Kszoki i ptoki

W czasie wakacji oprowadzałem znajomych po uczelni, na której pracuję. Oczywiście uśmiali się jak norki z galerii studenckich dowcipów, którym to wybrykom żaków poświęcono nie tylko kilka nisz na korytarzu zwanym nieskończoną milą, ale także specjalny pokój-muzeum oraz stronę w Internecie ( http://hacks.mit.edu/ ). Cóż, każdy lubi dowcipy. Kiedy jednak przechodziliśmy przez główny budynek, jeden ze znajomych zobaczył tablicę informującą o remoncie pokoju im. Busha i natychmiast zażartował, że jesteśmy szybcy w honorowaniu Jerzego W. Zrobiło mi się przykro, nie dlatego bym kochał urzędującego prezydenta USA, ale dlatego że mój znajomy, z wykształcenia komputerowiec, powinien był wiedzieć kim był ów Bush, którego nazwisko zdobi jedną z sal wykładowych MIT.

W czasie wakacji oprowadzałem znajomych po uczelni, na której pracuję. Oczywiście uśmiali się jak norki z galerii studenckich dowcipów, którym to wybrykom żaków poświęcono nie tylko kilka nisz na korytarzu zwanym nieskończoną milą, ale także specjalny pokój-muzeum oraz stronę w Internecie (http://hacks.mit.edu/ ). Cóż, każdy lubi dowcipy. Kiedy jednak przechodziliśmy przez główny budynek, jeden ze znajomych zobaczył tablicę informującą o remoncie pokoju im. Busha i natychmiast zażartował, że jesteśmy szybcy w honorowaniu Jerzego W. Zrobiło mi się przykro, nie dlatego bym kochał urzędującego prezydenta USA, ale dlatego że mój znajomy, z wykształcenia komputerowiec, powinien był wiedzieć kim był ów Bush, którego nazwisko zdobi jedną z sal wykładowych MIT.

Otóż, tak to już jest na tym najlepszym ze światów, że nawet fachowcy nie znają historii światowej nauki. Owszem, każdy patafian wie, że Einstein wymyślił relatywizm, zaś Newtonowi jabłko spadło na głowę, ale na tym koniec. Z kolei nazwisko "Bush" jest stosunkowo popularne w Stanach Zjednoczonych: przeszukanie danych ze spisu powszechnego pokazuje, że jest to 304. nazwisko co do częstotliwości występowania (http://www.census.gov/genealogy/www/namesearch.html ). Stąd pewnie reakcja mego znajomego, niestety, trafiająca kompletnie kulą w płot. Kim więc był ów pan Krzak, któremu uczelnia techniczna poświęciła prestiżową salę? Można domniemywać, że był zasłużonym inżynierem. I rzeczywiście był, ale znacznie więcej niż tylko inżynierem.

Vannevar Bush, gdyż o nim mowa w tym felietonie, był wynalazcą, profesorem uczelni, doradcą rządu w okresie dwu wojen światowych oraz twórcą nowoczesnego systemu finansowania przez rząd rozwoju nauki (granty). Te obszary działania wystarczyłyby pewnie do nazwania sali nazwiskiem tak aktywnego człowieka. Komputerowcy powinni jednak pamiętać

Busha za jeden artykuł, który pisał wiele lat i opublikował w czasopiśmie bardziej literacko-politycznym niż technicznym. Nawet tytuł publikacji niewiele miał wspólnego z techniką cyfrową: As We May Think (http://www.theatlantic.com/unbound/flashbks/computer/bushf.htm ). Nie wiem, czy istnieje polskie tłumaczenie tekstu Busha, ale myślę, że jego lektura powinna być obowiązkowa, choćby na lektoracie angielskiego, w co trudno jednak uwierzyć, słysząc o polskiej młodzieży, która terroryzuje i bije nauczycieli.

Tak naprawdę wizja Memexu, precyzyjnie przedstawiona przez Busha, to nic innego jak opis Internetu językiem czasów, gdy istniało zaledwie kilka komputerów wielkości hal fabrycznych, a o sieciach oplatających cały świat nawet nie sposób było marzyć. A jednak wizja ta, co przyznają wszyscy zainteresowani, to był początek Internetu, na wiele lat przedtem zanim "wymyślił" go kandydat na prezydenta Al Gore, o co posądzenie było częścią walki przedwyborczej z innym Bushem w roku 2000 (http://www.perkel.com/politics/gore/internet.htm ). Tymczasem Vannevar Bush pojawia się jako prawdziwy pionier Internetu w każdej porządnej historii tego medium (http://www.ibiblio.org/pioneers/bush.html ). Nie wiem, czy w odnowionej sali im. Busha będzie wspominana jego rola w inspirowaniu technologii, która zmieniła oblicze świata, ale wiem, że trzeba latać bardzo wysoko, aby widzieć i mieć tak szerokie horyzonty.

Większość z nas jest jak krzaki, pozostajemy w jednym miejscu przez całe życie, w każdym razie metaforycznie, jeśli nie fizycznie.

Na szczęście dla ludzkości niektórzy wylatują ponad poziomy. Powinniśmy o nich pamiętać, bo zawdzięczamy im postęp i rozwój. Dowcipy z nazwiska pozostawmy uczniom.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200