Gwiazdka w maju

Nie zawsze ten, kto pierwszy, jest naprawdę lepszy. Nawet jednak gdyby był najgorszy, pierwszeństwo jest jego.

Nie zawsze ten, kto pierwszy, jest naprawdę lepszy. Nawet jednak gdyby był najgorszy, pierwszeństwo jest jego.

Zapewne na tej zasadzie w centrum handlowym w Birmingham widziałem kiedyś gwiazdkowe dekoracje, z pokaźną choinką, już w początkach listopada. Nietrudno zauważyć, że coraz wcześniejszy początek sezonu gwiazdkowego może kiedyś doprowadzić do tego, co w tzw. mądrości ludowej jest synonimem absurdu, czyli gwiazdki w maju.

Wracając jednak do sprawy pierwszeństwa, to już dziś, jeszcze zanim ten rok się skończył na dobre, spieszę z jego podsumowaniem. Właściwie to w ogóle nie chodzi mi o pierwszeństwo, lecz o czystą, własną opinię nieskażoną wpływem tego, co na ten temat powiedzą i napiszą inni. Bo chociażby nie wiem jak od tego uciekać, to cudze opinie zawsze mają jakiś wpływ i zawsze pozostawiają pewien ślad w naszej świadomości. Zarówno wtedy, gdy się z nimi zgadzamy i nasze sądy wypadają jak zwykłe powtórzenie, jak i wtedy, gdy jesteśmy odmiennego zdania i - by tę odmienność jasno wyrazić - we własnej opinii podświadomie uciekamy bliżej skrajności.

W mojej opinii na temat kończącego się roku nie ma nic nadzwyczajnego, bo taki też ten rok był w dziedzinie, którą uprawiamy. Gdyby jednak próbować coś wyróżnić, to na pierwsze miejsce zdecydowanie wpycha się zjawisko nazwane ładnie i uczenie mianem "kreatywnej księgowości". Okazało się, że na tym pomyśle, znanym już z Lejzorka Rojtszwańca (o czym raz już tu pisałem), opierało się działanie wielu firm, o znaczeniu niebagatelnym dla gospodarki USA. Z tego też powodu nie dano im upaść, co nieuchronnie czekałoby je w warunkach czysto rynkowych. To zaś potwierdza tezę, że istnienie tych ostatnich jest tylko fikcją, przydatną przy uzasadnianiu decyzji o społecznie dotkliwych skutkach.

Mijający rok nie przyniósł zaskakujących przełomów w samej technice informatycznej i z pewnością z każdym następnym rokiem będzie o nie coraz trudniej. Po prostu informatyka staje się stopniowo dziedziną techniki jak każda inna i nie tak łatwo już w niej o gwałtowne skoki.

Istotne postępy poczyniono głównie w zakresie szybkości - przesyłu w sieciach i pracy procesorów. Jednak i to wzbudza coraz mniej emocji i jest przyjmowane jako naturalna kolej rzeczy. W związanych z tym komentarzach, które można określić jako quasi-fachowe, rosnącą szybkość działania procesorów najczęściej kojarzy się z tzw. prawem Moore'a. Wypada jednak przypomnieć, że reguła ta mówi o liczbie tranzystorów zawartych w pojedynczym układzie scalonym, a nie o szybkości, z jaką on działa.

Rok, którym się tu zajmujemy, jak każdy z jego poprzedników, miał takie swoje sztandarowe tematy, których nadużywano i które bez umiaru eksploatowano. W tym roku była to sprawa 11 września 2001 r. używana w charakterze straszaka, mającego skłaniać do wydawania więcej niż dotąd na różne aspekty tzw. ciągłości działania. Drugim ogranym tematem były systemy zaliczane en bloc do kategorii CRM, pod którą próbuje się podciągać co się tylko da: od systemów obsługi call centers, po sprawy do niedawna jeszcze zaliczane do równie pojemnej i podobnie nieprecyzyjnej kategorii hurtowni danych.

Dobrze miała się też wszelka przestępczość informatyczna.

Wygląda na to, że kolejne negatywne doświadczenia niczego nas nie uczą i - w swej naiwności - stale tworzymy rozwiązania dla świata idealnie dobrego.

Wracając do sprawy pierwszeństwa - nie spotkałem jeszcze podsumowania tego roku, ale - w opracowaniu liczącej się organizacji - znalazłem prognozę na rok przyszły. Mówi ona, że z pięciu głównych graczy na światowym rynku informatycznym, dwóch będzie miało poważniejsze kłopoty.

Udowodnić to można już dziś, niezależnie od tego, kogo miałoby się na myśli.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200