Niepotrzebne rozróżnienie

O etyce komputerowej mówi się z nie mniejszym zapałem niż o etyce biznesu czy bioetyce. Widoczny wpływ technik informatycznych na ludzkie zachowania dał asumpt do przypuszczeń, że zmieniły one również moralność i to w tak dużym stopniu, iż rzekomo potrzebna jest nowa etyczna teoria, która miałaby te zmiany nazwać i unormować Ń etyka komputerowa.

O etyce komputerowej mówi się z nie mniejszym zapałem niż o etyce biznesu czy bioetyce. Widoczny wpływ technik informatycznych na ludzkie zachowania dał asumpt do przypuszczeń, że zmieniły one również moralność i to w tak dużym stopniu, iż rzekomo potrzebna jest nowa etyczna teoria, która miałaby te zmiany nazwać i unormować Ń etyka komputerowa.

Technologie komputerowe nie niosą prostych skutków etycznych, komputer tyle zmienia w sferze moralności, co samochód czy telewizja - niewiele i niejednoznacznie czy nawet mniej niż inne techniczne narzędzia i technologie. Tak zwana etyka komputerowa jest więc nieporozumieniem, jest zbędna.

Nowa moralność?

Moralność to ogół przeczuć, intuicji, zachowań i obyczajów, jakie istnieją w określonej grupie społecznej (narodzie, społeczeństwie, klasie) i w pewnym (względnie długim) okresie. Dotyczą one najistotniejszych wartości życia - niepowtarzalności człowieka, jego wolności, godności, jego praw i powinności. Wartości te klasyfikowane są w skali rozpiętej między dobrem a złem; za moralne (etyczne) uznaje się zazwyczaj to, co służy bądź dobru jednostki, bądź całego społeczeństwa, ludzkości. Złem jest zaś coś destrukcyjnego i zagrażającego człowiekowi (choć niekiedy kuszącego i pociągającego). Zbiór sądów czy teorii opisujących i uzasadniających moralność oraz wyrażane w niej wartości stanowi etykę.

Istnieje wiele czynników, które kształtują i zmieniają moralność, technika jest jednym z nich. Spory dotyczą tego, jak to się dzieje. Etyka komputerowa nie wnika zbyt głęboko ani w naturę techniki, ani tym bardziej w istotę samej moralności. Czołowi jej promotorzy, jak James Moor, Deborah Johnson, Terrell Ward Bynum czy Krystyna Górniak-Kocikowska najczęściej mówią o rodzaju etyki stosowanej, o kodeksie etycznym w odniesieniu do informatyki jako profesji, nade wszystko zaś dziedziny wdrożeń technik informatycznych w biznesie, administracji i życiu codziennym. Ponieważ zmiany spowodowane komputeryzacją są już dość znaczne, mówi się o jej etycznych skutkach.

Trzeba przyznać, że technologie komputerowe są źródłem coraz większych dylematów nie tylko społecznych czy politycznych, lecz także dotyczących moralności. Ale czy zmiany, które komputery wywołują, są na tyle znaczące, aby mówić o nowej etyce? Czytając niektóre artykuły czy słuchając konferencyjnych wystąpień (np. na ostatniej Ethicomp 2001 w Gdańsku), wątpię w to coraz bardziej. Co znajduje się bowiem w rejestrze problemów zaliczanych do etyki komputerowej? Wymienia się na ogół kwestie związane z ochroną praw intelektualnych, swobodą dostępu do informacji czy odpowiedzialnością informatyków za rzetelność ich produktów i usług. Są to ważkie kwestie, ale tak naprawdę mogą stanowić co najwyżej przedmiot uregulowań prawnych (cywilnych czy karnych). Nic więcej. Zachowanie prawa do własności intelektualnej czy ochrony danych nie dotyczy moralności, a jedynie produkcji i handlu.

Przytaczane przykłady zasad stosowanej etyki komputerowej, koncentrujące się wyłącznie na efektywności systemów informatycznych i poprawnym ich użyciu, nie są w ogóle tym, czym miałyby być. To wyłącznie kodeksy zawodowe, zbiory zaleceń i wskazań, które można nazwać co najwyżej etykietą, choć i to słowo jest na wyrost. Zaczęły one powstawać wraz z rozwo- jem informatyki, czego przykładem są kodeksy np. American Association for Machinery, a w Polsce zarys (wersja robocza, nie kontynuowana) tzw. kodeksu etycznego członka Polskiego Towarzystwa Informatycznego. Spełniają one pożyteczną rolę czynnika normującego zawód informatyka i tę rozwojową branżę gospodarki, częściowo także kształtują obyczajowość. Ale z moralnością jako taką i etyką nie mają one wiele wspólnego.

Moralność (częściowo) zinformatyzowana

To oczywiście nie oznacza, że nie powinniśmy opisywać, przewidywać i starać się zrozumieć długotrwałe i nieodwracalne zmiany, jakie wprowadziła do cywilizacji informatyka. Są one przy tym tak wielostronne i różnorodne, że nie podobna mówić o jednym kierunku ich rozwoju czy jednoznacznie ich pozytywnych skutkach. O ile powstają wciąż nowe produkty, postawy czy obyczaje spowodowane technikami informatycznymi, o tyle nie skutkują one jednorodną moralnością, intuicją moralną w oce-nach etycznych czy jednoznacznymi wartościami, które bezproblemowo wpisywałyby się między dobrem a złem. W e-świecie nie ma żadnej e-etyki.

Dlaczego taka etyka nie ma racji bytu? Sądzę, że odpowiedź jest względnie prosta i zaskakująco łatwa do uzyskania, choć nie dla większości zwolenników etyki komputerowej. Otóż, nie zajmują się oni istotą moralności ani etyką ogólną, będącą teorią moralności jako takiej. O ile jeszcze przyznają, że ich dyscyplina wyrasta z utylitarystycznej etyki sformułowanej przez JeremyŐego Benthama (nastawionej na użyteczność jednostki, dominującej w amerykańskiej cywilizacji) i jest w pewnej opozycji do ideału personalistycznej etyki ogólnej Immanuela Kanta, to jednak (paradoksalnie) nie podejmują dogłębnych analiz nad moralnością kształtowaną i zmienianą przez techniki informatyczne. Poprzestają zazwyczaj na opisie zmian w czynach, w swoistej obrzędowości i obyczajach związanych z informatyką, koncentrują się na potęgujących się praktycznych skutkach użycia czy nadużycia produktów i usług informatycznych.

W podejściu zwolenników etyki komputerowej (przepraszam za pewną dosadność) człowiek jest wyłącznie użytkownikiem komputera, ale nie jest istotą moralną, przynajmniej nie jest tak przez nich widziany. Owszem, robi coś źle lub dobrze z pomocą coraz bardziej wyrafinowanych narzędzi informatycznych, ale tak naprawdę jego "skomputeryzowane" czyny nie mają wymiaru etycznego. Są bowiem analizowane tylko od strony skutków samych działań, ekonomicznych i prawnych ich aspektów, ale nie od strony motywów, intencji i towarzyszącej im świadomości.

Badacze z kręgu etyki komputerowej rozważają działającego człowieka co najwyżej jako klienta, kupującego i używającego komputerów, nie postrzegają go jako podmiotu czynów stricte etycznych. Nie widzą w nim moralnie zorientowanej osoby, a jedynie użytkownika komputerów. Nie mówią również o istocie powinności i obowiązku moralnego, które zawsze leżą u podstaw każdego czynu etycznego, nie zajmują się relacjami między dobrem a złem moralnym, nie wnikają w istotę intuicji moralnej, która leży czasami u podstaw wartościowań etycznych. Oni wyłącznie analizują techniczne środki działań i ich skutki w sferze rzeczy, poza ich polem rozważań pozostają wartości i motywy, słowem cała moralność i normująca ją etyka.

Co dalej?

Wzrastająca rola technologii informatycznych coraz bardziej zmienia wewnętrznie samego człowieka - nie tylko jego zewnętrzne działanie i zachowanie. Mówią o tym socjologowie i psychologowie, a zająć się tym powinni również etycy. Zauważa się np. nasilenie różnych patologii związanych z Internetem, występujących pod niezbyt fortunnymi nazwami jak cyberpornografia, wirtualny seks czy uzależnianie się od anonimowych kontaktów. Są to rodzaje zachowań, które stają się już pewnymi obyczajami, wyrażającymi określone wartości. Zaczynają to być coraz bardziej masowe zjawiska, które wyrażają chyba nową moralność. Zrozumienie ich istoty, rozpoznanie skali wartości etycznych, które są w nich obecne, oraz całościowa ich ocena - oto właściwy temat dla etyki. Nie musi to być jednak etyka ze szczególnym akcentem na określenie "komputerowa", gdyż tak naprawdę nie o narzędzia techniczne chodzi, tylko o zmiany w samej moralności.

Zgódźmy się zatem, że będziemy mieli coraz bardziej do czynienia ze "skomputeryzowaną" moralnością oraz etyką, polegającymi na kształtowaniu i wspomaganiu zjawisk etycznych za pomocą narzędzi informatycznych i kierowaniu ich w stronę bezkonfliktowego, moralnego i etycznego rozwiązania. Tę ostatnią możliwość, na długo przed powstaniem tak okrzyczanej etyki komputerowej, rozważył już Stanisław Lem. Mając silne przekonanie, że rodząca się wówczas informatyka może uwolnić człowieka od dokuczliwych ograniczeń i wzmocnić jego działania, twierdził, że może to mieć znaczący skutek dla moralności i etyki. Człowiek wyposażony bowiem w środki techniczne, głównie telekomunikacyjne, zostanie "otoczony okołem wytworzonego technicznie oddalenia", jak pisał w specyficznym dla siebie języku, przez co jego "osobista godność" będzie łatwo realizowana i osiągana; w tłumie i ustawicznym bezpośrednim kontakcie wartość ta jest zawsze narażona na szwank. Techniczne wsparcie człowieka - głównie komfort, który technologia mu daje - nie zwolni go jednak z odpowiedzialności etycznej, lecz może uwolnić od zbyt częstego wystawiania się na trudne próby moralnych wyborów i decyzji. Technika, nie wspomagając zatem bezpośrednio etyki, może jednak pomóc człowiekowi w zmaganiu się z moralnością.

Wprawdzie tej optymistycznej prognozy sprzed czterdziestu lat dzisiaj S. Lem już nie głosi, to jednak trafnie zauważył, że związek techniki z moralnością jest bardzo złożony. Nie musi być bowiem tak, że im bardziej skomplikowana technologia, tym dalej idące skutki etyczne wywołuje. Sądzę nawet, że wyrafinowane narzędzia, a takimi coraz bardziej będą komputery, będą miały coraz mniejsze znaczenie dla moralności i etyki. Staną się na tyle "przezroczyste", że nie będą koncentrować na sobie uwagi ani użytkowników, ani badaczy.

Co spotka etykę komputerową za parę lat? Sądzę, że podzieli ona los tych wszystkich zachowań, obyczajów, instytucji i teorii na ich temat, które były następstwem zafascynowania komputeryzacją. Użycie komputerów w produkcji, handlu czy rozrywce zaowocowało wówczas wieloma zwrotami typu: "komputerowe wyważanie kół", "komputerowe badanie wzroku" czy "komputerowe nauczanie". Wychodzą one dzisiaj z użycia, gdyż nic już szcze- gólnego nie znaczą; wszystko jest bowiem "skomputeryzowane" do szczętu. Nie idzie jednak tylko o zmiany w nazewnictwie.

System wzajemnych powiązań między człowiekiem a techniką zmienia sferę zachowań i obyczajów, w jakimś więc stopniu zmienia również moralność. Ale nie robią tego same komputery. W ich użyciu i wśród wielu negatywnych skutków, które wywołują w naszym życiu, nie ma nic szczególnego, czego nie byłoby w innych wcześniejszych technicznych wynalazkach. Samochody i związane z nimi systemy transportu i komunikacji, a także nowe sposoby życia czy pracy istotnie zmieniły cywilizację. Ale czy mają one skutki etyczne, czy istnieje (czy istniała) jakaś "etyka samochodowa"? Zmiana w obyczajach wywołana nadmierną i dokuczliwą motoryzacją jest w końcu tej samej rangi, co dzisiejsze zmiany w zachowaniach i obyczajach, również moralności, użytkowników komputerów.

Sądzę zatem, że niebawem etyka komputerowa po prostu zniknie. Ale nie w tym sensie, w jakim mówią o tym niektórzy jej zwolennicy, obwieszczając przekształcenie się rzeczonej etyki w globalną etykę, obejmującą swoim normatywnym oddziaływaniem całą ludzkość (jako efekt jednorodnego działania techniki komputerowej). Przekonanie, że ludzkość będzie tak samo respektowała zasady domniemanej etyki implikowanej technologią jest nieporozumieniem.

Po pierwsze, techniki informatyczne w żaden sposób nie ujednolicają zachowań ludzi, gdyż poza jednakowymi operacjami obsługi sprzętu i programów dają zawsze okazję do różnorodnego użycia. O tej różnorodności decyduje nie natura sprzętu, lecz wielość, zmienność, a czasami nawet i sprzeczność celów i zamiarów, niejednokrotnie o etycznym charakterze. Po drugie, postulowana globalność etyki nie ma najmniejszej szansy na realizację, czego pośrednim dowodem mogą być gwałtowne reakcje na ekonomiczną i polityczną globalizację. Globalna etyka wyrosła na podłożu technologii informatycznych jako sukcesorka etyki komputerowej to utopia. w

Dr hab. Marek Hetmański jest pracownikiem naukowym Wydziału Filozofii i Socjologii UMCS w Lublinie.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200