23 000 laptopów

Gdy tylko rozpoczęła się emigracja z ziem polskich do Stanów Zjednoczonych, nastał u nas kult tego państwa, jako krainy, gdzie każdy jest bogaty, gdy tylko ma ochotę, a ci, którzy nie są, widocznie taki mają kaprys.

Gdy tylko rozpoczęła się emigracja z ziem polskich do Stanów Zjednoczonych, nastał u nas kult tego państwa, jako krainy, gdzie każdy jest bogaty, gdy tylko ma ochotę, a ci, którzy nie są, widocznie taki mają kaprys.

Nawet gdy takiemu emigrantowi nic się nie udawało albo wiodło się średnio, komunikaty wysyłane do kraju musiały tworzyć obraz dokładnie odwrotny. Również z własnego dzieciństwa i wczesnej młodości pamiętam powszechność przekonania, że w Ameryce jest wszystko naj...

Może właśnie dlatego nigdy nie należałem do zachwycających się tą krainą powszechnego bogactwa i stanów, wielkości sporego kawałka Europy. Toteż gdy w początkach maja zauważyłem nagłówek gazety, że gdzieś właśnie tam postanowiono kupić dla szkół 23 000 laptopów, odebrałem to jako kolejny dowód tamtejszej nuworyszowskiej rozrzutności na pokaz. Ponieważ było w tym coś o komputerach, przeczytałem rzecz do końca.

W miarę lektury przypominało mi się, co niedawno w tym miejscu pisałem, o pilnej potrzebie edukacji z udziałem informatyki. Nie po to, by wysyłać na rynek pracy zastępy informatyków, dla których nie będzie zajęcia, lecz by kolejne pokolenia wyniosły autentyczne korzyści z umiejętności korzystania z zastosowań tej szczególnej techniki.

A jak to można próbować zrobić, przeczytałem właśnie w rzeczonym artykule. Otóż w stanie Virginia istnieje sobie powiat Henrico. Tamtejsze władze lokalne doszły do wniosku, że taniej i efektywniej będzie można uczyć w szkołach średnich i wyższych, gdy każdy uczeń będzie miał do dyspozycji własny komputer, i to taki, który można zabrać do domu, a jednocześnie identyczny z tym, jaki ma kolega i nauczyciel.

Ponieważ, jak wynikło to z artykułu, powiatowe władze szkolne płacą tam za podręczniki i inne pomoce do nauczania, wyliczono, że nie będzie dużo drożej, a za to bardziej atrakcyjnie, gdy młodzież będzie się uczyć, mając podręczniki na CD i pisać wypracowania na komputerze. Bezprzewodowa łączność ze szkolną siecią komputerową ułatwi zaś sprawdzanie zadań i kontrolę obecności na lekcji.

Szkoły w tym powiecie mają już co prawda 18 tys. zwykłych komputerów, ale istotną ich wadą jest różnorodność modeli i oprogramowania, a także niemożność przenoszenia.

Dla nowych komputerów przenośnych przygotowuje się tam całkowicie zmieniony program nauczania, łączący jego cele z możliwościami oferowanymi przez technikę. Na płyty CD zostaną przeniesione materiały pomocnicze do lekcji. Przygotowujący je nauczyciele skorzystają z zakupionych w tym celu gotowych pakietów edukacyjnych, wzbogacając je we własne materiały i pomysły. Nie oznacza to jednak, jak podkreślają tamtejsi spece od nauczania, całkowitej likwidacji papierowych książek.

Poza tym władze oświatowe liczą tam na to, że rodzice przestaną się skarżyć, iż dzieci dźwigają do szkoły wielokilogramowe plecaki i torby.

Wracając i nawiązując do myśli z początku tego felietonu, widać, że w Ameryce pieniądze znowu górą. Tym razem ktoś zamierza oszczędzać na edukacji młodzieży, uniemożliwiając jej dostęp do prawdziwych podręczników i książek, zmuszając do korzystania z tych piekielnych urządzeń. By nie wspomnieć już o napędzaniu interesu tym internetowym hienom, bo jak już taki smarkacz podłączy się do sieci, to wiadomo, czego tam szuka... Jednak nasze szkoły górą: książka i książeczka, zeszyt i długopis.

Aha, jeszcze jedno - słusznie się Państwo zastanawiacie: co z tymi, dla których komputerów nie wystarczy? I jakie to właściwie będą komputery?

Odpowiedź jest prosta: we wspomnianych rodzajach szkół komputer Apple iBook dostanie tam każdy nauczyciel i każdy uczeń.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200