Mieć administratora w rodzinie

"Administratorzy nie powinni zakładać rodzin..." - stwierdziła ostatnio moja Druga Połowa. "Nie znam kobiety, która mogłaby z kimś takim wytrzymać. Oni mają zaimplementowany zupełnie inny protokół transmisji...".

"Administratorzy nie powinni zakładać rodzin..." - stwierdziła ostatnio moja Druga Połowa. "Nie znam kobiety, która mogłaby z kimś takim wytrzymać. Oni mają zaimplementowany zupełnie inny protokół transmisji...".

Słysząc takie słowa, cieszę się, że moja kariera jako administratora była dość krótka. Dają one jednak do myślenia. W marcowym numerze NetWorlda, w felietonie "Zatrudnić e-psychologa" pisałem o relacjach administratorów w firmie z pracownikami. W domu często bywa podobnie. Tam swoimi problemami z pracy nie bardzo jest się z kim podzielić (bo o ramkach, pakietach, routerach i punktach dostępowych chyba tylko pies będzie chciał słuchać), a nabyte nawyki powodują, że w ogóle komunikacja interpersonalna jakoś nie wychodzi. Wszystko jest rozmyte, nielogiczne, po prostu - nie "zerojedynkowe".

Na wszystkie te informacje warto też nałożyć wyniki raportu publikowanego co pół roku przez krakowską firmę AG Test. Z najnowszej edycji tego raportu wynika, że średnia pensja administratora sieci to 3900 zł brutto. Chociaż kwota wydaje się być dość przyzwoitą (prawie dwukrotnie większa od średniej krajowej), to jest to najsłabiej opłacane stanowisko w dziale informatycznym. Według raportu najwięcej zarabiają kierownicy projektów informatycznych (6600 zł) oraz sami kierownicy działów informatycznych (ponad 5000 zł). Projektant oprogramowania i programista zarabiają pomiędzy 4000 a 4800 zł.

Natomiast z USA (i w ogóle z Zachodu) docierają sygnały, że tam coraz popularniejsze stają się małżeństwa administratorów. "If you canít beat them, join them" - mówi stare amerykańskie przysłowie. Zawsze łatwiej jest zwierzyć się z problemów związanych z rekonfiguracją routera komuś bliskiemu, kto na dodatek będzie w stanie zrozumieć hermetyczny język administratorów.

To niestety bywa jedyną zaletą takich związków. Jak się bowiem okazuje, ten model rodziny nie zawsze się sprawdza. Małżeństwo, co prawda, dogaduje się doskonale (jak wynika z początkowego zdania tego felietonu, mają ten sam protokół transmisji), ale cierpią na tym obowiązki domowe, a przede wszystkim dzieci. Dla nich spędzanie wieczoru w serwerowni, odrabiając lekcje na podłodze, jest coraz powszechniejsze.

Jeszcze gorzej jest, gdy obie osoby często są w podróży. Stopień pogarszania się sytuacji uwidacznia się m.in. w postaci rosnących stosów prania. Pojawiają się propozycje, że łatwiej i taniej jest kupić nowe ubranie, niż poświęcić czas i wysiłek na zadbanie o wypranie starego. Mimo że sytuacje te należy zaliczyć do skrajności, coraz częściej miewają one miejsce.

Oczywiście wszystko zależy od stopnia dyspozycyjności, której wymaga od nas szef i na którą sami sobie pozwalamy. Jeśli nie będziemy wystarczająco stanowczy i zdyscyplinowani, telefony i e-maile od pracowników firmy będą trafiały do nas w dzień i w nocy, bez względu na porę i okoliczności. A to bezpośrednio prowadzi do rychłego rozpadu rodziny - okazuje się, że taniej jest wysłać dziecko samolotem do cioci w drugim krańcu kraju, pies lepiej rozpoznaje sąsiadów niż swoich państwa, a skrzynka na listy (ta fizyczna...) rozpada się od nadmiaru niewybieranej korespondencji.

Gdy już dojdzie do takiej sytuacji i nie bardzo wiemy co z nią zrobić (a zlikwidować przyczynę ciężko), warto przynajmniej stworzyć pewien zbiór zasad, których złamanie należy piętnować. Brak rozmów o pracy podczas posiłków czy brak pracy w weekend - to najbardziej podstawowe. Oczywiście, w zależności od przypadku, same nasuną się kolejne. Najważniejsze, aby ich przestrzegać. I zainstalować w domu system zdalnego dostępu do firmowej sieci.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200