Intuicyjne wdrażanie

Według niektórych, pozyskanie i wdrożenie nowego rozwiązania nie musi być poparte wnikliwą analizą przygotowawczą. Nie lubią oni tracić czasu i pieniędzy na etapy wstępne, sądząc, że z wdrożenia i tak zawsze musi przecież być jakiś efekt.

Różne są oblicza takiego wdrażania intuicyjnego polegającego na działaniu bez planowania i określania spodziewanego rezultatu, za wyjątkiem zdawkowego stwierdzenia, że system ma być wdrożony i tyle. Jednym słowem, kupujemy, wdrażamy i zobaczymy, co się będzie działo. Jest to poniekąd działanie eksperymentalno-badawcze wykonywane na żywym organizmie firmy. Trochę przypomina to żywioł, który może poczynić różne spustoszenia. Czasami też firma może go nie przetrzymać. Sam proces wdrażania przebiega na zasadzie impulsywnych akcji od zdarzenia do zdarzenia, przypominając nieco działanie zwierzątka, które podlegając impulsom generuje określone reakcje. Mimo wszystko wdrażający są pozytywnie nastawieni, myśląc, że jakoś to będzie. W sumie i tak nie będzie wiadomo, czy się wdrożenie udało, bo nikt wcześniej nie określił, o jaką funkcjonalność chodziło.

Do Lokalnego Informatyka zwrócono się z prośbą o wybranie nowego oprogramowania dla firmy. Ten więc, porozglądawszy się na rynku, coś - jego zdaniem najrozsądniejszego - wybrał. Dyrekcja nie była do końca zachwycona produktem. Przede wszystkim ceną. Lokalny upierał się, że za jakość trzeba płacić. Skoro firma autorska jest znana a system elastyczny i podoła dopasowaniu go do potrzeb, to czemu nie. Dyrekcja na to wytoczyła działa ciężkiego kalibru, twierdząc, że system ma być już dopasowany, a nie dopiero go dopasowywać tu na miejscu (może jeszcze angażować w to pracowników przeszkadzając im w pracy?). Poza tym, według żądań Dyrekcji, system miał być wdrożony w dwa miesiące, co oczywiście zupełnie zdruzgotało Lokalnego, który taki czas przeznaczyć był raczej skłonny na analizę przedwdrożeniową. Ale wyśmiano go z tą analizą, jak również z koniecznością powołania jakiegoś ciała nadzorującego w postaci komitetu sterującego ("hahaha! Komitet strajkowy może jeszcze?" - Dyrekcja wyśmiewała w żywe oczy zbiór najlepszych praktyk wdrożeniowych). Kazano więc Lokalnemu wypchać się z całą tą polityką wdrożenia, z tymi etapami i odpowiedzialnościami. Opracowane schematy metodologii postępowania miał sobie Lokalny łaskawie spożytkować tam, gdzie król piechotą chodzący zwykł używać lepszego znacznie papieru.

Dyrekcja w końcu zrezygnowała z pomocy Lokalnego. Arbitralnie wybrano jakieś tanie oprogramowanie w starej technologii, bez kosztów analizy przedwdrożeniowej, dopasowane do potrzeb. W gruncie rzeczy nie wiadomo do czyich potrzeb było dopasowane, ale było.

Jak z tego widać dobór i wdrożenie nie jest żadną sztuką. Wystarczą chęci, których Lokalny Informatyk wyraźnie nie wykazał. Obecnie wdrożenie trwa już dwa lata i bardzo dobrze rokuje.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200