Encja, demencja, czyli językowa impotencja

Przed prawie dwoma laty w felietonie Jaskółka wiosnę czyniąca dałem upust swej radości, kiedy to na rynku pojawiło się tłumaczenie Współczesnej analizy systemowej Eda Yourdona. Klasyka, która po 9 latach pojawiła się na naszym rynku, miała pewne usterki terminologiczne, ale wreszcie była. Ostatnio ukazała się kolejna pozycja (J. Robertson, S. Robertson, Pełna analiza systemowa. WNT, Warszawa 1999). Świetny podręcznik i całkiem nowy.

Przed prawie dwoma laty w felietonie Jaskółka wiosnę czyniąca dałem upust swej radości, kiedy to na rynku pojawiło się tłumaczenie Współczesnej analizy systemowej Eda Yourdona. Klasyka, która po 9 latach pojawiła się na naszym rynku, miała pewne usterki terminologiczne, ale wreszcie była. Ostatnio ukazała się kolejna pozycja (J. Robertson, S. Robertson, Pełna analiza systemowa. WNT, Warszawa 1999). Świetny podręcznik i całkiem nowy.

Problem jest w tłumaczeniu. Tyle neologizmów, ile pojawiło się na ponad 500 stronach tej (skądinąd świetnej) książki, wystarczyłoby na całe tysiąclecie. Wyliczę tylko kilka, żeby Czytelnik miał próbkę zanim kupi. Oto one: encja (entity, czyli po polsku: jednostka, odrębna całość, obiekt), instancja (instance, czyli po polsku: wypadek, przykład, instancja jako faza postępowania sądowego), rafinowanie (refinement, czyli po polsku wyrafinowanie, subtelność, oczyszczanie). Niektóre pozostałe tylko wyliczę, odsyłając Czytelników do słownika pojęć (s. 551) i do słowników angielsko-polskich: alias, aspekt, analiza istotna, bąbel, doskonała technologia, grupa elementów danych, idealne wymagania, czyli wymagania istotne, instrukcja istotna, interfejs, istota systemu, język strukturalny, logiczny, magazyn terminator, maksispecyfikacja, metoda CASE, metoda wodospadu, model, obiekt itd. Polecam jeszcze procesor, programowanie, projektowanie, przetwarzanie, tabela decyzyjna i zarządzanie ryzykiem. Jeśli ktoś zna jęz. angielski, niech jednak kupi tę książkę - jest naprawdę dobra. Tyle, że w środku jest za wiele potworków.

Na stronie 165 przedstawiono wskazówki pozwalające "rozpoznać encje". "Encja ma określony cel w biznesie", czytamy. Jeśli weźmiemy pod uwagę definicję encji (zbiór elementów danych opisujący coś ze świata rzeczywistego), przytoczone zdanie jest zupełnie niedorzeczne. Biznes bowiem istniał zanim ktoś nad Wisłą wymyślił encje, a w wielu świetnie prosperujących firmach (biznesach) encje narobiły sporo bałaganu. Chcę przez to powiedzieć, że dopóki nie weszli tam informatycy nie umiejący się posługiwać językiem ojczystym, tłumaczyć z języków obcych ani nie rozumiejący funkcjonowania firmy, dopóty ludzie potrafili robić swoje. Dobre interesy robią firmy, których pracownicy wiedzą, jakie dane są im potrzebne i do czego, chociaż nie wiedzą, co oznacza encja.

Rozumienie tego, co się robi, jest warunkiem powodzenia. Mówi się o tym na stronie 115. W piątej linii od dołu zaczyna się kluczowe twierdzenie analizy systemów: "... aby zbudować system, należy go przedtem zrozumieć". To też nieco zmodyfikowałbym: zanim stworzysz system informacyjny organizacji, musisz ją zrozumieć. I dalej: firma to zespół obiektów (nie encji) oraz relacji między nimi i między ich atrybutami. Musisz rozumieć, jakie funkcje sprawują obiekty, jakim służą celom, w jakich uczestniczą procesach... Musisz w końcu wiedzieć, jak firma funkcjonuje, jak może funkcjonować i jak musi. Kiedy już to wszystko wiesz, możesz używać dowolnych narzędzi (ale odpowiednich do celu działania), ale - na Boga - mów po polsku.

Najmocniej dziękuję studentom III roku Informatyki i Ekonometrii za inspirację do napisania tego tekstu. Cenię ich za to, że rozróżniają między obiektami świata rzeczywistego (entities) a ich modelami, bacząc na semantykę nazw. Kiedyś będą umieli porozumieć się z użytkownikami, którzy często wyżej cenią sobie zdolność komunikowania się niż wymyślania nic-nie-znaczących potworków językowych.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200