(Jedno)razowiec

Wzrastanie w kraju, w którym brakowało wielu rzeczy, pozostawia trwałe ślady. Zbieram więc druciki oraz gumki-recepturki, a także "bąbelkowane" opakowania z przesyłek, bo "mogą się przydać". Nie jest to cecha osobowa, bo wielu moich znajomych z pokolenia wyżu demograficznego zachowuje się podobnie, kolekcjonując śrubki, woreczki plastikowe, gazety.

Wzrastanie w kraju, w którym brakowało wielu rzeczy, pozostawia trwałe ślady. Zbieram więc druciki oraz gumki-recepturki, a także "bąbelkowane" opakowania z przesyłek, bo "mogą się przydać". Nie jest to cecha osobowa, bo wielu moich znajomych z pokolenia wyżu demograficznego zachowuje się podobnie, kolekcjonując śrubki, woreczki plastikowe, gazety.

Starsze pokolenia dotknęła ta sama mania. Moja Babka zbierała stare czajniki, co okazało się zbawienne, gdy przez nieuwagę moja Matka spaliła kolejne dwa, a nie można było kupić nowego. Nie jest to także cecha narodowa, bo mam współpracownika z Gwatemali, który kolekcjonuje druciki, służące do owijania kabli komputerowych. Ostatnio jego kolekcja okazała się jak znalazł podczas porządkowania okablowania dużego zestawu komputerowego.

Wydaje się jednak, że powoli zbliżamy się do epoki, w której już nie tylko proste przedmioty i opakowania, ale najbardziej wyrafinowane i złożone urządzenia będą jednorazowe, tak jak mamy jednorazowe maszynki do golenia, którymi wszakże można ogolić się dwa albo trzy razy, choć nikt nie próbuje ich ostrzyć. Otóż spadek cen na żelastwo komputerowe spowodował, że nie bardzo opłaca się reperować ani udoskonalać starych i zużytych peryferii. Pierwsze doświadczyły tego dyski. Od lat nikt ich nie reperuje, a diabelski postęp techniczny powoduje, że marzenie wielu sprzed 8 lat, tj. dysk 200 MB, dziś nie znajduje chętnych, bo najmniejszy dostępny na rynku to 4 GB, czyli 20 razy większy. Następne w kolejce ustawiły się drukarki atramentowe. Gdy cena kolorowego modelu spadła do ok. 100 USD, to okazało się, że jednorazowy pojemnik z tuszem jest prawdziwym generatorem kosztu.

Tak więc pojawiły się zestawy do napełniania pustych wkładów, gdy tymczasem same drukarki wyrzuca się w przypadku jakiejkolwiek poważniejszej awarii. Całkowite odwrócenie sytuacji, tym bardziej że pojawienie się nowego standardu złącza, czyli USB, spowodowało zalew rynku używanymi drukarkami, do których nie warto kupować przejściówki. Jednocześnie nikt już nawet nie wspomina modeli monochromatycznych, ponieważ po prostu nie ma ich na rynku. Nowe komputery sprzedawane są w zestawach z drukarkami, rynek wtórny więc raptownie się skończył.

Ostatnio do kolekcji jednorazówek dołączają skanery. Jeszcze kilka lat temu najtańszy 24-bitowy skaner o rozdzielczości 200 dpi kosztował majątek. Dzięki postępowi w miniaturyzacji i uproszczeniom konstrukcyjnym dziś za 80 USD można kupić urządzenie całkowicie wystarczające do typowego użytku domowego. Jest oczywiste, że przy takiej cenie nawet wymiana żarówki w skanerze przestaje się opłacać, gdyż serwis życzy sobie kilkadziesiąt dolarów za każdą rozpoczętą godzinę pracy, a przecież żarówka też kosztuje. Przed kilkoma laty jeden z moich przyjaciół długo nie mógł zrozumieć, dlaczego dobry telewizor kosztuje mniej niż wymiana kineskopu w podobnym modelu.

Teraz szybkimi krokami zbliżamy się do momentu, gdy komputer stanie się takim samym narzędziem jak długopis jednorazowy. Będziemy go kupowali albo raczej dostawali wraz z połączeniem internetowym, tak jak kupuje się rajstopy, by je wyrzucić po pewnym czasie, bo koszty łatania są większe niż cena wyprodukowania. Ciekawe, czy podobnie jak z długopisami i pończochami pojawią się małe warsztaciki, w których nieco staroświeccy właściciele będą reperowali całkiem przecież dobre komputerki, tak jak napełniało się długopisy i reperowało nylony. Może wręcz będą to ci sami ludzie, którzy zmienią zawód? A ja będę miał co zbierać!

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200