Catch 6.5, czyli pani prokurator (po)żąda

Współczesne oprogramowanie, niezależnie od kraju pochodzenia, rodzaju zastosowań do których jest przeznaczone, a nawet systemu operacyjnego pod którym daje się uruchomić, ma jedną cechę uniwersalną: starzeje się szybko. Zjawisko to ma kilka powodów, z których jednym jest uniwersalnie przyjęty model biznesowy.

Mianowicie, konsumenci zgadzają się od czasu do czasu zapłacić niezbyt wygórowaną cenę za otrzymanie kilku drobnych zmian w wyglądzie programu oraz jednoczesne poprawienie błędów w jego działaniu.

Przeglądając ostatnio własny komputer przy okazji uaktualnienia systemu operacyjnego zauważyłem, że najstarszy posiadany przeze mnie program pochodził z roku 2002. Ale tym razem oddał on ducha, to jest nie dał się już uruchomić i musiałem dosłownie wyrzucić go na śmietnik, bo po co trzymać pudełko z CD oraz podręcznikami, skoro nigdy ich nie użyję?! Gdybym jednak był firmą, szczególnie handlującą oprogramowaniem, to powinienem trzy razy zastanowić się nim cokolwiek poleciałoby do kosza. Wprawdzie trzymanie na stanie starych programów zajmuje miejsce w magazynie oraz utrudnia pracę księgowości, ale może okazać się nieocenione gdy trzeba będzie zadowolić prokuraturę. Tak się bowiem składa, że wymiar sprawiedliwości wziął się za złodziei oprogramowania i zaczyna ich na serio gnębić. Przy okazji umilając życie okradzionym. Znajomy, który od lat jest wyłącznym przedstawicielem zagranicznej firmy produkującej wyrafinowane oprogramowanie, dostał niedawno pismo od prokuratury z odległego krańca kraju, w którym to piśmie zażądano od niego "wydania rzeczy mogących stanowić dowód w sprawie - oryginalnych wersji programów komputerowych". Program, którym handluje mój znajomy, jest obecnie dostępny w wersji numer 13. Po drodze były nie tylko wersje pełno-liczbowe, ale także połówkowe. Takiej właśnie o numerze 6.5 PL pożąda pani prokurator. Łatwo policzyć, że jeśli każda nowa wersja owego bardzo drogiego programu byłaby publikowana co rok, to numer 6.5 powinien mieć kilkanaście lat, czyli pochodzić jeszcze z poprzedniego tysiąclecia. Chyba tylko maniak trzymałby tak stare oprogramowanie.

W piśmie pani prokurator znajdziemy wyjaśnienie, dlaczego marzy się jej akurat ta wersja programu. Otóż w trakcie śledztwa znaleziono ją u Janusza S. (nazwisko znane redakcji), co stało się powodem skierowania przeciwko niemu aktu oskarżenia do sądu ("czyn z art. 278 § 2 kk w zw. z art. 12 kk w zw. z art 294 § 1 kk"). Sąd zaś "zlecił prokuraturze uzupełnienie materiału dowodowego poprzez dołączenie oryginalnych wersji programów komputerowych wymienionych w akcie oskarżenia celem poddania ich badaniom porównawczym z zabezpieczonymi kopiami przez biegłego z zakresu oprogramowania komputerowego". Mój znajomy ucieszył się bardzo, że wymiar sprawiedliwości sam z siebie wziął się za jej wymierzanie. Jako pokrzywdzony stanął jednak przed zadaniem, którego wykonać nie może. Nawet gdyby trzymał był wszystkie wersje inkryminowanego programu, to i tak żaden biegły nie byłby zapewne w stanie wykonać ekspertyzy. Chyba, że pracowałby w muzeum komputerów. Albo wziąłby na warsztat porównywanie binariów, co zapewne zakończyłoby się wynikiem negatywnym (złodzieje notorycznie usuwają z kodu sprawdzanie obecności klucza, którym od zawsze zabezpieczany był ów program). A przecież wystarczyłoby, co postuluję od dawna, zażądać od oskarżonego okazania faktury zakupu w/w programu.

Jak widać na dalekiej prowincji nawet złodzieje nie mają lekkiego życia. Muszą zadowalać się starociami. Co jednak ma dla nich swoje dobre strony. W sądzie.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200