Kwestia przyzwyczajenia

Po pięciu miesiącach podróżowania znowu trafiamy do kraju białego człowieka i świata alfabetu łacińskiego. Pierwsze, co rzuca się w oczy po paru godzinach pobytu w Nowej Zelandii, to brak oznak ubóstwa, którego ślady w Azji widać niemalże na każdym kroku.

Po pięciu miesiącach podróżowania znowu trafiamy do kraju białego człowieka i świata alfabetu łacińskiego. Pierwsze, co rzuca się w oczy po paru godzinach pobytu w Nowej Zelandii, to brak oznak ubóstwa, którego ślady w Azji widać niemalże na każdym kroku.

Jadąc z lotniska do centrum Auckland, przejeżdżamy przez dzielnice zamieszkiwane przez biednych. Od razu widać, że tutaj biedę mierzy się inaczej niż w Azji.

Zamożność tego miejsca odczuwamy szybko na własnej skórze. Rozglądamy się za najlepszymi sposobami przemieszczania się po kraju. Dla dwóch osób podróżowanie liniami autobusowymi i kolejami jest tak samo kosztowne, jak wynajęcie średniej klasy samochodu. Bez większego namysłu oddajemy się luksusowi podróżowania własnymi czterema kółkami.

Zasiadam za kierownicą i... zaczyna się. Szukając drążka zmiany biegów, prawa ręka trafia na klamkę od drzwi. Nieporadna lewa ręka wymaga dużej uwagi, by przejść z "dwójki" na "trójkę". Przy zmianie pasa ruchu oczy odruchowo szukają bocznego lusterka z lewej strony kierownicy. Przejazd przez skrzyżowanie wymaga nie lada skupienia. Chwila rozkojarzenia i skręt w boczną uliczkę sygnalizujemy włączeniem wycieraczek lub co gorsza wpychamy się pod prąd na pas ruchu w przeciwnym kierunku. Człowiek jest zupełnie bezradny wobec siły swoich przyzwyczajeń.

Zupełnie podobne uczucie miałem, zasiadając pierwszy raz za klawiaturą komputera. Ponieważ wcześniej nauczyłem się pisać na polskiej maszynie do pisania, notorycznie więc myliłem "Y" i "Z". Zanim człowiek zdążył pomyśleć, już palec lądował nie na tym klawiszu, co trzeba. Polskie litery nie były jeszcze wówczas takim problemem. Edytory tekstu dopiero powstawały, a kompilatorom nie były one do niczego potrzebne.

Natomiast nieoczekiwanie stały się problemem teraz, gdy wyjechałem z kraju. Przyzwyczaiłem się już do stukania w klawisz "Alt", więc i tutaj odruchowo sięgam po niego. Oczywiście nie daje to pożądanego rezultatu, powoli więc przyzwyczajam się do kaleczenia polskiego języka.

Nasze ukochane ogonki stały się problemem w jeszcze innym, zupełnie nieoczekiwanym miejscu. Któregoś dnia nasza strona domowa "się rozjechała". Zniknęły niektóre znaczniki HTML-owe. Po krótkim dochodzeniu okazało się, że online'owy edytor tekstu uruchomiony w przeglądarce interpretował całe sekwencje znaków zawierające polskie litery jako... znaki alfabetu japońskiego.

Zacząłem więc przyglądać się, jak Japończycy radzą sobie ze swoimi krzaczkami. Wyższa szkoła jazdy! Pod każdym klawiszem kryje się kilka znaków, które osiąga się przez wielokrotne stukanie w klawisz. Co jakiś czas na ekranie pojawia się okienko z listą znaków do wyboru. Ponadto niektóre ciągi znaków automatycznie zamieniają się w jeden znak. Wygląda to zabawnie, gdy nagle cała linijka tekstu znika z ekranu.

Wydawać by się mogło, że u początku XXI wieku kwestia znaków narodowych nie powinna być już żadnym problemem. Ale wszystko wskazuje na to, że jest, i że to, czego możemy się spodziewać, to tylko eskalacji problemu. Pojawiają się oto bowiem nazwy domen pisane z użyciem znaków narodowych. Jednoznaczność nazw ma zapewnić ich przekodowywanie na odpowiadający im ciąg znaków ASCII. To jednak, jak twierdzą niektórzy, będzie prowadzić do dublowania się nazw.

Gdy przypomnę sobie, jak u nas próbowano rozwiązać znacznie prostszy problem kodowania polskich liter, to przyznać muszę, że jest czego się obawiać. I pomyśleć, że gdyby Amerykanie wymyślając komputery nie byli tak przyzwyczajeni do swoich 26 liter alfabetu, to życie mogłoby być odrobinę łatwiejsze. Na razie staram się omijać komputery z zainstalowaną obsługą japońskiego.

Nowa Zelandia, Auckland, 27 lutego 2001 r.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200