Na cmentarzu starej daty

Wygląda na to, że wszyscy zaczęliśmy się interesować problemem zmiany daty pod koniec 1999 r. Tak na marginesie: papież Grzegorz XIII, reformując kalendarz w 1582 r., nie miał najlepszych doradców. Skoro zdecydowano się dodać dni do kalendarza, aby usunąć zakumulowany błąd zbyt krótkiego roku kalendarzowego w stosunku do roku słonecznego, można było odjąć jeden od bieżącego numeru i dodać rok zerowy. Teraz uczniowie i historycy mają problem przeliczania liczby lat według kalendarza juliańskiego (wprowadzonego 46 lat przed Chrystusem).

Wygląda na to, że wszyscy zaczęliśmy się interesować problemem zmiany daty pod koniec 1999 r. Tak na marginesie: papież Grzegorz XIII, reformując kalendarz w 1582 r., nie miał najlepszych doradców. Skoro zdecydowano się dodać dni do kalendarza, aby usunąć zakumulowany błąd zbyt krótkiego roku kalendarzowego w stosunku do roku słonecznego, można było odjąć jeden od bieżącego numeru i dodać rok zerowy. Teraz uczniowie i historycy mają problem przeliczania liczby lat według kalendarza juliańskiego (wprowadzonego 46 lat przed Chrystusem).

W świecie bez komputerów problem Y2K jest tak samo dotkliwy, jak w świecie cyfrowym. Onegdaj kupowaliśmy do biura stemple dzienne i okazało się, że w niektórych sklepach mają na składzie modele wyprodukowane wiele lat temu, które oczywiście nie będą działały w nowym stuleciu. Nawet szacowny Consumer Reports w numerze z lipca br. zainteresował się tym problemem, ostrzegając robiących zakupy, aby sprawdzali starannie numeratory.

W wielu biurach wciąż w użyciu są formularze z cząstkową datą 19... do wypełnienia. Na szczęście problem ten dotyczy głównie krajów o utrwalonej biurokracji - w Polsce zdecydowana większość firm musiała niedawno zmienić papier firmowy, bo zmienili się właściciele lub patroni. Także wielu posiadaczy kont, ciągle jeszcze korzystających z papierowych operacji, już niedługo może stać się strażnikami bezużytecznych książeczek czekowych starej daty.

Najmniej śmieszna sytuacji rozwija się w dziedzinie nagrobków. Jak wiadomo zapobiegliwi małżonkowie, obstalowując obelisk dla upamiętnienia nieobecnego towarzysza życia, każą często dla oszczędności wykuć także cząstkową datę swojej śmierci. Problem pojawi się, gdy ktoś będzie żył za długo. Jedna z firm produkujących gotowe nagrobki - w Ameryce są one zwykle zamawiane w postaci płytek - przeceniła zapotrzebowanie rynku (a może nie doceniła postępu medycyny) i ma na składzie tyle gotowców z datami z tego stulecia, iż tylko jakaś wojenka albo rewolucja może spowodować upłynnienie, że tak powiem, zapasu.

Problem pokazywania wielu cyfr jest zdecydowanie ogólniejszy. Podstawowy wskaźnik giełdy amerykańskiej Dow Jones, oscylujący obecnie nieco poniżej dziewięciu tysięcy, może niedługo (w roku 2000?) przekroczyć wartość 10 000, co spowoduje poważne perturbacje w większości banków i biur maklerskich, gdzie tablice elektroniczne nie są przygotowane do wyświetlania pięciu cyfr. Znowu okazuje się, że lepiej mieć wszystko nowe, bo zanim wskaźnik warszawskiej giełdy będzie sześciocyfrowy to chyba wiele jeszcze wody w Wiśle upłynie.

Nie będę się jednak o to zakładać, choć firmy bookmacherskie przyjmują i takie zakłady. Różnią się w tym względzie zdecydowanie od firm ubezpieczeniowych, które jak jeden mąż nie chcą ubezpieczać od konsekwencji katastrofy Y2K, tłumacząc się obrazowym porównaniem, że nikt nie ubezpiecza palącego się domu.

Mac OS 8.1 ma kalendarz zaprogramowany do roku 2037, kiedy to z pewnością nie będę go już używać. Posiadacze Windows NT 4.0 mogą spać spokojnie nawet dłużej (do 2099 r.), ale zanim zasną powinni zainstalować hot fix do SP3, gdyż w kalendarzu brakuje 29 lutego 2000 r. Współczuję rodzinom zapobiegliwych zmarłych tego dnia: nie tylko koszt nowego nagrobka, ale i problemy rejestracji aktu zgonu pewne jak w banku z problemem Y2K!

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200