Instalatorzy

Pierwszy system operacyjny instalowałem około ćwierć wieku temu. Nie wiem dlaczego akurat teraz przypominają mi się tamte upojne chwile - być może nadszedł czas na podsumowania. Ongiś instalacja systemu nie nazywała się wcale instalacją, lecz generowaniem i miała, co tu dużo mówić, przebieg nieco egzotyczny patrząc z dzisiejszego punktu widzenia.

Pierwszy system operacyjny instalowałem około ćwierć wieku temu. Nie wiem dlaczego akurat teraz przypominają mi się tamte upojne chwile - być może nadszedł czas na podsumowania. Ongiś instalacja systemu nie nazywała się wcale instalacją, lecz generowaniem i miała, co tu dużo mówić, przebieg nieco egzotyczny patrząc z dzisiejszego punktu widzenia.

"wczesne komputery różniły się znacznie od tego, co dzisiaj każdy z nas posiada na biurku - gabarytami przede wszystkim oraz urządzeniami wejścia/wyjścia, że o parametrach technicznych nie wspomnę. Standardowym urządzeniem wprowadzania danych były czytniki kart perforowanych. Młodszym czytelnikom chciałbym tu wyjaśnić, że karta perforowana była kawałkiem prostokątnego kartonika, na którym można było zapisać jedną linię składającą się z 80 znaków, czyli był to odpowiednik jednej linii ekranu w trybie tekstowym. Na kartach perforowano polecenia dla komputera, po czym stos kart był wczytywany przez czytnik i przekazywany do realizacji. Oczywiście, kolejność kartoników nie mogła być dowolna, toteż pilnie strzeżono, aby stosy składające się z kilkuset takich kart nie zostały przypadkowo przemieszane. Niektóre z kart wskutek wielokrotnego wczytywania ulegały fizyczne-mu zużyciu, co wymagało ich ponownego wyperforowania.

Aby uzyskać jakikolwiek efekt, trzeba było najpierw ustalić parametry systemu, czyli wykonać pracę koncepcyjną, następnie wydziurkować odpowiednie zlecenia na kartach i dopiero uruchomić przebieg instalacji. W owych czasach system operacyjny, podobnie jak ma to miejsce dzisiaj, był sadowiony na dyskach. Podobnie także dysk startowy systemu musiał zostać odpowiednio sformatowany.

Instalacja systemu dla maszyn IBM 360 trwała wiele godzin. Zadania wczytane z kart perforowanych składały się zazwyczaj z około stu kroków, których wykonanie, o ile mnie pamięć nie myli, zajmowało jedną dniówkę roboczą. Jeżeli któreś z zadań pośrednich zakończyło się niepowodzeniem, proces najlepiej było wznowić od początku. Efektem działań generacyjnych miał być dysk startowy (bootowalny) z systemem, co nie zawsze dochodziło do skutku w pierwszym podejściu. W związku z tak dużą pracochłonnością procesu instalacyjnego, podchodzono do zadania z dużym respektem, przygotowując się pieczołowicie przez wiele dni i układając skrupulatnie plan działania.

Odnosząc się do technologii dnia dzisiejszego, stwierdzamy, że nie zmieniło się w tym zakresie nazbyt wiele - instalacja systemu operacyjnego serwera, pomimo dysponowania nowymi środkami technicznymi, wymaga nadal przemyślanego i planowego podejścia, a osiągnięty za pierwszym razem efekt nie zawsze jest zgodny z zamierzeniami. Wzrosła niewątpliwie liczba usług wymagających indywidualnej konfiguracji, pojawiła się moc przeróżnych nowych parametrów, no i oczywiście nikt nie nazywa procesu generowaniem. Niemniej, tak jak dawniej, tak i teraz informatyk konfigurujący serwery musi być doskonałym specjalistą. Na szczęście, zdjęto z niego obowiązek przygotowywania karcianego wsadu, co jest jednym z najbardziej widocznych dla najbliższego otoczenia mierników postępu technicznego.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200