Listy

Przygotować systemy do prawidłowego działania w roku 2000 musimy wszyscy (jeżeli ktoś tego nie zrobi, to na własną odpowiedzialność, chociaż może pośrednio zaszkodzić tym swoim partnerom).

Przygotować systemy do prawidłowego działania w roku 2000 musimy wszyscy (jeżeli ktoś tego nie zrobi, to na własną odpowiedzialność, chociaż może pośrednio zaszkodzić tym swoim partnerom).

Wskazujecie na to od dawna. Przyznam, że zaskoczył mnie artykuł "Kto ma płacić" (nr 39 Computerworlda z br.). Zaskoczył w tym znaczeniu, że nie spodziewałem się, iż problem ten ktoś poruszy.

Trudno odmówić racji komentarzom zamieszczonym w artykule. Każdy z komentatorów w pewien sposób ma rację. Jeśli mogę podzielić się moją opinią, chciałbym przyklasnąć Krzysztofowi Hellerowi, który mówi, że błędy tego rodzaju powinny być usuwane przez producentów. Tak byłoby w normalnej sytuacji. Nie można ukrywać, że to ich błąd. Jednak problem ma dalej dwa oblicza.

Pierwsze to słabe lobby użytkowników, którzy dali się zapędzić w kozi róg i dziś są pouczani przez tych, którzy tego bałaganu narobili. Drugie to fakt, że gdyby obciążyć firmy informatyczne kosztami związanymi z przygotowaniem systemów do roku 2000, niewiele z nich ostałoby się na rynku.

Zastanawia mnie jednak, dlaczego nikt nie zaproponował wspólnego ponoszenia kosztów tych inwestycji.

Marek Żak

Poznań

Konfrontacje i sprawdziany

Dzięki Internetowi i uprzejmości moich przyjaciół w Polsce mogłem przeczytać artykuł o takich, jak ja, czyli o Polakach pracujących w Stanach Zjednoczonych (pracuję tu pięć lat). Nie ze wszystkimi tezami przedstawionymi w artykule Antoniego Bielewicza "Konfrontacje i sprawdziany" (nr 38 Computerworlda z br.) mogę się zgodzić. Z pewnością jednak z poglądem, że praca tutaj jest doskonałym sposobem na weryfikację swoich umiejętności, nie mogę polemizować. Wiem, że nie tylko moja firma pracuje wykorzystując najnowsze technologie. Wielu znajomych informatyków również ma stały dostęp do najnowszych systemów informatycznych. Porównując moją pracę w Polsce, obserwuję też, że stosowane tu rozwiązania mają nieporównywalnie większą skalę, a tym samym stanowią większe wyzwanie zawodowe. Z informacji dochodzących do mnie z kraju wiem, że i u nas rośnie ranga informatyki. Tu odczuwam to także przez docenienie mnie przez użytkowników i kierownictwo. Takiego poczucia nie miałem w Polsce, choć pracowałem w firmie stosującej, jak na tamte lata, poważne rozwiązania informatyczne.

Nie mogę się jednak do końca zgodzić z tezą o lepszym przygotowaniu polskich informatyków, wypowiedzianą również przez Polaka pracującego w USA. Mnie nie wystarczyła wiedza teoretyczna, niestety, a bardzo brakowało, przynajmniej na początku, umiejętności. Moi koledzy Amerykanie znacznie lepiej radzili sobie z wykonywaniem postawionych przed nimi zadań.

W najbliższej przyszłości mam zamiar powrócić do kraju i nie żałuję spędzonych tu lat. Chociażby z tego względu, że zdobyłem nowe doświadczenia.

Janusz Leszczyński

Boston

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200