Arytmetyka logiczna

Z dzieleniem jest z reguły ciężko - zazwyczaj nie ma czego dzielić.

Z dzieleniem jest z reguły ciężko - zazwyczaj nie ma czego dzielić.

Czasy dzielenia zapałki na czworo minęły, bo koszt własny okazał się zbyt wielki (bandaże!) w porównaniu z potencjalnymi efektami, a ponadto obecnie używa się zapalniczek, które z definicji są niepodzielne.

Wskazujemy dziecku cztery cukierki leżące na stole. Dzielimy tę grupę na dwa, mówiąc, że wynikiem jest dwa, co jawnie zaprzecza rzeczywistości, gdyż wspomniane dziecko widzi nadal cztery cukierki na stole, z tą tylko różnicą, że w większej niż do tej pory odległości. Nie rozumie w czym rzecz, co najwyżej czuje się oszukane.

Nie inaczej jest w przypadku odejmowania. Rozpatrzmy ponownie przypadek tychże samych cukierków na tym samym stole i znowu z tym samym denerwującym nas przemądrzałym niedowiarkiem. Bierzemy dla siebie dwie sztuki, uświadamiając mu, że dla niego pozostały tylko dwa. Ono patrzy na nas z nieukrywaną pogardą, zastanawiając się, czym w takim razie różni się to od dzielenia, a jeśli nawet się różni, to i tak zostało znowu nabite w butelkę, nieważne jaką nazwę metoda nosi. Chcąc jakoś ułagodzić dzieciaka, zamiast stosowania metod siłowych, przechodzimy do zagrywek ofensywno-konstruktywnych, prezentując moc dodawania. Kładziemy zatem tam gdzie i wcześniej i to co wcześniej, ale w ilości sztuk dwóch.

Następnie z tajemnej skrytki, czyli z zanadrza wyjmujemy jakby nigdy nic wcześniej zagarnięte dwie sztuki i przekonujemy małolata, że mu dodaliśmy. Dziecko nabiera przekonania, iż dodawanie jest związane ze sztuką magiczną.

Na szczęście nie jest zbyt dociekliwe skąd też dodatkowa porcja się wzięła, przyjmując pokornie tym razem sprawiedliwy według niego przydział. Szczęśliwie dla nas dzieciak nie ekonomista, więc nie upomni się o odsetki w formie dodatkowych ekwiwalentów za operowanie wcześniej odebraną porcją.

Patrzę na świat biznesu, w tym także komputerowego, oczyma dziecka. Nie rozumiem tego co się dzieje, przyjmując na wiarę, że jakoś musi to działać, skoro przynosi określone skutki.

Zaobserwowałem, że nieudane projekty, chociaż nie dodają splendoru ich wykonawcom, nie wyrządzają im też specjalnej szkody, która dziwnym trafem zostaje przerzucona na stronę odbiorców rozwiązań. Ponadczasowy i źle kojarzony model fachowca, który mimo że sknoci robotę, wykonując ją nierzetelnie, niezgodnie z oczekiwaniami klienta, inkasując wygórowaną należność bez wyrzutów sumienia, nadal ma się nieźle. Jak widać, tradycja w narodzie nie ginie. Zastanawiam się, czy to ja mam pecha, żyjąc w takiej rzeczywistości, która jest w swej naturze tak niesprawiedliwa. Może wsiadłem do niewłaściwego pociągu, a może pociąg jest jednak właściwy, tylko ktoś wybrał akurat mój przedział, jakby nie było bez liku innych. Najgorsze, że wysiąść nie można, a uciążliwych pasażerów pozbyć się nie sposób. Czekam więc z niepokojem na stację "sprawiedliwość", hołdując jednemu z najbardziej sprawiedliwych sposobów dzielenia - opłatkiem.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200