Niezłe obciążenie

Gdy w latach 50-tych wyświetlano w Polsce brytyjski film "Okrutne morze", do kin ciągnęły tłumy. Organizowano dodatkowe, nocne już właściwie, seanse i na taki seans zdarzyło mi się trafić - po części dlatego, że byłem pilnym czytelnikiem miesięcznika (?) "Morze", ale bardziej chyba z prozaicznego powodu, że dzieci nie można było zostawić na noc samych w domu.

Zapamiętałem z filmu, dziwnie, tylko jedno - kapitana, który nieustannie łykał jakieś tabletki, by przez całe kolejne dni i noce, niestrudzenie trwać na mostku. Wtedy dla większości był to "jakiś tam specyfik", a chodziło najprawdopodobniej o silny narkotyk - metamfetaminę.

O tym, że w warunkach frontowych na masową skalę stosowali ją Niemcy, przed kilku laty pisał "Spiegel". Nosiła ona tam niewinną nazwę Pervitin (by kojarzyć się z witaminami) i - o ile dobrze zapamiętałem - każdego roku do armii trafiały dziesiątki milionów tabletek tego specyfiku. W tym samym artykule wspominano o listach do domu pewnego młodego żołnierza, który ciągle prosił o przysyłanie więcej i więcej Pervitinu. Żołnierzem tym był późniejszy noblista - Heinrich Böll.

Moje drugie, już bardziej bezpośrednie zetknięcie z brytyjską farmacją miało miejsce w latach 70-tych, kiedy to byłem w ośrodku obliczeniowym w Leeds, gdzie przetwarzano dane z wszystkich zrealizowanych w całym Zjednoczonym Królestwie recept. Ośrodek ten, z ponad setką jednostek taśmowych, uchodził - pod tym właśnie względem - za rekordzistę świata.

W tamtych czasach dane wprowadzano na urządzeniach zwanych key-to disc-to tape (dane z klawiatury trafiały na dysk, skąd, po sprawdzeniu poprawności przez ponowne wprowadzanie, dostawały się na taśmę, która szła do dalszego przetwarzania). Do wspomnianego ośrodka każdego dnia przywożono tysiące takich taśm z danymi o sprzedaży leków na recepty. Po ich obróbce wiedziano, co przepisują poszczególni lekarze oraz jakie leki i w których aptekach kupują poszczególni obywatele (kupują, to może pewna przesada, bo tam wszystkie leki są silnie dotowane przez państwo i nawet za drogie specyfiki ludzie płacą stawki symboliczne).

Niemiecka nazwa Pervitin przetrwała do dziś w Czechach, które uchodzą obecnie za światowe centrum nielegalnej produkcji metamfetaminy, do czego stosuje się tam niektóre, dostępne bez recepty, popularne leki na przeziębienie zawierające pseudoefedrynę. Problem ten jest tam tak wielki, że postanowiono mu przeciwdziałać za pomocą... systemu informatycznego ("domyślamy się, które apteki uprawiają ten proceder na duża skalę, teraz będziemy wiedzieć"). Ma to polegać na ilościowym ograniczeniu możliwości nabywania tych leków (łącznie 1,8 grama pseudoefedryny miesięcznie na osobę), do czego potrzebny jest centralny, imienny rejestr zakupów. Obsługujący to system informatyczny ma przy tym pełnić też szerszą rolę, podobną do wspomnianego tu brytyjskiego z lat 70-tych.

Nowe reguły wprowadzono od 1 maja, kilka dni wcześniej umożliwiając aptekom podłączenie się do centralnego systemu informatycznego. Pierwszego maja jednak większość aptek odmawiała sprzedaży leków na przeziębienie tłumacząc, że nie można dokonać wpisu do rejestru, bo nie działa centralny system informatyczny. A ponieważ w dniach tych mieliśmy też swoistą kulminację popłochu wywołanego meksykańską, świńską grypą, ludzie odebrali to jako sygnał - ta grypa już tu jest, tylko władze to przed nami ukrywają. Cudem jakimś nie doszło do powszechnej paniki na skalę pamiętnej, przedwojennej, spowodowanej w USA audycją o lądowaniu Marsjan na Ziemi.

W końcu odnalazła się i przyczyna zamieszania: były nią zwykłe, acz długotrwałe testy obciążeniowe. Tyle, że prowadzone na żywym systemie.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200