Instrukcja obsługi człowieka

Od dawna przewiduje się, że będą biura bez papieru. Być może. Dla nas nie brzmi to zbyt rewolucyjnie, bo już mieliśmy toalety bez papieru. Często jeszcze zdarza się je spotkać. Można w nich uprawiać sporty ekstremalne. Ciekawe, czy uda nam się zbudować społeczeństwo informacyjne, zanim będziemy mieć czyste toalety z odpowiednim zapasem papieru?

Od dawna przewiduje się, że będą biura bez papieru. Być może. Dla nas nie brzmi to zbyt rewolucyjnie, bo już mieliśmy toalety bez papieru. Często jeszcze zdarza się je spotkać. Można w nich uprawiać sporty ekstremalne. Ciekawe, czy uda nam się zbudować społeczeństwo informacyjne, zanim będziemy mieć czyste toalety z odpowiednim zapasem papieru?

Instrukcja obsługi człowieka

Kazimierz Krzysztofek, [email protected]

Nadal mamy ich mniej niż tzw. fitness roomów. One rozkwitają i będą rozkwitać, bo ciało jest towarem, nie tylko w szczególnym znaczeniu najstarszego zawodu świata. Dobra prezencja, zgrabna sylwetka u kobiet i tężyzna fizyczna u mężczyzn to dobra wymienne. Fitness room stał się koniecznym przybytkiem jako remedium na uwiąd ciała, które w coraz mniejszy sposób jest trenowane w sposób naturalny. W krajach bogatych już od progu domu wyjeżdża się samochodem (w apartamentowcach wprost spod windy) i podjeżdża pod same progi biur, miejsc pracy czy nauki. W Los Angeles patrzyłem urzeczony na olbrzymią halę ćwiczeń, w której setki osobników obojga płci w jednakowym rytmie maszerowały po easy gliderach. Pomyślałem sobie, że takie samo wrażenie musiałbym odnieść, oglądając chomiki w ich fitness roomach, przekonane, że kręcąc się na karuzeli, pokonują przestrzeń.

Myślę, że cywilizacja informatyczna musi wynaleźć swe własne fitness roomy. Obecna generacja niewolników, zwanych serwerami (w starożytnym Rzymie niewolnik nazywał się servus - do dziś w pewnych regionach ludzie, spotykając znajomych na ulicy, pozdrawiają się tym słowem "serwus", czyli sługa), wykonuje za nas coraz więcej pracy umysłowej, zastępuje mózg w jego funkcji kalkulatora, procesora i kondensatora pamięci, a bardziej inteligentne komputery nawet decision-makera. Można więc powiedzieć déja` vu - wracamy do niewolnictwa. Wiemy, że skończyło się ono upadkiem imperiów.

Taka cywilizacja nie jest dobra dla mózgu; nietrenowany więdnie. Będą więc odpowiednie fitness roomy, w których będzie można potrenować na liczydle czy symulatorze tabliczki mnożenia. Niedługo w szkołach pojawią się cyfrowe, na których będzie można pisać i liczyć z każdego komputera na biurku. Liczydła będą więc prawdziwą atrakcją i dobrym treningiem.

W przeszłości wieszczono, że homo futuris będzie miał tak ogromny i ciężki mózg, że organizm nie wytrzyma dodatkowego obciążenia w postaci wzwodu; a może nie wystarczy także krwi do obsłużenia i mózgu, i organu jednocześnie. Może to grozić wąskiej elicie mądrzejszej od komputera. Większość będzie jednak odeń głupsza. Masom to nie będzie zagrażać - im mózg będzie coraz mniej potrzebny.

Założę się, że komputery przyszłej generacji będą wyposażone w instrukcję obsługi człowieka. Biegunka wiedzy sprawi, że ta wiedza będzie niestety dobrem rzadkim.

Układ człowiek-komputer staje się mieszanką atomów węgla i krzemu. W społeczeństwie całkowicie okablowanym nie trzeba będzie iść po rozum do głowy, bo będzie on w Sieci. Człowiek bez strony domowej będzie miał status bezdomnego. Obiecują to wizjonerzy kolektywnej inteligencji. Z Sieci do woli będą mogli zaciągać pożyczki intelektualne ci wszyscy, którzy będą na debecie. Na szczęście w dalszym ciągu będzie jednak dostępna opcja odłączania się od świata wirtualnego, co daje jakąś porękę, bo ze świata realnego można się odłączyć niestety tylko raz. Czekam, kiedy usłyszę rewolucyjne hasło: "Digitariusze wszystkich krajów łączcie się!" Czekam też na to, kiedy każdy z nas będzie miał numer rachunku sumienia.

Bo jakże to: rachunek bez numeru?

Cywilizacja, w której wstydliwe staje się raczej nieposiadanie komórki niż podłe zachowanie wobec bliźnich, nie rokuje dobrze. Ale nie jestem pesymistą. Dzięki kobietom. To one preferując hard ware u mężczyzn, poprawiają jakość naszej rasy. Mężczyźni ją raczej psują, preferując soft ware, zwłaszcza u blondynek.

Wszyscy zadają sobie pytanie, kiedy poradzimy sobie z wirusem HIV. Otóż dopiero wtedy, gdy tak jak wirus komputerowy nie będzie mógł być przekazywany w załączniku. Problem może zostać rozwiązany przez cyberseks, ale zbliżenie interfejsów niesie ryzyko: sekshaker może się włamać do naszego programu erotycznego i wywołać niechciany orgazm. Wtedy pozostanie tylko elektroniczna karta zbliżeniowa, która wkrótce zastąpi akt ślubu.

Ludziom pozostanie tylko zabijanie czasu. Oby tylko czasu...

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200