Jak pisać, to pisać

Wielu ludzi używa komputera jako ekwiwalentu maszyny do pisania. Nie ma w tym nic zdrożnego, bo jest to narzędzie jak najbardziej godne polecenia, chociaż nie tylko do tego celu. Udało mi się w życiu odżegnać kilka starszych osób parających się zawodowo pisaniem od przesiadki na komputer, który to cel jakimś dziwnym trafem zaczął im przyświecać po siedemdziesiątce.

Wielu ludzi używa komputera jako ekwiwalentu maszyny do pisania. Nie ma w tym nic zdrożnego, bo jest to narzędzie jak najbardziej godne polecenia, chociaż nie tylko do tego celu. Udało mi się w życiu odżegnać kilka starszych osób parających się zawodowo pisaniem od przesiadki na komputer, który to cel jakimś dziwnym trafem zaczął im przyświecać po siedemdziesiątce.

Uzasadnienie z mojej strony było trywialnie proste i uczciwe - zamiast myśleć co pisać, będziesz myślał jak to robić. Pewien automatyzm wynikający z wieloletnich nawyków bierze w łeb przy zetknięciu z zupełnie inną technologią - zaczyna się rozgrywka pomiędzy niedoświadczonym użytkownikiem a psotnymi chochlikami, które zdaniem laików lubią zagnieżdżać się w komputerach. Dzień pracy, który dotychczas rozpoczynał się od wkręcenia czystej kartki papieru do maszyny bądź odnalezienia maszynopisu z dnia poprzedniego, w tym wypadku przypominałby poszukiwanie zapisanych lub nie zapisanych dokumentów na dysku, wydzwanianie po znajomych obytych z komputerami - bo pojawił się jakiś komunikat, okno informacyjne, okno wyboru, z którymi nie wiadomo co począć. Uważam, że w pewnym wieku zmiana środowiska jest niewskazana, także jeśli odnosi się to do używanych na co dzień narzędzi. Inwestycje należy robić w stosownym momencie, jeśli ma się podstawy sądzić, że zdążą się one przynajmniej zamortyzować.

Jestem doświadczonym informatykiem, w związku z czym komputera używam zwykle do innych celów niż pisanie dokumentów tekstowych. Ilość instrukcji napisanych przeze mnie programów przewyższa niewspółmiernie ilość tzw. czystego tekstu ogólnego przeznaczenia, w poczet czego zaliczam także cotygodniowe felietony. Korzystając z edytorów tekstowych, wyrobiłem sobie zdanie na ich temat i jedna rzecz bardzo mnie denerwuje, a mianowicie reakcje na przypadkowo naciśnięte skróty klawiszowe. Reakcje są oczywiście jak najbardziej adekwatne w stosunku do bodźca je wywołującego, chociaż kontekst nie jest właściwy.

Oprogramowanie nie jest w stanie właściwie zinterpretować moich intencji, bo cokolwiek by powiedzieć intuicji ono nie ma i nie rozróżni nigdy, czy naciśnięto coś celowo czy przypadkiem.

Zdarza mi się to na tyle często, że zacząłem odczuwać swojego rodzaju irytację. Tym bardziej że do generowania znaków narodowych z racji mojego subiektywnego odczucia wygody wykorzystuję lewe Ctrl i Alt, a gdy zrobi się to niezbyt dokładnie, w pośpiechu, co często towarzyszy moim zmaganiom z klawiaturą, efekt jest niezgodny z zamiarem. Bogactwo skrótów klawiszowych przypisanych jakże różnorodnym funkcjom formatującym daje znać o sobie w najdziwniejszych momentach. Chętnie bym się tego pozbył, przynajmniej na tę chwilę, gdy nie jest mi potrzebne. Przecież do napisania kawałka tekstu wystarczą klawisze alfanumeryczne oraz kilka funkcyjnych. Formatowanie można i nawet należy pozostawić sobie na deser.

Przypuszczam, że z technicznego punktu widzenia implementacja jednego dodatkowego przycisku w menu "włącz/wyłącz reakcję na skróty klawiszowe" nie powinna stanowić tematu nie do przeskoczenia. Czy autorzy kolejnych coraz doskonalszych edytorów zechcą wziąć pod uwagę te postulaty przy projektowaniu następnych wersji?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200