Co by tu jeszcze połączyć?

Jeszcze niedawno liczni teoretycy przedsiębiorczości głosili hasło ''małe jest piękne', które, jeśli wzbudzało zastrzeżenia, to głównie z zakresu skojarzeń określanych mianem frywolnych. Małe przedsiębiorstwa miały być bardziej elastyczne w reagowaniu na ilościowe i asortymentowe zmiany popytu niż wielkie, bezwładne i zbiurokratyzowane molochy.

Jeszcze niedawno liczni teoretycy przedsiębiorczości głosili hasło ''małe jest piękne', które, jeśli wzbudzało zastrzeżenia, to głównie z zakresu skojarzeń określanych mianem frywolnych. Małe przedsiębiorstwa miały być bardziej elastyczne w reagowaniu na ilościowe i asortymentowe zmiany popytu niż wielkie, bezwładne i zbiurokratyzowane molochy.

Praktyka ostatnich lat pokazuje jednak, że molochy mają się nieźle i łykają mniejszych, jednego po drugim. Bywa jednak, że kończy się to zadławieniem, niestrawnością czy zatruciem. Skutki takie są szczególnie częste, gdy mamy do czynienia z połykaniem już nie z potrzeby, lecz dla zasady. Bywają przypadki, gdy dołączana firma stanowi naturalne przedłużenie zakresu działania przejmującego, ale są również sytuacje, gdzie łączy się podmioty, które wszystko dzieli i które nigdy nie dadzą się zintegrować w całość.

Mamy za sobą w Polsce wiele połączeń banków, o dalszych tego rodzaju posunięciach i ich uczestnikach mówi się albo tylko plotkuje. W potocznej ocenie każdy bank zajmuje się mniej więcej tym samym, zrobienie więc z kilku banków jednego nie powinno być trudne. Całkiem inaczej wygląda to od środka, gdzie to samo oznacza często całkowicie różne światy.

Znacznie trudniej jest z firmami informatycznymi, czego liczne przykłady znamy z historii ostatnich tylko lat.

Novell swego czasu tak się rozpędził, że kupił prawa do kodu źródłowego Unixa i edytor tekstu WordPerfect i jakoś tak od tego mniej więcej czasu zaczął się dla tej pionierskiej i zasłużonej firmy spadek znaczenia. Początki kryzysu w Informixie sięgają czasów, gdy nabył on Data Blades, a obecnie stawia się pytanie, od kiedy jego baza będzie się nazywać db2. Compaqowi nijak było w stroju PDP-VAX-Alpha, a dysonans ten powiększyło jeszcze przejęcie przezeń Tandema. ICL pochłonął Nokia Data, by samemu zmienić szyld na Fujitsu, co wcześniej dotknęło komputerową odnogę Siemensa.

Co wobec tego jest powodem zapowiedzianego połączenia firm Hewlett-Packard i Compaq, które znacznie więcej różni niż jednoczy?

Czy tylko zamiar przeciwstawienia się konkurencji ze strony firm: IBM, Dell i Sun? O pierwszej z nich powiada się, że zamierza w ogóle zrezygnować z wytwarzania komputerów osobistych. Druga nie wydaje się zagrożona, licząc, że procesy integracyjne HP i Compaqa potrwają co najmniej ze dwa lata, pochłaniając znakomitą część energii, której zabraknie na walkę z konkurencją. Sun zaś i tak ma się dobrze w stworzonym przez siebie świecie, przyciągającej klientów, specyficznej i niepowtarzalnej kultury.

A może chodzi o głód sukcesu, zaostrzony niepowodzeniem sprzed roku, kiedy to nie udało się nagłośnione już przejęcie przez HP za kwotę 18 mld USD 31 500 konsultantów z firmy PricewaterhouseCoopers?

Liczne opinie mówią jednak, że chodzi o zwykłe przeżycie na kurczącym się rynku, na którym pierwszy raz od piętnastu lat spadła liczba sprzedanych komputerów osobistych, a zakupy większych maszyn są dokonywane znacznie ostrożniej.

Gdy uwzględnić reakcję giełdy, to wiadomość ta spowodowała spadek akcji każdej z łączących się firm, przy wyraźnych zwyżkach większości innych notowań tego dnia.

Ostrożne były również szczególnie liczne komentarze w prasie specjalistycznej oraz biuletynach informacyjnych. Koledzy i znajomi z tzw. branży, z których zdaniem w tym przypadku się zgadzam, za najbardziej trafne uznali dwa tytuły. Pierwszy był prostym pytaniem: Po co?, na które miałaby odpowiedzieć szefowa starego i nowego HP Carly Fiorina. Drugi był już całkiem kasandryczny: Zderzenie pociągów w zwolnionym tempie.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200