A nie chciałem zostać populistą

Jak jest ciemno i wszyscy mieszkańcy okolicznych domów śpią, a śpią w przeważającej większości przy zgaszonych światłach, i jest ciemno nie tylko dlatego że okoliczni sąsiedzi pogasili światła, ale także ze względu na aktualne położenie ziemi, a więc jak jest tak ciemno, staję na balkonie mieszkania trzeciego piętra i spoglądam z góry (to ostatnie piętro domu), i wyobrażam sobie, że jest to noc z 31 grudnia na 1 stycznia, noc mająca nadejść już za dziewięć miesięcy.

Jak jest ciemno i wszyscy mieszkańcy okolicznych domów śpią, a śpią w przeważającej większości przy zgaszonych światłach, i jest ciemno nie tylko dlatego że okoliczni sąsiedzi pogasili światła, ale także ze względu na aktualne położenie ziemi, a więc jak jest tak ciemno, staję na balkonie mieszkania trzeciego piętra i spoglądam z góry (to ostatnie piętro domu), i wyobrażam sobie, że jest to noc z 31 grudnia na 1 stycznia, noc mająca nadejść już za dziewięć miesięcy.

To nie będzie spokojna noc, wszak jest to tradycyjnie noc, podczas której wypijamy najwięcej szampana w porównaniu z jakąkolwiek nocą w roku. Ale takim brakiem spokoju mało kto z nas się zamartwia. Nie zamartwiamy się też, niestety, wydarzeniem, które zakłócić może nasze spokojne picie szampana w nocy z 31 grudnia na 1 stycznia już za dziewięć miesięcy. I to mnie trochę dziwi, że tak małą wagę przywiązujemy właśnie do tego, aby w spokoju, ale z hukiem, otwierać kolejne butelki...

Dziwi mnie też, że przedstawiciele rządu przedstawiają innym przedstawicielom rządu dokument o zatykającym dech w piersi tytule, tytule chyba nieco zbyt pompatycznym, bo brzmiącym: "Narodowy plan działania w sprawie problemu roku 2000", i jednocześnie nic nie robią. Wszak do działań tych, chociażby ze względu na wrodzoną skromność polityków, politycy nie zaliczają chyba napisania "Narodowego planu..." Dziwi mnie też to, że politycy nic nie robią, choć w "Narodowym planie..." stwierdzają, że "możliwe jest powstanie nawet takich zagrożeń, które mogą zachwiać podstawami bytu państwa". Być może z racji wykonywanego zawodu i zainteresowań jestem zbyt uczulony na odpowiedzialność za słowo, ale stwierdzenie takie nie kojarzy mi się z piciem szampana, nawet w dużych ilościach. Kojarzy mi się z poważnymi działaniami, a nie trwającą od kilku miesięcy farsą rozwiązywania problemu roku 2000.

Miałem o tym wszystkim nie pisać, bo o problemie roku 2000 napisaliśmy już wiele i bez względu na to, czy problem ten w jakikolwiek sposób odczujemy, warto było zainteresować się nim wcześniej, chociażby po to, aby uspokoić społeczeństwo. Miałem o tym nie pisać, bo denerwuję się, gdy piszę o poczynaniach polityków, a to szkodzi nie tylko na urodę (pal licho), ale i na serce. Miałem o tym nie pisać wreszcie, bo to, o czym teraz piszę, wydaje mi się oczywiste nawet dla polityków.

Politycy jednak są niewzruszeni jak egipskie piramidy, które przez czterdzieści wieków przeżyły niejedne (nie tylko egipskie) ciemności. Pozostańmy więc na chwilę na ziemi egipskiej, domu niewoli, z której Mojżesz - jak pamiętamy - nie poprowadził Żydów najkrótszą drogą do Ziemi Obiecanej, ale krążył przez 40 lat po pustyni dlatego, aby tam skończyli swój żywot ludzie urodzeni i wychowani na ziemi egipskiej, ludzie niedorośli do budowania samorządnego państwa. Cóż bowiem znaczyły dla historii te 40 lat? Nasze nieszczęście polega na tym, że to właś-nie na nas przypadło to 40 lat, że to my - politycy to też my - musimy wymrzeć, aby wreszcie było tak, jak powinno być. Chodzimy więc dziś w koło i patrzymy na naszych polityków, a mnie kojarzą się oni z Tamar, bohaterką książki Tomasza Manna Józef i jego bracia (politycy na te trzy tomy mogą nie mieć czasu - pali problem roku 2000 - dlatego przypomnę). Tamar była kobietą, która usilnie chciała zaistnieć na trwale w historii i była tak zdeterminowana, patrząc na kartach książki dalej niż słońce, że aby wpisać się w historię, była gotowa...

Mamy więc tego pokoleniowego pecha przeżycia tych 40 lat, ale mamy i tego historycznego pecha przeżycia roku 2000. Aby to jednak nie był pech - w "Narodowym planie..." stwierdza się też m.in., że może nastąpić "nieoczekiwany atak na terytorium kraju środkami bojowymi urwanymi z uwięzi w Polsce lub krajach sąsiednich; brak pełnej kontroli nad przestrzenią powietrzną kraju; zagrożenie życia pacjentów korzystających z elektronicznych urządzeń medycznych; awarie sieci energetycznych; brak lub ograniczona możliwość korzystania z kart płatniczych oraz kont bankowych; konieczność zamknięcia sklepów z powodu niepoprawnego funkcjonowania kas fiskalnych" (jakby dopiero na 9 miesięcy przed tą fascynującą datą było to wiadomo) - aby więc rok 2000 to nie był pech, nie zapomnijmy przed sylwestrem kupić odpowiedniej liczby butelek szampana, bo nie jest wykluczone, że będzie to jeden z najdłuższych sylwestrów tego tysiąclecia. Rząd nam go nie urządzi. O wszystkim pamiętać musimy sami. A jeżeli nic się nie wydarzy (oby), to szampan - mam nadzieję - i tak się przyda. I jeszcze jedno, nie namawiam do szturmów na sklepy w końcu grudnia. Namawiam mimo wszystko do optymizmu, a ten może będzie musiał podbudować szampan.

Jest ciemno. Sąsiedzi śpią. Przejadę się pod parę rządowych budynków i popatrzę czy ktoś nie śpi, aby spać... "Narodowy plan..." z całą pewnością już działa... Miłej i spokojnej nocy.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200