Iniemamocni są wśród nas!

Mój dobry znajomy, niejaki Krzych, pracuje jako tzw. niezależny konsultant IT. Znamy się jak łyse konie, bo razem zbudowaliśmy niejedno rozwiązanie informatyczne i spędziliśmy niejedną nieprzespaną noc na usuwaniu problemów, które pojawiły się nie wiadomo skąd i nie wiadomo dlaczego. Próżno szukać jego strony w Internecie, nie sposób znaleźć jego złotych myśli w prasie codziennej, a jego nazwisko nic nikomu nie powie (toteż go nie podaję). Informacje o jego osobie od klienta do klienta przekazywane są pocztą pantoflową i mimo XXI wieku jest to medium na tyle skuteczne, że Krzych pracuje nieomal na okrągło. Mówiąc dokładniej: pracuje tyle ile chce, bo wszystkich zleceń i tak nie jest w stanie zrealizować, więc z szacunku dla swoich zleceniodawców oraz własnego wolnego czasu podejmuje się tylko tych, które na pewno jest w stanie odpowiedzialnie poprowadzić.

Mój dobry znajomy, niejaki Krzych, pracuje jako tzw. niezależny konsultant IT. Znamy się jak łyse konie, bo razem zbudowaliśmy niejedno rozwiązanie informatyczne i spędziliśmy niejedną nieprzespaną noc na usuwaniu problemów, które pojawiły się nie wiadomo skąd i nie wiadomo dlaczego. Próżno szukać jego strony w Internecie, nie sposób znaleźć jego złotych myśli w prasie codziennej, a jego nazwisko nic nikomu nie powie (toteż go nie podaję). Informacje o jego osobie od klienta do klienta przekazywane są pocztą pantoflową i mimo XXI wieku jest to medium na tyle skuteczne, że Krzych pracuje nieomal na okrągło. Mówiąc dokładniej: pracuje tyle ile chce, bo wszystkich zleceń i tak nie jest w stanie zrealizować, więc z szacunku dla swoich zleceniodawców oraz własnego wolnego czasu podejmuje się tylko tych, które na pewno jest w stanie odpowiedzialnie poprowadzić.

Kto ma dzieci ten na pewno widział film o Iniemamocnych. Pokazuje on rodzinkę superbohaterów, którzy kiedyś byli bardzo potrzebni, ale świat stał się na tyle bezpieczny, że nie ma zapotrzebowania na ich usługi. Otóż Krzych pracuje właśnie jako superman do wynajęcia, który ratuje świat przed niechybną zagładą. No, może nie świat, a przynajmniej światek - najczęściej projekt albo lokalny dział informatyki, który znalazł się w tarapatach. Wchodzi, zakasuje rękawy, kilka tygodni trzyma temat "za mordę" (cytuję opis metody działania pochodzący z ust jego samego), a kiedy się wszystko unormuje, montuje podstawowe mechanizmy decyzyjne, eskalacyjne i ostrzegawcze, znajduje człowieka na swoje miejsce i idzie do następnego klienta oraz następnego zadania. Veni, vidi, vici. Nie zapomina o wystawieniu faktury - i wolę nie myśleć o kwocie, która się na niej znajduje.

Ciekawa praca i kto wie, czy nie chciałbym jej wykonywać, tylko trochę dużo czasu trzeba spędzać w hotelach i czasami przez cały miesiąc pracować po szesnaście godzin na dobę, siedem dni w tygodniu. Jeżeli dodam, że Krzych nie ma rodziny i nie pije kawy, to pewnie uznają go Państwo po prostu za cyborga i kto wie, czy nie uwierzyłbym w to sam, gdyby nie fakt, że nawet w najbardziej fantastycznych powieściach androidy nie są tak bystre jak mój znajomy.

Ilekroć umawiamy się na piwo, mówię mu, że jego profesja kiedyś się skończy. Otóż, argumentuję, ludzie coraz lepiej umieją zarządzać informatyką, więc coraz rzadziej będzie im się zdarzało tak nieudolnie prowadzić przedsięwzięcia czy pakować swoje działy w tak poważne tarapaty, że potrzebna będzie pomoc Krzycha Iniemamocnego. Jednocześnie coraz lepiej radzą sobie z technologią - zważywszy, że jest ona coraz przyjaźniejsza, a tempo postępu technicznego zwolniło skutkiem zmonopolizowania rynków IT przez grupę dużych firm, które zainteresowane są "dojeniem" klientów, a nie nowymi wyzwaniami. Mój znajomy uśmiecha się wtedy i zamiast się spierać opowiada mi jakie ma teraz zlecenie, co robi i gdzie za dwa tygodnie będzie ratował świat. Z faktami trudno polemizować.

I choć dobrze życzę mojemu długoletniemu przyjacielowi, to myślę sobie, że oznaką dojrzałości w informatyce będzie telefon od Krzycha Iniemamocnego, że szuka jakiegoś zajęcia i czy nie mógłbym mu jakoś w tym pomóc. Dam Państwu znać w felietonie - o ile oczywiście wszyscy dożyjemy czasów, kiedy superbohaterowie nie będą już potrzebni. Na razie takie czasy możemy obejrzeć tylko w kinie, filmach dla młodszych i starszych dzieci.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200