierza zainstalować swoje pliki i wykonuje długą instalację. Zabiera mi przy okazji 1-4 MB miejsca na dysku, chociaż wcale mnie nie uprzedzał, że wymaga aż tyle miejsca. Jednakże, również bez uprzedzenia, kopiuje mi do katalogu Windows lub jego podkatalogu System jakieś pliki, o których nawet nie wspomina się w dokumentacji programu.

Powstaje nowa ikona, czasem nawet w nowej grupie, z której nareszcie mogę uruchomić tę wspaniałą aplikację. Zwykle okazuje się mniej wspaniała niż oczekiwałem nabywając ją za duże pieniądze. (Spróbujcie kupić coś poważnego w Polsce!)

Powtarzam procedurę z nowym kompaktem. Też wszystko w porządku. Jednakże przy trzeciej płycie komputer odmawia posłuszeństwa. Otrzymuję komunikat, że aplikacja spowodowała błąd ochrony pamięci pod adresem B000:6642. Nie pomagają standardowe procedury wyłączania aplikacji. Nie działa nawet już dawno zapomniany trik, polegający na naciskaniu Ctrl-Alt-Del.

Wyłączam komputer i po restarcie uruchamiam Windows. Nie działa! W DOS-ie przepisuję z zapasowego katalogu pliki o rozszerzeniu .INI do katalogu głównego Windows. Nadal nie działa Windows.

Szczegółowa kontrola i porównanie zawartości katalogu WINDOWS\SYSTEM z poprzednią zawartością (warto mieć gdzieś zapisaną zawartość swoich katalogów) pokazuje, że pojawiły się zupełnie inne pliki biblioteczne DLL, o dziwo starsze niż miałem poprzednio.

Okropny zwyczaj dołączania do każdej aplikacji (zjawisko dotyczy bowiem nie tylko aplikacji na CD-ROM) "nowych, własnych" wersji powszechnie używanych bibliotek DLL lub sterowników urządzeń, powoduje straszne spustoszenia na dyskach i stratę czasu liczoną już nie w godzinach a w dniach.

Nie pozostaje nic innego tylko usunąć cały katalog Windows i zainstalować system na nowo. Niestety wymaga to także instalowania niektórych aplikacji na nowo!

Dlaczego tak się dzieje? Bo nie ma pełnej, ostatecznej wersji Windows a polityka firmy Microsoft dopuszcza dopisywanie przez aplikacje do katalogu tego systemu nowych plików. Niestety, Wielki Brat Bill nie czuwa nad swoim systemem!

Dla ochrony własnej pracy nie instalujmy więc aplikacji "na próbę" lub z czystej ciekawości. Mści się to zwykle srogo!

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200