Czytanie ze zrozumieniem

Lokalnemu Informatykowi przydarza się tyle samo wpadek zawodowych, co i każdemu innemu przedstawicielowi tej profesji. Nie znaczy to jednak wcale, że nie należy starać się postępować rozsądniej, rozważniej i unikać chaosu umysłowego.

Lokalnemu Informatykowi przydarza się tyle samo wpadek zawodowych, co i każdemu innemu przedstawicielowi tej profesji. Nie znaczy to jednak wcale, że nie należy starać się postępować rozsądniej, rozważniej i unikać chaosu umysłowego.

"Niech no tu przyjdzie do mnie" - w słuchawce telefonu Lokalnego dało się słyszeć zaproszenie na dywanik Dyrekcji. Nie było więc co zwlekać i Lokalny w te pędy udał się do swego ulubionego pryncypała, aby podeptać swymi niegodnymi butami Dyrekcyjny dywan. Sprawa okazała się być jak zwykle trywialna i niewarta nawet wzmianki, a tym bardziej fatygowania Dyrekcyjnej głowy. Przynajmniej tak uważał Lokalny, co nie do końca współgrało z odczuciami Szefa, który wydawał się być głęboko poruszony, co jak zwykle wzruszyło także Lokalnego. Niebawem też wyjaśniła się przyczyna całego zamieszania.

"Co to jest?!" - Szef machał przed nosem Lokalnego kartkami z jakimś pismem. Gdy tylko machanie nieco zelżało, Lokalny skonstatował, że jest to pismo Szefa w sprawie kont użytkowników skierowane do Lokalnego. Pismo to, i owszem, dotarło do Lokalnego kilka tygodni temu. Wobec nadmiaru innych zajęć Lokalny przebiegł wtedy jego treść wzrokiem i stwierdziwszy, że nie znajduje się w nim nic godnego uwagi, zaszufladkował je. "Teraz najwyraźniej Szef przeprowadza remanent swoich dokonań i chce sprawdzić, czy respektuję jego zarządzenia" - myślał sobie Lokalny. Tymczasem sprawa nabierała rozpędu, a Szef stawał się coraz bardziej rozjuszony. "No i co, wałkoniu jeden! Ja tu się trudzę, rozporządzenia wydaję, a tobie nie chce się ich realizować!" - zupełnie nie wiadomo (wg uważania Lokalnego) dlaczego Szef uderzał w tak ostry ton.

"Czytaj teraz, co tu jest napisane!" - Szef podetknął Lokalnemu kartki, wskazując na samym dole akapit, który należało teraz odczytać. "Konta wymienionych użytkowników mają zostać" - dukał Lokalny, co było napisane. "No i właśnie je zostawiłem" - dodał od siebie Lokalny, dalej nie rozumiejąc w czym rzecz. "A teraz czytaj dalej" - rozkazał Szef przewracając na następną stronę. "Usunięte z serwera" - z blednącym licem odczytał Lokalny, wiedząc już, jaki kiedyś popełnił błąd.

Wniosek z tego taki, że nie tylko należy zwracać uwagę na to, co na początku napisane lub drobnym drukiem przypisane. Najważniejsze jak się pismo kończy i kto je sygnuje.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200