"Ciąg na bramkę"

Potrzeba sukcesu, będąca siłą napędową większości przedsiębiorstw i menedżerów, tylko w niewielkim stopniu zależy od szerokości geograficznej, pod którą działają ci ludzie.

Potrzeba sukcesu, będąca siłą napędową większości przedsiębiorstw i menedżerów, tylko w niewielkim stopniu zależy od szerokości geograficznej, pod którą działają ci ludzie.

Oczywiście, można powiedzieć, że Bill Gates jest pod przemożnym wpływem amerykańskiej kultury biznesu, w której dla sukcesu finansowego poświęca się wszystko, włącznie z życiem osobistym. Microsoft odniósł sukces dzięki temu, że pracowali w nim samotni ludzie lub mało przywiązani do rodziny, którzy firmie poświęcali 20 godz. na dobę. Sam Gates w swoim biznesplanie sprzed lat zaplanował nawet swoje małżeństwo i zgodnie z nim ożenił się kilka miesięcy temu. Gates ma niesamowity, jak to się mówi ciąg, na bramkę: musi być najlepszy, pierwszy, choćby miał być okrutny i bezwzględny. Jest rzeczywiście niesamowicie skuteczny, jego firma jest liderem w swojej dziedzinie. Powiem jednak przewrotnie, że na szczęście takich ludzi jest jedynie z 10 tys. na świecie.

Ale kariera Billa Gatesa odbiega od amerykańskiego mitu, czyli awansu od pucybuta do milionera. Pochodzi on ze znakomitej rodziny o bogatych tradycjach prawniczych i bankierskich, zaprzyjaźnionej z szefami IBM, co prawdopodobnie nie było bez wpływu na jego interesy. Tymczasem większość sławnych menedżerów, np. Tapy, Iaccacoca, pochodzi z nizin społecznych. Są to ludzie, w których początkowo nikt nie wierzył, często już w dzieciństwie byli niedowartościowani, brakowało im akceptacji czy miłości. Muszą się gdzieś wybić. Przez resztę swojego życia udowadniają, czasem już nieżyjącym rodzicom, czasem rywalom, że stać ich na wiele, na więcej niż wszystkich innych razem wziętych. Jest to najskuteczniejsza motywacja jaką znam. To jest ta motywacja, która nie zna granic czy kontynentów.

Obserwuję ją u polskich przedsiębiorców w takim samym stopniu, jak u europejskich czy amerykańskich. Z tym zastrzeżeniem, że o ile w Europie Zachodniej raczej trudno zrobić karierę od pucybuta do milionera, to w polskiej rzeczywistości prawie wszyscy znajdujący się dzisiaj na topie, kiedyś zaczynali od saksów w RFN i handlu z Tajwanem (w przypadku branży elektronicznej) lub stolika na bazarze w wielu innych branżach. Ludzie polskiego biznesu, przedsiębiorcy lub menedżerowie czy specjaliści, którzy mają za sobą jakąś tradycję rodzinną, np. arystokratyczną, których historia nie zaczęła się "wczoraj", nie są tak umotywowani do sukcesu. Mają mniejszy ciąg na bramkę. Oni nie muszą nikomu niczego udowadniać, robią to, w czym są dobrzy i co sprawia im frajdę. Tak więc w Ameryce i w Polsce motorem gospodarki są inteligentni, wykształceni menedżerowie o ogromnej - wynikającej z kompleksów i niedowartościowania - potrzebie sukcesu finansowego. Potrzeba sukcesu materialnego nie wynika więc wcale z pazerności, chciwości czy potrzeby wyrafinowanej konsumpcji. Jest to jedynie forma udowodnienia, że jest się najlepszym w swojej dziedzinie. Nawet największe dochody menedżerów nie skuszą ich, jeśli jednocześnie nie zapewnią odpowiednio wysokiej pozycji społecznej, uznania, szacunku i podziwu otoczenia, albo chociaż równej w stopniu natężenia, zawiści bliźnich.

Grzegorz Turniak jest dyrektorem Neumam Institute.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200