Gdzie nasz Ford, gdzie nasz Nader

Optymizm wymaga swojej porcji dziegciu. Żeby się nam w głowach nie poprzewracało. Ta fantastyczna rewolucja, wśród której żyjemy, sama produkuje swą młodością i pośpiechem sytuacje kompromitujące. Nie mówię o "Pentium", to prawie ukryta reklama; mam na myśli opinię, jaką zarobili i ciągle zarabiają wśród użytkowników producenci sprzętu i software'u. Opinię, która, co gorsza, już nikogo nawet nie żenuje.

Optymizm wymaga swojej porcji dziegciu. Żeby się nam w głowach nie poprzewracało. Ta fantastyczna rewolucja, wśród której żyjemy, sama produkuje swą młodością i pośpiechem sytuacje kompromitujące. Nie mówię o "Pentium", to prawie ukryta reklama; mam na myśli opinię, jaką zarobili i ciągle zarabiają wśród użytkowników producenci sprzętu i software'u. Opinię, która, co gorsza, już nikogo nawet nie żenuje.

Niesolidność sprzed ćwierci wieku, tłumaczona wtedy pogonią za czasem, stała się tradycją. To nadal rynek nieuczciwych producentów i nieuczciwych sprzedawców, którzy ciągle zachowują się, jakby zbierali śmietankę (cream-skimming, pojęcie z zakresu marketingu, oznaczające zyski rynkowego pierwszeństwa, kiedy popyt na oferowaną nowość pozwala ustalać ceny na znacznie wyższe od tych, które by nabywca zapłacił później). Przyzwyczaili się oni do tolerancji dla swych oszustw; nawet ich u siebie nie zauważają; nie ma żadnego ruchu obrony konsumenta, który by demaskował, jaki się nam co rusz wciska szmelc.

Pomyślmy: Ralph Nader swą kampanią na rzecz bezpiecznej jazdy zmusił wielkie korporacje do pieczołowitego usuwania braków, do poszukiwania środków zaradczych. Nasza przyspieszona rewolucja do dziś nie ma swojego Nadera...

Dodajmy że rynek samochodowy był już "normalny" po zaledwie ćwierci wieku: Henry Ford zaproponował mu wtedy swego Forda T. Był to tani, wysoce konkurencyjny, a trwały i prosty samochód, samochód dla masowego nabywcy. Na rynku komputerowym Fordem T powinien był stać się komputer osobisty. I byłby nim, gdyby nie peryferia. Ściślej - drukarki. Komputer osobisty jest Fordem T, do którego trzeba dokupywać koła od wozu drabiniastego.

To nie to, że sympatyczna młodzież z firmy "Comptrade" sprzedała mi Stara LC-90, nie uprzedzając, że brakuje doń na polskim rynku taśm i że po miesiącu nie będę mógł drukować. Nie sądzę, by mnie chcieli nabrać; nie, po prostu zapomnieli. Ale ABC Data wprowadziła na dodatek zupełnego "gniota", którego podajnik (jeśli to w ogóle można nazwać podajnikiem) nigdy nie wprowadzi dwóch kartek papieru tak samo i nigdy nie wiadomo, jak ukośnie wydrukuje tekst. Wziąłem Stara po kilku latach używania bardzo dobrej, prostej i wygodnej "dwudziestki-czwórki", myślałem, że dostanę coś równie praktycznego, no z jakimiś ulepszeniami. A tu producent zmarnował własny sukces... Ba, nie orientuje się chyba, że obsługuje rynek ludzi użytkujących komputer jako maszynę do pisania, którzy w operowaniu drukarką mają wytrenowane mechaniczne odruchy, tak, jak piszą, nie patrząc na klawiaturę - rynek facetów, którym zależy nie na szybkości, lecz na niezawodności, ot, żeby nie było kłopotów.

Okazało się, że drukarki Hewlett-Packarda nie przyjmują Mazovii - bo się Hewlett-Packardowi uzupełnienie swojej kostki "nie opłaca". Nie opłaca się tu, gdzie Mazovia będzie dominowała przez długie jeszcze lata, na jednym z najbardziej chłonnych rynków Europy! Epson znowu daje gwarancję tylko na... rok. A niemal wszyscy żądają cen, które dla mnie, obytego nieco z przemysłem, są po prostu czystym skandalem. Przebicie ośmio-, a nawet 10-ciokrotne w stosunku do kosztu produkcji jest po prostu zdzierstwem. I nie pojawia się żaden producent, który by oferował produkt tani, trwały i poręczny! Znak że nikt nie bada porządnie rynku, że go nikt nie posegmentował wedle rodzaju popytu, że nikt nie adresuje swej produkcji do określonego typu nabywcy.

To, rzecz jasna, drobny wycinek, chwilowe, osobiste, moje akurat doświadczenie. Ale wystarczy posłuchać, co mówią o świecie komputerowym jego klienci, i to nie u nas, a na całym globie...

Podczas gdy Henry Ford stał się bóstwem publiczności nie tylko na rynku samochodowym i mógłby śmiało stanąć do wyborów na prezydenta USA.

No ale niedoróbki są zawsze specjalnością rewolucji. Co zresztą widać i wokół nas.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200