Debaty bardzo certyfikowane

Zawsze wydawało mi się, że debata to jest taka nudna nasiadówka, w czasie której różne, przemądrzałe osoby ex catedra wygłaszają podniosłe ogólniki.

Zawsze wydawało mi się, że debata to jest taka nudna nasiadówka, w czasie której różne, przemądrzałe osoby ex catedra wygłaszają podniosłe ogólniki.

Jakże się myliłem! Kiedy jakiś czas temu zaproszono mnie na drugą z kolei Debatę Certyfikowaną IT, bez żalu dziękowałem za zaproszenie, gdyż i tak nie mógłbym na nią zdążyć. Nie da się pokonać kilku tysięcy kilo-metrów w pół dnia. A jednak organizatorzy nie zrezygnowali. I dobrze! Dostałem solidny skrót wypowiedzi oraz odnośnik do strony, na której umieszczono materiały archiwalne(1). Nie jakieś tam podcasty, tylko porządne nagrania całej debaty. Także migawki filmowe, pozwalające ocenić prawdziwy poziom dyskutantów.

Już sam tytuł debaty - "Rola i znaczenie technologii informatycznych w firmie, czyli jak długo działa firma bez specjalisty IT?" - przez subtelną ironię podkreśla klasę przedsięwzięcia. Nie zapytywano "jak długo działałaby firma", bo przecież nawet laik wie, że każda firma może działać bez specjalistów IT. Emocjonalna wypowiedź jednego z dyskutantów ujęła to bardzo lakonicznie: technologie informatyczne dają moc boską. Po takim wstępie pewnym zgrzytem była wypowiedź tzw. dewelopera (nie mylić z budowlańcem), który oświadczył, że "skoro biznes, który prowadzę wymaga, abym się znał na programowaniu, no to się muszę na nim, kurczę, znać". Przez chwilę myślałem, wspominając własne praktyki robotnicze, że czas się cofnął, ale, kurczę, chyba jednak nie.

Jednakże technologia wiele może - dzięki nagraniom mogłem zapoznać się także z tematyką pierwszej debaty. Zrozumiałem, jak wielką stratę poniosłem nie zostawszy na nią zaproszony. Nie tylko dowiedziałbym się, jak za pomocą drukarki igłowej można zdobyć żonę, ale przede wszystkim, że informatycy są lepsi od Ben Ladena. Zawsze podejrzewałem, że środowisko IT ukrywa liczne talenty. Wreszcie ktoś potrafił je wyeksponować. Za pomocą certyfikatów. Zadbano nawet o kontrowersyjne wypowiedzi o tym, że pewna wiedza wcale nie idzie w parze z certyfikowaniem. Taka wewnętrzna dyskusja panelistów bardzo uwiarygodnia sponsora. W materiałach filmowych nie było żadnych reklam typu product placement. Tylko mały znaczek copyright na dole strony, poprzedzający słowo "Microsoft" ujawnia oczywistość. Któż inny, poza tą firmą, potrafiłby z taką finezją i subtelnością przekonywać do swojej oferty szkoleniowej? Nie znam na polskim rynku ani nawet na światowym, drugiej takiej wesołej kompanii.

Tym większą radość sprawiło mi zaproszenie na trzecią Debatę Certyfikowaną. Wprawdzie znowu nie mogłem wziąć w niej udziału, ale możliwość obejrzenia dyskutantów online zrekompensowała mi tę stratę. Dowiedziałem się tam, co zostało z wiedzy, którą przekazywano nam kiedyś. Myślę, że prof. Gogołek jest zbyt krytyczny wobec swej Alma Mater - ostatecznie, to jego własna kariera pokazuje, że nauczono go tam o wiele więcej niż tylko o bitach i bajtach. Także wyznanie jednego redaktora TVP, który obawia się rzucenia w kupę informacji, jest czystym defetyzmem. Na szczęście nasza branża IT odporna jest na takie czarnowidztwo. Dlatego z prawdziwą ochotą czekam na czwartą debatę, która odbędzie się, nim Computerworld wydrukuje ten tekst. Któż nie chciałby dowiedzieć się od prawdziwych specjalistów, co też będzie za lat 10?!

Mam jednak olbrzymi żal do kierownictwa naszej redakcji. Dlaczego Gazeta Prawna i Puls Biznesu mogą sponsorować nowatorskie podejście w dziedzinie edukacji ludzi z branży, a my nie??? Bardzo poproszę o jakąś naszą, bardzo certyfikowaną debatę. Chętnie zabiorę w niej głos. Obiecuję ujawnić, że żonę poznałem na zajęciach z programowania. Ben Ladena i kurzą kupę pozostawię innym redaktorom.

(1) http://www.debatycertyfikowaneit.pl

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200