Bity i atomy

Wkrótce skończy się kolejny redakcyjny rok (mierzony czasem od wakacji do wakacji). Gdy spoglądam na "felietonową" teczkę z notatkami, zapiskami na biletach kolejowych, karteluszkami i pocztą od czytelników, widzę, że z tego, co w niej pozostało, jest tematów na jeszcze jeden cały felietonowy rok.

Wkrótce skończy się kolejny redakcyjny rok (mierzony czasem od wakacji do wakacji). Gdy spoglądam na "felietonową" teczkę z notatkami, zapiskami na biletach kolejowych, karteluszkami i pocztą od czytelników, widzę, że z tego, co w niej pozostało, jest tematów na jeszcze jeden cały felietonowy rok.

Wybierzmy więc z niej chociaż jeden temat, charakterystyczny dla ubiegłego roku i wart przypomnienia. Niech to będzie - powiedzmy - upadek licznych firm, które prowadziły działalność komercyjną w Internecie. Sam upadek tych firm, równie gwałtowny jak ich powstanie i wzrost, był wart najwyżej wzmianki - w końcu upada wiele firm i jeżeli nie jest to przypadek o skali Enronu, nie bardzo jest się czym zajmować.

Teraz jednak, gdy upłynęło już trochę czasu, zaczynają się pojawiać pogłębione analizy tego zjawiska, poważniejsze artykuły i książki. A samo zjawisko rzeczywiście było przedziwne. Kto odpowiednio szermował hasłem dotcom, w ciemno dostawał od inwestorów milion albo dwa. Kto potrafił wpleść do wypowiedzi skrót IP, bez dalszych pytań i na podstawie jednostronicowego planu biznesowego, miał dziesięć razy więcej. Giełdy wchłaniały kolejne emisje akcji, które natychmiast szły w górę, jak koci ogon na powitanie.

Oto firma, która postanowiła handlować poprzez Sieć żywnością i akcesoriami dla zwierząt domowych. Jak dało się przekonać posiadaczy kapitału do włożenia blisko 100 milionów dolarów w interes, który miał przynieść zyski z bezpłatnych dostaw do domów jedzenia lub posłania dla kotka czy pieska? Założycielom nie brakło fantazji - rzecznikiem (po angielsku brzmi to lepiej: spokesdog) firmy został jej pies-maskotka. Gdy firma upadła, okazało się, że jest warta mniej od tego czworonoga.

Inny przykład: bezpłatne, w ciągu godziny, dostawy do domu tego, co można kupić w sklepiku spożywczym na najbliższym rogu. Poszedł miliard dolarów i skończyło się jak się skończyło. Akcje, które w porywach chodziły po 34 dolary za sztukę, spadły w końcu do wartości wyrażanej w pojedynczych centach.

Jeszcze jedna firma: co tydzień na dachu biurowca przyjęcie do rana. Na koszt inwestorów i na fali entuzjazmu do wszystkiego co kojarzy się z dotcom. Zastanawia, jak taki interes mógł trwać aż cztery lata. Wyjaśnienie jest proste - ciągle znajdowali się nowi, chętni i majętni. Przyjęcia nie mogły jednak trwać wiecznie: skończyły się wraz z trzydziestoma milionami dolarów wniesionymi przez inwestorów.

I ostatni przykład: firma, która miała sprzedawać reklamy do umieszczania na stronach sieciowych, założona przez dwóch młodych ludzi, którzy razem mieli ledwo 45 lat. Obietnice wielomiliardowych obrotów wprowadziły firmę na giełdę, gdzie w ciągu pierwszego dnia akcje skoczyły z dziewięciu do prawie stu dolarów. Największy taki skok w historii giełdy. Teraz wiadomo że firma nigdy nie przejmowała się jakąś tam dochodowością. Zabawa skończyła się w sierpniu ub.r.

Co łączy wszystkie te wymienione i jeszcze liczniejsze inne, a podobne przypadki?

Po stronie inwestorów - łatwowierność. Wystarczyło odpowiednio często publikować historyjki o tym, jak to rybak znad Amazonki poprzez Internet sprzedaje ryby w Kanadzie, a wietnamski wieś-niak w podobny sposób zbywa ryż ze swego poletka na rynkach europejskich, aby wielu uwierzyło, że handel w Internecie to nowe eldorado.

Po stronie założycieli upadłych firm podstawowym błędem było zignorowanie logistyki, obszaru, na którym przyszło im zmierzyć się z dostawcami tradycyjnymi. I tę batalię przegrali. To, co miało stanowić o ich przewadze, czyli szybka i bezpłatna dostawa, pociągnęło ich na dno. Świat bitów i świat atomów tyle mają wspólnego, że żonglując tymi pierwszymi łatwo potknąć się o te drugie, mimo że niby takie małe.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200