Balansując na linie

Wystarczy zmienić bit w kodzie wykonywalnym programu, aby otrzymać zupełnie nieprzewidywalne wyniki. Jeden mały bit spośród kilku milionów wypełniających ciało programu - jakże niewielkie wydaje się mieć znaczenie w tej mnogości, a jednak ma, i to kolosalne: prędzej czy później objawia swoją naturę.

Wystarczy zmienić bit w kodzie wykonywalnym programu, aby otrzymać zupełnie nieprzewidywalne wyniki. Jeden mały bit spośród kilku milionów wypełniających ciało programu - jakże niewielkie wydaje się mieć znaczenie w tej mnogości, a jednak ma, i to kolosalne: prędzej czy później objawia swoją naturę.

Wydawać by się mogło, że zmiana losów jednostki w wielomilionowej społeczności ludzkiej nie ma żadnego znaczenia dla tej populacji, nie będącej przecież wytworem zaprogramowanym, ale działającym dynamicznie w zależności od określonych warunków zewnętrznych i według własnej woli. Program komputerowy nie posiada samoświadomości i nie jest w stanie zrozumieć swojej doli. Człowiek świadomość posiada, ale widać też ograniczoną, nie mogąc zdefiniować istoty swego bytu. Wszak byt ten jest kruchy i silnie uzależniony od chochlików zmieniających bity. Jakość życia ludzkiego jest coraz bardziej uzależniona od środków technicznych wspomagających egzystencję. Na życie istoty ludzkiej mają wpływ inne jednostki, co w efekcie daje pewien układ wzajemnych powiązań wytyczających wypadkową losów świata. Katastrofa promu kosmicznego Columbia dobitnie pokazuje uzależnienie losu ludzi od detali, w efekcie niezwykle istotnych, i od chochlików przeistaczających najśmielsze zamierzenia w proch. Zmiana porządku w określonej strukturze może generować wielce niebezpieczne zdarzenia. Chochliki w rzeczywistości nie są psotnikami obdarzonymi własną wolą, ale pochodną ludzkich działań, a w zasadzie pochodną ludzkiej niedoskonałości.

Człowiek wytwarza dla człowieka mechanizmy coraz bardziej skomplikowane, przez co z natury rzeczy bardziej podatne na błędy pochodzące jedynie z pomyłek ludzkich.

Człowiek jest istotą błądzącą - czasami myli się w sprawach małych, czasami w dużych. Bywa, że błędy te są nieświadome, niezamierzone, wynikające z niedopatrzenia, lecz nierzadko człowiek popełnia omyłki wskutek błędnej logiki podsuwającej mu niewłaściwe rozwiązania. To tak, jakby niespodziewanie podmieniono mu jeden bit w jego umyśle, przez co zaczyna zachowywać się dziwnie, nieobliczalnie i zupełnie inaczej niż miałby na to wskazywać tzw. zdrowy rozsądek. Ludzie niebezpiecznie balansują na linie podtrzymywanej wynalazkami techniki.

Każdy krok w poczynaniach człowieka jest decyzją nieodwracalną - co zostało pomyślane, powiedziane lub wykonane, zalicza się już do trybu dokonanego, z pełnymi tego skutkami, na czele z nieodwracalnością. Świadomie czy nie, obijamy się w życiu między krawędziami, kierowani przez jakże trywialne if...then...else. Wystarczy zła interpretacja warunków, przekłamanie na jednym bicie informacji, a każdy następny krok okazuje się już tylko pochodną błędów wstecznych i, pomimo jego poprawności w stosunku do sytuacji bieżącej, nie jest nic wart w obiektywnym zwierciadle prawdy. Pałętamy się po świecie, nie wiedząc, że ktoś już dawno kiedyś postąpił niewłaściwie, a nasze obecne decyzje są tylko konsekwencją pierwotnej błędnie zinterpretowanej konstrukcji if...then...else. Brniemy dalej, ufając w słuszność naszych uczynków. Nie znając początku, nie możemy gwarantować żadnej poprawności. To tak, jakbyśmy chcieli ocenić dwa niezależne procesy obliczeniowe o różnych czasach trwania, oba dające w wyniku liczbę 4. Który z nich jest poprawny? Może oba, może żaden. Efektem jakich działań jest wynik? Czego wynikiem jest nasza obecna sytuacja?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200