Listy

Sprowokowany zostałem do napisania listu po przeczytaniu artykułu Tomasza Byzi 'Przychodzi informatyk do lekarza' (CW nr 30/99).

Sprowokowany zostałem do napisania listu po przeczytaniu artykułu Tomasza Byzi 'Przychodzi informatyk do lekarza' (CW nr 30/99).

Poruszył mnie fakt, że przytaczane w artykule anegdotki dotyczą również mnie. Na co dzień jestem pracownikiem firmy informatycznej, w której organizacja pracy jest - że użyję języka potocznego - do bani i że użyję slangu - lokuje się poniżej wszelkich możliwych poziomów CMM. Miałem przyjemność uczestniczyć w serii wewnątrzzakładowych dyskusji na temat organizacji pracy działu oprogramowania - moderowanych, a jakże, przez konsultantów z firmy... - ale czy to ważne.

Z ciągnących się rozmów nic nie wynikało, oprócz tego, że musimy poprawić procesy wytwórcze. Zastanawiające, jak można poprawić coś, co nie istnieje? Chaos mamy za darmo - bez wydawania pieniędzy za konsultację. I nikt nie jest w stanie nam pomóc - nawet my sami - tym bardziej że tego nie chcemy.

Rozwiązanie jawi się jedno: wystarczy ignorować problemy, a one przestaną istnieć. Wszystko jest tylko kwestią świadomości lub jej braku. Co z tego wynika? Nic! Poza faktem, że jeżeli się coś ignoruje, to samemu można zostać zignorowanym w przyszłości. No, ale do tego czasu można zgarnąć tyle kasy! Czyżbym kogoś oburzył? No nie bądźmy hipokrytami! Myślę sobie, że nikogo nie obchodzą moje dygresje ani doświadczenia, i zdrowy to objaw.

To, co jest istotne i czym chciałem się podzielić z Czytelnikami, to impuls, który mną kierował. Denerwuje mnie, jako czytelnika, fakt, że wymieniony artykuł jest typową gazetową, za przeproszeniem i nikogo nie obrażając, "zapchajdziurą", wypełniającą miejsce pomiędzy specyfikacjami nowych produktów a reklamami produktów już wychodzących z użycia. I co bardziej mnie denerwuje, to że "typową", a nie że "zapchajdziurą".

Opisywanie analogii pomiędzy pracą konsultanta IT a pracą lekarza jest niewątpliwie trafne, ale czy warto robić z tego tekst na 3 szpalty, nie licząc reklam?

Bulwersuje mnie również fakt, że felietoniści Computerworld nie mogą pozbyć się mentorskiego (dydaktycznego, pedagogicznego...) tonu, doświadczonych życiem wyg, a swoimi wypowiedziami notorycznie obrażają lub, co gorzej, zanudzają czytelników. Apeluję, grożę i proszę więc o artykuły: dowcipne i poważne, aktualne i ponadczasowe, rzetelne i z przymrużeniem oka, branżowe i ogólne - tylko nie nudne! Uważam, że po ciężkiej 12-godzinnej biurowej pracy, jako Specjalista Komputerowy (o wiele precyzyjniejszy zwrot niż informatyk), mam do tego prawo.

Grzegorz Sopoliński

<hr size=1 noshade>

Chciałbym odnieść się do artykułu o nieudanych projektach informatycznych ("Przychodzi informatyk do lekarza" CW nr 30/99). Na podstawie moich doświadczeń zawodowych (ponad 3 lata jako wdrożeniowiec) muszę stwierdzić jedną rzecz - to, czy wdrożenie zakończy się sukcesem, w ogromnym stopniu zależy od klienta. Klienci nie wiedzą czego chcą. Klienci chcą mieć nowy i stary system, żeby tylko nie musieli się uczyć na nowo, a także nie chcą zmieniać struktury, obiegu dokumentów itp. Chciałbym wyrazić pogląd, że gdyby komuś się tylko chciało chcieć w firmie i ta osoba miała jakąś siłę przebicia to projekt informatyczny zupełnie inaczej by wyglądał. Wszystko rozbija się o ludzi i pieniądze. Jeżeli chodzi o pieniądze, na ogół jednak są. Zdarzają się oczywiście firmy z olbrzymimi potrzebami i wymaganiami stawianymi systemom informatycznym i z małymi pieniędzmi z nimi jest zawsze największy kłopot. Zachowują się jakby ktoś ich obrażał, oferując "takie dziadostwo".

Bardzo często klienci posługują się jedynie hasłami zasłyszanymi czy gdzieś przeczytanymi. Brak wiedzy jest straszny i odzwierciedla się później i na kliencie, i na dostawcy.

Inną sprawą jest korupcja - strasznie dużo oprogramowania sprzedaje się dzięki łapówkom. Generalnie temat jest smutny. Minie jeszcze trochę czasu zanim świadomość co to jest system informatyczny i jak można go w przedsiębiorstwie wykorzystać do zwiększenia efektywności będzie powszechna.

I tym smutnym akcentem chciałbym zakończyć swój wywód.

Dariusz Myśliwiec

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200