Gorące rewiry

Gdy spojrzeć na doniesienia agencji informacyjnych sprzed roku, dotyczące uprawianej przez nas branży, głównym tematem był wtedy upadek holenderskiej firmy KPNQwest, który groził pozbawieniem jednej piątej Europy dostępu do Internetu.

Gdy spojrzeć na doniesienia agencji informacyjnych sprzed roku, dotyczące uprawianej przez nas branży, głównym tematem był wtedy upadek holenderskiej firmy KPNQwest, który groził pozbawieniem jednej piątej Europy dostępu do Internetu.

Jeszcze pół roku wcześniej mieliśmy sezon (s)padających gwiazd handlu przez Internet. Upadki te były szczególne z tego względu, że następowały po równie szybkich, chociaż niczym nie uzasadnionych, wzlotach.

Obecnie zaś zaczynają się pojawiać opinie, że podobny koniec czeka większość inicjatyw zakładania tzw. hot-spots, czyli miejsc, w których bezprzewodowo można się łączyć z Internetem. Jest to proroctwo z góry i na zapas, gdyż liczba tych miejsc na świecie nie jest jeszcze imponująca.

W Polsce takich stałych miejsc jest zaledwie kilka, a jedyne konkretne, które znam, to nowy budynek lotniska Ławica w Poznaniu. Na Ławicy bywam średnio często - powiedzmy raz w miesiącu - i jak dotąd raz widziałem tam faceta z laptopem, który pracowicie stukał w klawiaturę. Czy korzystał jednak z dostępnego tam dobrodziejstwa bezprzewodowego - nie wiadomo.

Ławica była pierwszym lotniskiem, jakie powstało na ziemiach polskich, i jest pierwszym, które ma bezprzewodowy Internet, ale - co widać gołym okiem - zdecydowanie bardziej od tego ostatniego potrzebuje dodatkowego pasa do kołowania.

Mamy więc kilka stałych internetowych hot-spots, a oprócz nich zakłada się także tymczasowe: na potrzeby konferencji, seminariów czy szkoleń. Przed kilkoma dniami widziałem też notkę o pierwszej w Polsce kawiarni z takimi możliwościami.

Zakładam, że kawiarnia ta w niczym nie przypomina bardzo szczególnych lokali zwanych kafejkami internetowymi. Dusznych, ciemnych i ciasnych kajut, w których - dla jeszcze lepszego wykorzystania kubatury - pojawią się niebawem antresole, a zajmowanie miejsca przy komputerze będzie polegało na przyjmowaniu pozycji siedzącej i wjechaniu na krześle na stanowisko. Dla ochrony głów wydawane będą kaski, jakie na czas jazdy zakładają cykliści, a dyżurny będzie dysponował butlą z tlenem do cucenia tych, którzy zasłabną z nadmiaru wrażeń i braku powietrza.

Uwzględniając powyższe, należałoby wieszczyć raczej koniec takich właśnie kafejek internetowych, a nie hot-spots. Uwzględnić trzeba jednak prawidłowość, jaką można obserwować w każdym niemal pociągu: w drugiej klasie pełno nawet na korytarzach, a w pierwszej po jednej osobie w przedziale. Poza tym kafejka taka może przecież stanowić specyficzny hot-spot: łatwiej ją wtedy uruchomić, łatwiej przenieść czy zlikwidować.

Zakładając, że hot-spots jakoś się utrzymają a nawet rozwiną, można już widzieć oczami wyobraźni kawiarnie i restauracje pełne gości (po jednym na stolik), w milczeniu obserwujących ekrany komputerów, bezwiednie i odruchowo spożywających, co im milczący kelner z boku postawi, a co wcześniej bezprzewodowo wybrali i wskazali.

Kelnerzy w białych rękawiczkach będą również - ze stosowną dyskrecją - roznosić do stolików kartki z centralnej drukarki, jeżeli ktoś z gości zapragnie utrwalić w ten sposób to, co przed chwilą oglądał na ekranie.

Na koniec - również bezprzewodowo - goście uregulują należność. A gdy już ogarnie to bez wyjątku wszystkie lokale, ktoś wpadnie na pomysł założenia czegoś zupełnie nowego, co na zasadzie przeciwstawienia będzie można określić jako absolutely cold spot, czyli miejsce gwarantowanego braku jakiegokolwiek dostępu do czegokolwiek.

Miejsca, niech to będzie nawet kawiarnia, gdzie nigdy nie zadzwoni żaden nawet telefon, za to od czasu do czasu zagrają Cyganie, niechby nawet nieco fałszujący, i gdzie przy stoliku czasem pojawi się ktoś, kto powie: "Pan kupi tę różę dla pani...".

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200