Jak to z sieciami bywa

Z końcem czerwca odbyła się w Szczyrku X Górska Szkoła Polskiego Towarzystwa Informatycznego. Uczestników przyjechało sporo (ponad 120 osób), więc i sala wykładowa przez większość czasu była wypełniona. Na konferencji zdecydowaną przewagę nad komercyjnymi prezentacjami uzyskał aspekt naukowy, co chyba należy uznać za dobry znak.

Z końcem czerwca odbyła się w Szczyrku X Górska Szkoła Polskiego Towarzystwa Informatycznego. Uczestników przyjechało sporo (ponad 120 osób), więc i sala wykładowa przez większość czasu była wypełniona. Na konferencji zdecydowaną przewagę nad komercyjnymi prezentacjami uzyskał aspekt naukowy, co chyba należy uznać za dobry znak.

Komercja dawała jednak znać o sobie podczas wykładów, gdy raz po raz odzywały się melodyjki telefonów komórkowych. Moim zdaniem udając się do teatru, opery, kościoła i na odczyty, powinno wyłączać się tego typu urządzenia, ale może zbytnim jestem idealistą, jeżeli o bon ton chodzi. W każdym razie swój telefon wyłączałem przebywając na sali wykładowej, co jak się później okazało, było i tak obojętne.

Konferencja odbywała się bowiem w deszczowej aurze i zakłócenia atmosferyczne nie pozostały bez wpływu na telefonię komórkową. Praktycznie przez dwa dni sieć Era działała wyrywkowo (działa - nie działa, z częstotliwością zmian od kilku do kilkunastu sekund). Tak więc połączenie się z abonentem kończyło się w najlepszym razie po słowie "halo". Prawdopodobnie nastąpiło uszkodzenie nadajnika, który - mimo że widoczny gołym okiem - generował sygnał słaby i zmienny. Po przeprowadzeniu badań empirycznych wśród posiadaczy aparatów komórkowych, okazało się, że pozostałe sieci (Plus i Centertel) sprawowały się nienagannie.

Niektórzy, zniecierpliwieni brakiem łączności, zaopatrzyli się w końcu w karty magnetyczne do stacjonarnych telefonów, a ja z uporem maniaka chodziłem po Szczyrku, badając, z którego miejsca mógłbym wreszcie uzyskać połączenie. Jako umysł analityczny, zacząłem poszukiwać zależności między natężeniem zachmurzenia a mocą sygnału, stwierdziwszy jedynie, że jak na barometr urządzenie komórkowe jest trochę za drogie. Wreszcie po dwóch dniach problemy ustąpiły. Najwyraźniej usterka została usunięta.

Z powyższego wynikają pewne wnioski. Po pierwsze, brak szybkiej reakcji serwisu powoduje duże problemy dla użytkownika. Dotyczy to wszystkich współczesnych środków technicznych, w tym informatyki także, zwłaszcza w środowisku lokalnych i rozległych sieci komputerowych. Ograniczanie się do jednej drogi wymiany informacji przy braku stosownych procedur awaryjnych nie jest najbezpieczniejszym rozwiązaniem, co powinno być szczególnie brane pod uwagę przy systemach o dużym znaczeniu dla ciągłości pracy.

Drugie spostrzeżenie, jakie zaświtało w mojej głowie, to fakt typowego zachowania w przypadkach awaryjnych: jeśli nie działa, to spróbować jeszcze raz i jeszcze raz, a dopiero później skonsultować. Nie z powietrza wzięła się więc anegdota, mówiąca, że gdy informatyk nie potrafi uruchomić samochodu, to wysiada z niego, po czym wsiada i ponownie próbuje.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200