Dwudziestolatek i Czerwony Robak

Pomijając akademicką dyskusję, czy dwudziestolecie powstania, w firmie IBM, komputera osobistego przypadło 12 czy 13 sierpnia, to rocznica ta nie wzbudziła większego zainteresowania. Nieco więcej emocji towarzyszyło temu, ile wersji ma kolejny wirus, siejący spustoszenie na całym świecie. Nazywając to coś wirusem, nie chciałbym powodować kolejnej dyskusji o tym, czy jest to wirus, czy może bakteria albo zwykły, ale bliższy nam językowo - robak. Wszak większość tych tworów opanowała liczne drogi mnożenia się, co stanowiło kiedyś kryterium ich klasyfikacji, a termin "wirus komputerowy" stał się synonimem wszelkich programów tworzonych z zamiarem szkodzenia.

Pomijając akademicką dyskusję, czy dwudziestolecie powstania, w firmie IBM, komputera osobistego przypadło 12 czy 13 sierpnia, to rocznica ta nie wzbudziła większego zainteresowania. Nieco więcej emocji towarzyszyło temu, ile wersji ma kolejny wirus, siejący spustoszenie na całym świecie. Nazywając to coś wirusem, nie chciałbym powodować kolejnej dyskusji o tym, czy jest to wirus, czy może bakteria albo zwykły, ale bliższy nam językowo - robak. Wszak większość tych tworów opanowała liczne drogi mnożenia się, co stanowiło kiedyś kryterium ich klasyfikacji, a termin "wirus komputerowy" stał się synonimem wszelkich programów tworzonych z zamiarem szkodzenia.

Oba te fenomeny, to jest komputer osobisty i wirusy komputerowe, mają wyjątkowo wiele wspólnego. Można nawet postawić tezę, że powstanie pierwszego z nich wywołało ten drugi.

A wszystko wzięło się stąd, że komputer osobisty rósł stopniowo od kalkulatora, a nie malał - jeżeli można to tak określić - do większych komputerów.

Zaczęło się od umożliwienia "zwykłym" programom swobodnego wchodzenia w rolę systemu operacyjnego: Dżin wydostał się z butelki. Możliwość tę natychmiast zaczęły eksploatować rzesze sfrustrowanych programistów, którym dotąd granicy tej nie wolno było przekraczać i czego bezwzględnie i skutecznie pilnowały systemy operacyjne większych komputerów.

Wielu z nas zapewne pamięta gry komputerowe, które potrafiły tak napsocić, że przywrócenie normalnego działania komputera wymagało uruchomienia go od nowa. Co ciekawsze, współczesne wersje systemu Windows nie potrzebują gier, by doprowadzić się do podobnego stanu...

Dalszej pożywki dla wirusów dostarczyły wyrafinowane próby zacierania granicy między systemem operacyjnym a programami, podejmowane przez wytwórcę w celu utrudniania życia konkurentom i zmonopolizowania całości.

Pierwsze wirusy musiały - z konieczności - przenosić się drogą dyskietkową, stąd często łączono je z atrakcyjnymi grami: podczas gdy użytkownik z zapałem oddawał się grze, nie widząc świata dookoła, wirus spokojnie czynił spustoszenie, nie zapominając o zachowaniu swego gatunku. A że grali wszyscy, przekazując sobie gry na dyskietkach, wirusy miały się nieźle.

Jednak dopiero popularyzacja środowiska sieciowego była tym, czego wirusom było trzeba. W istocie eksploatuje się tu ten sam schemat: użytkownik całą uwagę poświęca Internetowi bądź tworzeniu przesyłek poczty elektronicznej, a wirusy pracowicie i niezauważenie robią swoje, mnożąc się w tempie, które niedługo zapewne dorówna biologicznemu.

W lipcu Czerwony Robak potrafił udanie zaatakować ponad ćwierć miliona komputerów (a były to serwery!) w ciągu doby. Wersja, która pojawiła się w sierpniu, była 40 razy bardziej "wydajna" (ciekawe szczegóły pod www.silicon-defense.com/cr). Nowa odmiana, określana jako "Robak Warhola" ma potrzebować 15 minut na "przebiegnięcie" przez całe zasoby Internetu! (http://www.cs.berkeley.edu/~nweaver/warhol.html ).

Wielu starszych Europejczyków, czego dowodem jest mój ojciec, mówi na odkurzacz "elektroluks" (dla Amerykanów to hoover). U nas, gdzie oryginalnego IBM PC mało kto widział, przez lata każdy komputer osobisty to był "ibm", co musiało tę firmę nieźle irytować: nie dlatego że przypisywano jej obce produkty nie zawsze wysokiej klasy, lecz że zaczęto ją kojarzyć wyłącznie z urządzeniem, które nigdy nie było jej sztandarowym wyrobem.

Agencje nie podają, jaka była reakcja firmy IBM na pominięcie jej w zaproszeniu na uroczystość z okazji dwudziestych urodzin komputera osobistego, zorganizowaną niedawno w San Jose przez Intela i Microsoft.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200