Co zrobimy z naszym krajem

W chwili, kiedy piszę ten felieton, za wcześnie oczekiwać jakiejkolwiek reakcji na poprzedni. Ale - pozostanę przy swoim. Ludzie informatyki, zarówno ci od sprzętu i nim zafascynowani, jak ci od zastosowań, mogą odegrać ogromną rolę w przyspieszeniu postępów naszego kraju. Jeżeli zechcą zastanowić się wspólnie nad swoimi naprawdę nieograniczonymi możliwościami.

W chwili, kiedy piszę ten felieton, za wcześnie oczekiwać jakiejkolwiek reakcji na poprzedni. Ale - pozostanę przy swoim. Ludzie informatyki, zarówno ci od sprzętu i nim zafascynowani, jak ci od zastosowań, mogą odegrać ogromną rolę w przyspieszeniu postępów naszego kraju. Jeżeli zechcą zastanowić się wspólnie nad swoimi naprawdę nieograniczonymi możliwościami.

Spełniam tu rolę starego sługi Saint-Simona. Nie znacie tej anegdoty? Przypomnę ją, bo jest tak niezwykła, jak i sam jej bohater. Otóż Saint-Simon, syn zubożałej rodziny najstarszej arystokracji francuskiej, kreowany przez Marksa "socjalistą utopijnym" (choć w jego czasach nawet nie znano takiego pojęcia), człowiek fascynujący swą przenikliwością oraz zmysłem wizji zarówno współczesnych, jak potomnych, był w rzeczywistości prorokiem "industrializmu", wieszczem jutra przemysłu i roli menedżerów. Znał siłę swego mózgu, skalę swych zdolności; kiedy nie mieli ze swym starym, wiernym sługą co jeść, kazał się mimo to budzić co rano słowami: "Wstawaj hrabio, czekają cię wielkie czyny".

Nie pozostawił po sobie żadnych dzieł, ale pozostawił niezwykłych uczniów o równie, jak on, nieograniczonej niczym fantazji - to oni stworzyli prototyp banku lokacyjnego, opartego na masowych wkładach drobnych ciułaczy, słynny Credit Mobilier, który sfinansował swymi kredytami rozwój kolei we Francji, to oni wylansowali przyszłość kolei i zaprojektowali główne linie kolejowe Francji, oni głosili chwałę maszyn, ich pomysłem było przekopanie kanału sueskiego, a i panamskiego także (Lesseps był saint-simonistą!).

Kiedyś może napiszę książkę o nim i o nich, jeśli mi życia starczy; ale na razie chciałbym naszym Czytelnikom zaszczepić trochę ducha Saint-Simona. Panie i Panowie, czekają Was wielkie czyny. W bardzo krótkim czasie możecie przekształcić ten kraj znacznie bardziej, niż przekształcił się on w ciągu tych niebywałych, minionych pięciu lat.

Naprawdę nie przesadzam. Opisywałem tutaj tydzień temu, jakie możliwości kryją się w ofercie informatyków, którzy każdej społeczności miejsko-wiejskiej mogą zapewnić szybką organizację i obsługę lokalnego obrotu ezgotówkowego. Dziś o przemyśle.

Jego słabością nie jest sam brak pieniądza; słabością jest marnotrawstwo (nieoszczędność) i kiepska organizacja. Na drugim w stosunku do nas biegunie znajduje się, wyprzedziwszy zdecydowanie Amerykę i zachodnią Europę, Japonia (książkę amerykańską o tajemnicach jej sukcesów spróbuję wszczepić jakoś naszemu rynkowi czytelniczemu). Japonia bowiem, wykorzystując - raz jeszcze! - wcześniejsze pomysły amerykańskie, oszczędza na gospodarce magazynowej, przewozach i powierzchniach.

System "just-in-time", w tłumaczeniu na polski - "tylko tyle, ile trzeba, tylko wtedy, kiedy trzeba", opiera się na komputerowym sterowaniu dostawami podzespołów i materiałów, przewozami, gospodarką magazynową oraz spedycją produktów gotowych. Komputer sygnalizuje, z odpowiednim wyprzedzeniem, kiedy trzeba czego dowieźć - nic nowego, powiecie, od tego przecie zaczynały się pierwsze tego typu zastosowania w domach towarowych Lionsa w Londynie czterdzieści lat temu; zgoda, ale cóż z tego, że Zachód zrobił to dawno?

Fabryki Zachodu nadal, po dziś dzień, utrzymują olbrzymie magazyny, gdzie składuje się ogromne zapasy podzespołów, detali i normaliów - komputery sterują przekazywaniem ich do produkcji. Czyli sterują akurat czynnościami najtańszymi, które inteligentnemu średniemu dozorowi nie zajmowałyby i bez komputera więcej czasu ani fatygi. Natomiast Japończycy oszczędzają - na samym magazynowaniu. Także - produktów gotowych. Produkt ma wyjść z fabryki wtedy, kiedy go trzeba odwieźć do nabywcy. Nic nie leży.

Czyli - co najważniejsze! - nic nie zamraża pieniędzy.

Tak się buduje rezerwy. I ta sama produkcja w Japonii i Korei Południowej kosztuje, lekko licząc, ok. 20% taniej.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200