Luter

Doprawdy niezbyt rozumiem, czym dziś są wakacje. Wszyscy o nich mówią, jedni podobno już na nich byli, a drudzy dopiero zamierzają być, a ja - ani jedno, ani drugie. Gdybym jednak miał podać współczesną definicję wakacji, to jedyne wspólne dla wszystkich widzę w tym, że wakacje to okres, w którym dzieci nie chodzą do szkół.

Doprawdy niezbyt rozumiem, czym dziś są wakacje. Wszyscy o nich mówią, jedni podobno już na nich byli, a drudzy dopiero zamierzają być, a ja - ani jedno, ani drugie. Gdybym jednak miał podać współczesną definicję wakacji, to jedyne wspólne dla wszystkich widzę w tym, że wakacje to okres, w którym dzieci nie chodzą do szkół.

Tytułowe słowo tego felietonu nie jest nazwiskiem człowieka, który kiedyś listę swych dziewięćdziesięciu pięciu tez przybijał do bramy kościoła w Wittenberdze. Oznacza za to wyznawcę religii, której człowiek ten dał początek. Luter więc. A jak Luter, to z Wisły. A jak z Wisły - to musi, że Pilch (niech łaskawe Czytelniczki i szanowni Czytelnicy zauważą, że przystępuję do wywiązania się z wcześniejszych obietnic). Tak więc powiedzieliśmy - Pilch. Z Wisły. Luter, co sam co chwila podkreśla.

Nie wiem, czy gdzieś w tym kraju, ale zapewne jednak gdzieś, słowo "luter" występuje jako, no może nie od razu obelga, ale coś takiego jak zapamiętane przeze mnie z dzieciństwa znaczenie słowa "żyd". Wtedy, gdy ktoś z nas, nawet przez najzwyklejsze zapomnienie, nie zdjął czapki do jedzenia, zaraz znajdowali się tacy, którzy wołali nań: żyd, żyd... Długo, bardzo długo nie mogłem pojąć, o co w tym chodzi i dlaczego wystarczało powiedzieć "żyd", aby komuś ubliżyć.

Luter z Wisły. Podoba mi się to połączenie i powtarzam je z lubością równej tej, z jaką Siemion - w swej życiowej roli - powtarzał imię i nazwisko bohatera monodramy Oskarżony według Dymnego, co telewizja pokazywała pod koniec lat 60. i co na własne oczy oglądałem. Nie wypada mi, bezbożnikowi, wypowiadać się w sprawach religii, toteż dla mnie tym, co wyróżnia Lutrów (termin za Pilchem!), jest stosunek do pracy, co zresztą u Pilcha - i wcale nie między wierszami - łatwo wyczytać.

Zobaczmy jednak sami. Oto próbka: "Jeśli w prawdziwej pracy jest pierwiastek miłosnego uniesienia (a jest, nie pierwiastek, lecz zasada), jeśli tedy pracę z miłością porównać, to da się powiedzieć, że praca bez satysfakcji i bez zapłaty jest jak miłość płatna, technologicznie robi się to samo, a przecież jest to daremne". Tak przy okazji - czy pisanie P. nie jest poezją na odwrót? Podczas gdy poeci dążą do największego skrótu, czego przypadkiem skrajnym byłoby powiedzieć wszystko, nie mówiąc niczego, tu mamy formę celowo długą, choć pełną metafor, z zamierzenia rozciągniętą, tak jakby żal było porzucić właśnie powstałą konstrukcję stylis-tyczną albo dopiero co odkryte skojarzenie, więc trzeba się nim pobawić, nacieszyć jego urodą, choć przez chwilę chronić przed nieuniknionym skutkiem ulotności. A potem wyprowadzić z niego następne i jeszcze jedno, by za moment znów wrócić do tego pierwszego, bo przecież szkoda ot tak, po prostu raz na zawsze je zostawić.

Praca więc. O której bardzo mądrzy fachowcy powiadają, że przyjdzie nam w życiu zmieniać ją ileś tam razy, zmieniając po drodze jeszcze i zawód. A przecież już tylko z cytowanego fragmentu wynika, że praca ot taka, pierwsza lepsza, daje mniej, i to daje mniej obu stronom. Niech więc ktoś zaprzęgnie ile trzeba komputerów i wyliczy, ile tracimy tylko dlatego że przypadkowe, a nie lubiane zajęcia wykonujemy zaledwie poprawnie. Bo można technologicznie robić niby to samo, ale cała daremność tego wysiłku bierze się stąd, że nie jest on niczym poza wysiłkiem, poza zwyczajną uciążliwością, tym bardziej właśnie dotkliwą, że daremną, a daremną, bo pozbawioną tego pierwiastka miłosnego uniesienia...

W ten sposób, bez zamierzenia, ale jednak, przybliżyłem się do innej prozy, takiej jednak, która, przynajmniej dla mnie, ma z Pilchem coś niemal metafizycznie wspólnego. O tym, co to takiego - w kolejnym wakacyjnym odcinku.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200