Marketing

Współczesna technologia jest takim przełomem informacyjnym, jaki jeszcze nigdy w dziejach ludzkości nie miał miejsca. Czerpią korzyści z tego tytułu wszyscy, zarówno biznes ajak i zwykli użytkownicy.

Nie tylko sieci komputerowe, ale przede wszystkim łączność bezprzewodowa jest dużym udogodnieniem. Chodzisz człowieku po mieszkaniu z laptopem, a bezprzewodowy punkt dostępowy martwi się za ciebie, aby usługi sieciowe dostarczać. Lokalny Informatyk też oczywiście ma taki router bezprzewodowy u siebie w mieszkaniu. Zaletą urządzenia jest jego konfigurowalność, wadą natomiast to, że jest osiągalny zasięgiem przez innych bezprzewodowców na osiedlu. Ale od czego pomysłowość. Lokalny nazwał swoją sieć "lokalna" i nikt specjalnie już nie próbował się do niej podpinać, czego próby wcześniej czyniono mimo zabezpieczeń.

Lokalny mieszka nieopodal swojego miejsca zatrudnienia. Ma to szereg plusów, gdyż do pracy nie trzeba dojeżdżać. Są i minusy, bo odskocznia dosyć słaba. W ostatnim czasie Lokalny dostrzegł niespodziewanie jeszcze jeden plus - możliwość zdalnego dokuczania Dyrekcji, za którą nie przepadał. Postanowił zmienić nazwę swojej sieci na "hydraulik 604345231", gdzie numer był numerem telefonu Dyrekcji. Po pewnym czasie kampania reklamowa zaczęła działać, a w firmie, gdzie także używano WiFi, ktoś się zorientował w tej wrogiej propagandzie.

Zresztą, chyba pierwsza zorientowała się Dyrekcja, która zaczęła niespodziewanie telefonicznie przyjmować zupełnie bezsensowne zlecenia robót hydraulicznych. Ponadto Lokalny Informatyk wykazywał się wirusową zmiennością i zjadliwością, zmieniając co pewien czas prefiksujące numer hasła propagandowe na coraz wymyślniejsze. Było to w jego rękach orężem walki z uciskiem, wyzyskiem i niesprawiedliwością dziejową.

"Niech bym tego sk… dorwał!" - odgrażał się Szef. Na spotkaniach radzono jak by tu namierzyć siewcę wrogiej propagandy. Ktoś przytoczył rozwiązania z II wojny, kiedy to okupant miał przenośne urządzenia radiolokacyjne, pozwalające namierzyć nielegalne radiostacje. W sumie nic wielkiego nie wymyślono. Ktoś zaproponował, aby chodzić z laptopem po osiedlu mierząc siłę sygnału, co i owszem było jakimś zgrubnym rozwiązaniem, ale niezbyt dokładnym i w sumie nie doprowadzającym do niczego. Tym bardziej, że wykonawstwo powierzono nie komu innemu, jak tylko Lokalnemu. Sprawa rozwiązała się sama, gdy Lokalny ożenił się bogato i przeprowadził do willi rodzinnej swojej małżonki.

Jak widać dostatek finansowy potrafi rozwiązać wiele trudnych, wydawałoby się nierozwiązywalnych, spraw.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200