Hokus-pokus

I do czego to już doszło - baza antywirusowa programu AVP (Kaspersky Lab) zajmuje prawie 3 MB, z możliwością wykrywania ponad 52 tys. wirusów. Jakiś obłęd! Wnoszę niniejszym apel do twórców wirusów, aby się opamiętali, wzięli na powstrzymanie i przestali pisać nowe programy - psikusy. Kieruję się w tym przypadku jak najbardziej egoistycznymi pobudkami, gdyż zaczyna mi już dosyć mocno doskwierać ta cała ochrona antywirusowa. Profilaktyka, profilaktyką, ale żyć i pracować też trzeba.

I do czego to już doszło - baza antywirusowa programu AVP (Kaspersky Lab) zajmuje prawie 3 MB, z możliwością wykrywania ponad 52 tys. wirusów. Jakiś obłęd! Wnoszę niniejszym apel do twórców wirusów, aby się opamiętali, wzięli na powstrzymanie i przestali pisać nowe programy - psikusy. Kieruję się w tym przypadku jak najbardziej egoistycznymi pobudkami, gdyż zaczyna mi już dosyć mocno doskwierać ta cała ochrona antywirusowa. Profilaktyka, profilaktyką, ale żyć i pracować też trzeba.

Do tej pory na stacji roboczej z Windows miałem stale uruchomiony monitor antywirusowy, którego zadaniem było kontrolowanie użytych plików o rozmiarze mniejszym niż 2 MB.

Niby wszystko działało w miarę sprawnie, pomimo pewnych strat czasowych w dostępie do zasobów. Zdenerwowałem się dopiero, gdy na mojej stacji uruchomiłem program administracyjny dla NetWare, czyli NWadmin. Czekałem i czekałem aż raczy wystartować, a ten jakby się zawiesił. Byłem rzeczywiście przekonany, że uległ uszkodzeniu. Jednak po pięciu do dziesięciu minutach łaska-wie wystartował. Dalsza diagnoza wykazała, że dzieje się tak zawsze, gdy AVP monitor jest aktywny. Bez jego udziału NWadmin "odpala" od ręki. Podobne sytuacje przydarzyły mi się jeszcze z kilkoma innymi narzędziami. Od tej pory wyłączyłem stały monitoring antywirusowy, zdając się wyłącznie na własny instynkt.

Przy okazji poruszania tematyki destrukcji danych na dyskach twardych nie bez kozery będzie wspomnieć o Cudownej Karcie. Magic Card produkcji izraelskiej, której ogólny opis można znaleźć pod adresemhttp://www.rogev.com, rzeczywiście zdaje się czynić cuda. Możemy usunąć dowolne pliki z dysku w dowolny sposób i bez problemu je odzyskać po restarcie komputera. Co więcej, możemy sformatować dysk, a po kolejnym uruchomieniu maszyny mamy wszystko w komplecie. Rzecz jasna, żaden wirus nie stanowi w tym przypadku zagrożenia, oczywiście poza możliwością wtórnej infekcji poprzez sieć lub dyskietkę. Magic Card jest doskonałym narzędziem do ochrony stacji roboczych w pracowniach komputerowych, kawiarenkach internetowych oraz przed młodszym bratem w domu. Koszt karty wynosi niewiele ponad 100 dolarów amerykańskich.

Na razie technologia użyta do osiągnięcia tak zaskakujących rezultatów jest utrzymywana w tajemnicy. Można domniemać, że wykorzystuje się tu zjawisko wirtualnego mirroringu, niemniej sama karta z pewnością nie jest w stanie zapamiętać obrazu dysku o pojemności 20 GB lub większej.

O niewielu rozwiązaniach opierających się na nowych technologiach można powiedzieć, że są trafione. W tym przypadku wielu ludzi odpowiedzialnych za zarządzanie i administrowanie sieciami komputerowymi, zwłaszcza o charakterze otwartym, odetchnie z ulgą, widząc, że pojawił się w handlu od dawna oczekiwany produkt, bez którego dotychczasowy żywot komputerowca był wielce znojny.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200