Analfabetyzm informacyjny, analfabetyzm informatyczny

Od lat spieram się na różnych forach o istotność przydawki 'informatyczny'. Uważam więc, że jest ona zupełnie nieistotna z punktu widzenia użytkownika systemu. Jest oczywiście bardzo ważna dla firmy informatycznej, gdyż oznacza sprzedaż i wpływy. Ma też znaczenie dla użytkownika nie mającego rozeznania o technice informacyjnej - o jej ograniczeniach i uwarunkowaniach efektywności.

Od lat spieram się na różnych forach o istotność przydawki 'informatyczny'. Uważam więc, że jest ona zupełnie nieistotna z punktu widzenia użytkownika systemu. Jest oczywiście bardzo ważna dla firmy informatycznej, gdyż oznacza sprzedaż i wpływy. Ma też znaczenie dla użytkownika nie mającego rozeznania o technice informacyjnej - o jej ograniczeniach i uwarunkowaniach efektywności.

Taki użytkownik wierzy, że już informatycy zadbają, by skompensować niesprawność zarządzania i niekompetencję decydentów. Mamy znaczny udział w kształtowaniu takich naiwnych opinii użytkowników.

System informacyjny jest ważny dla organizacji, menedżerów, użytkowników i informatyków. Oznacza skuteczne wspomaganie informacyjne procesów (funkcji) organizacji. Powinien on odpowiadać potrzebom i wymaganiom zarządzania organizacją. Musi ona oczywiście potrafić sformułować i przekazać swoje potrzeby twórcom systemu, a ci muszą to zrozumieć. Inną oczywistością jest to, że bez techniki informacyjnej nie można dziś stworzyć odpowiednio sprawnego systemu informacyjnego. Jego sprawność bowiem nie zależy od komputerów i programów. Zależy od wiedzy i umiejętności ludzi (użytkowników i informatyków), od ich zdolności posługiwania się informacją.

System informatyczny to pojęcie nie zawierające żadnej informacji poza określeniem technologii. A ta wcale dla przydatności i sprawności systemu informacyjnego nie musi być istotna. Przeciwnie, w organizacji do tego nie przygotowanej może mieć zgubny wpływ. Nie będę już przypominał znanych przykładów bezsensownych i kosztownych wdrożeń. Nie przyniosły one strat tylko dlatego że ich użytkownicy nie mają w zwyczaju liczyć kosztów i efektów. Czasami nie potrafią, a czasami są to pieniądze publiczne, czyli niczyje.

Co pewien czas dają się słyszeć głosy o zagrażającym nam jakoby analfabetyzmie informatycznym. Jest to realna groźba, ale nieporównanie większym zagrożeniem jest analfabetyzm informacyjny. Pierwszy oznacza, że będziemy musieli jakoś żyć bez wykorzystania możliwości, jakie daje technika informacyjna. Drugi analfabetyzm jest u nas powszechny. Nie potrafimy posługiwać się informacją. W archaiczny sposób ją tworzymy, przetwarzamy, prezentujemy, dystrybuujemy i wykorzystujemy. Liczni wykształceni rodacy nie odróżniają danych od informacji, a informacji od wiedzy. Owszem, dla komputera jest to zupełnie obojętne, ale do diabła my musimy (pozo)stać bardziej rozgarnięci od komputerów. W przeciwnym razie artefakty stworzone przez np. Gatesa zaczną nas uczyć. A my uczeni w komputerach, posiądziemy w końcu wiedzę średnio inteligentnego orangutana.

Zaawansowany analfabetyzm informacyjny panuje wśród, niestety, licznych organizacji i ich pracowników, w tym menedżerów. Niektóre organizacje i użytkownicy są jedynie maszynkami do przetwarzania surowych danych. To właśnie można komputeryzować. Zbyt wielu informatyków, zwykle nie rozumiejących zarządzania, pozostaje analfabetami informacyjnymi. Sądzą, że sieczka danych udostępniana w pięknej nieraz postaci menedżerom jest informacją. To nieprawda, że menedżerowie nie potrafią wykorzystać raportów. To te raporty są do niczego. Producenci różnych bubli winią oszukanych klientów za to, że np. w butach chodzili po deszczu, więc nic dziwnego, iż się rozpadły.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200