Listy do redakcji

Postanowiłem dodać swój komentarz do rozmowy z Ewą Bielicką, psychologiem z Pracowni Psychologicznej Polskiego Koncernu Naftowego Orlen w Płocku (CW nr 6/2001). Podczas lektury zaskoczyła mnie jednostronność oceny oraz brak krytycyzmu pani psycholog, szczególnie trudna do zrozumienia u osoby reprezentującej bardzo "humanistyczny" zawód.

Postanowiłem dodać swój komentarz do rozmowy z Ewą Bielicką, psychologiem z Pracowni Psychologicznej Polskiego Koncernu Naftowego Orlen w Płocku (CW nr 6/2001). Podczas lektury zaskoczyła mnie jednostronność oceny oraz brak krytycyzmu pani psycholog, szczególnie trudna do zrozumienia u osoby reprezentującej bardzo "humanistyczny" zawód.

Informatycy "...nie potrafią nawiązać kontaktu i porozumieć się z innymi osobami, zarówno w mowie, jak i w piśmie". Nie znają języka polskiego? Są niepiśmienni? Przecież bez matury nie można studiować informatyki. Poza tym informatyki też uczymy się za pomocą języka (polskiego, angielskiego i innych).

"Oprócz wspomnianych problemów, występuje u nich również tzw. zawężona zdolność posługiwania się doświadczeniami w innych dziedzinach". Dlaczego od razu zawężona zdolność. Może po prostu nie chcą, nie mają ochoty lub ich to nie interesuje. Ciekawe, czy pani psycholog przenosi swoje doświadczenia np. do informatyki.

Pani psycholog bardzo jednoznacznie ocenia problemy w komunikacji z informatykami. Podobno te problemy są wynikiem tylko i wyłącznie nie rozwiniętych umiejętności komunikacyjnych informatyków. Jako przykład pani psycholog podaje problem opracowania programu. "Chcieliśmy kiedyś wykonać w pracowni program do porządkowa- nia naszych wyników i wiadomości. Przychodziło trzech informatyków, ale i tak sprawa nie posuwała się naprzód. (...) Dopiero czwarty zrozumiał o co chodzi". W innym miejscu czytamy: "Kiedy chciałam kupić sobie komputer, chodziłam od sklepu do sklepu i w ogóle nie mogłam dogadać się ze sprzedawcami". Zaskakuje to, że pani psycholog jako przyczynę tych problemów podaje problemy komunikacyjne informatyków. Równie prawdopodobnie może to być efektem niewielkiej wiedzy pani psycholog o komputerach lub braku umiejętności określenia swoich oczekiwań. "Wreszcie trafiłam na takiego, który umiał mi niektóre rzeczy wyjaśnić. Mówiąc o zasadach rozmieszczania plików na dysku, podarł na kawałeczki kartkę papieru, a potem układał je w odpowiedni sposób na stole. Sposoby mogą być jak widać proste. Trzeba o nich pomyśleć i podsunąć je informatykom". Chciałem tylko zauważyć, że to nie pani psycholog pomyślała tym razem, tylko informatyk wymyślił ten sposób wyjaśnienia i podsunął go pani psycholog. Czyli po której stronie tkwi problem?

Na podstawie osobistych doświadczeń mogę stwierdzić, że często przyczyna braku porozumienia tkwi w niewielkiej wiedzy użytkowników o komputerach. Niezależnie od języka, użytkownicy nie potrafią określić, czego chcą, czego mogą oczekiwać od systemów informatycznych i od samych informatyków. Mają często nierealne wyobrażenia o tym, w jaki sposób komputery mogą im pomóc. Można zadać pytanie, czy braki "humanistyczne" informatyków są ważniejszym problemem niż niski poziom wiedzy informatycznej w społeczeństwie oraz co będzie większym problemem w najbliższej przyszłości.

Pani psycholog bardzo podkreśla znaczenie pracy grupowej. "Skończył się już czas samotnych geniuszy. Pożądane efekty przynosi przede wszystkim praca grupowa". Chciałem zauważyć, że większość wartościowych osiągnięć, historycznych i współczesnych jest często dziełem wybitnych indywidualności. Nikomu chyba do tej pory nie udało się stworzyć dobrze zorganizowanego zespołu, którego osiągnięciem jest np. stworzenie wybitnej opery, teorii matematycznej czy koncepcji ekonomicznej. Owszem, do realizacji ambitnych celów niezbędna jest praca zespołowa. Jednak bez dobrych pomysłów i idei jednostek niewiele chyba by stworzono. Nawet największe współczesne koncerny powstały dzięki indywidualności i oryginalności ich założycieli.

Artur Drężek

niezależny informatyk

Niemoc kalifornijska

Protestuję przeciwko wnioskom zawartym w artykule Krzysztofa Szymborskiego Niemoc kalifornijska (CW nr 5/2001). Gospodarka energetyczna w Kalifornii to nie wolny rynek, ale socjalizm w czystej postaci. Nakaz sprzedaży energii tylko poprzez CPExchange przypomina system skupu płodów rolnych w PRL-u. Tylko w określonych miejscach, tylko po ustalonych cenach i wszystko dla ochrony konsumentów (ludu pracującego). I w PRL, i w Kalifornii nastąpiła katastrofa.

Czy przewidywana przeprowadzka firm z Kalifornii nie przypomina "przeprowadzki" przedsiębiorczych Polaków na Zachód w czasach PRL-u?

Eugeniusz Skubacz

Zabrze

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200