Dwadzieścia cali na biurku Lesia

Perłą polskiej powieści satyrycznej jest "Lesio" Joanny Chmielewskiej. Bohater książki, to niespełniony artysta pracujący jako architekt. Życie upływa mu między nudą w pracy, wyścigami konnymi, podziwianiem zgrabnych nóg koleżanki Barbary oraz mniej albo bardziej zabawnymi przygodami osadzonymi w realiach "małej stabilizacji" lat siedemdziesiątych XX wieku.

Perłą polskiej powieści satyrycznej jest "Lesio" Joanny Chmielewskiej. Bohater książki, to niespełniony artysta pracujący jako architekt. Życie upływa mu między nudą w pracy, wyścigami konnymi, podziwianiem zgrabnych nóg koleżanki Barbary oraz mniej albo bardziej zabawnymi przygodami osadzonymi w realiach "małej stabilizacji" lat siedemdziesiątych XX wieku.

Czytałem "Lesia" wiele razy i dopiero niedawno zdałem sobie sprawę, jak bardzo rzeczywistość przedstawiona w powieści jest odległa od dzisiejszej. W niektórych biurach konstrukcyjnych nadal można spotkać wielkie deski kreślarskie, ale znacznie częściej - mocne stacje robocze oraz dwudziestocalowe monitory, a gdzieniegdzie - ogromne plotery. Gumki, rysiki i tusz to pojęcia znane już chyba tylko z opowieści starszych koleżanek i kolegów. Lesio sprawdza wyniki wyścigów konnych w gazecie, a w scenie przygotowania napadu desperacko szuka automatu telefonicznego i monety.

Nikt dziś nie porywa pociągu, żeby zdążyć na konkurs, bo prace wysyłane są przez sieć. Hazard na wyścigach konnych to także przeszłość, bo dzisiaj można obstawiać, nie wstając zza biurka - odpowiednie adresy internetowe podawane są w każdej relacji sportowej. Lesio może nadal podziwiać nogi pięknej Barbary - ale jeszcze łatwiej oglądać Cindy, Swietłanę albo Gosię, która za parę dolarów ściągniętych z karty płatniczej pójdzie na całość w relacji na żywo.

Rzeczywistość Lesia - ale także "Dzieci z Bullerbyn", "Bolka i Lolka" czy "Pana Samochodzika" - zaczyna być dla odbiorcy równie niezrozumiała, jak dla mnie była rzeczywistość dziewiętnastowiecznej wsi z "Janka Muzykanta". Technologia tak głęboko weszła w nasze życie, że najnormalniej w świecie zaczyna brakować literatury, której bohaterowie żyliby naszym życiem, w świecie centrów handlowych, tanich linii lotniczych, kart płatniczych; którzy do sąsiedniego kraju wyskakiwaliby bez paszportów na obiad i których perypetiom towarzyszyłby telefon komórkowy, laptop i aparat cyfrowy. Mówiąc dokładniej, książki takie się pisze, ale żyją one jeden, góra dwa sezony - i to wcale nie dlatego, że rzeczywistość się zmienia tak szybko, a dlatego, że są po prostu słabe.

Lesio najpierw starał się otruć personalną gronkowcem, a następnie zżerały go wyrzuty sumienia. Podobnie się czuję jako człowiek, którego wysiłki w jakimś tam stopniu napędzają postęp technologiczny, a ów postęp sprawia, że słabnie zależność między dobrą literaturą a rzeczywistością.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200