*#06#

Gdy brytyjska policja powołała grupę o nazwie Computer Crime Squad, a było to z górą dziesięć lat temu, jednym z pierwszych (a może w ogóle pierwszym?) jej szefów był człowiek o francuskim imieniu Noel i, jakby polskim, nazwisku Bonczoszek.

Gdy brytyjska policja powołała grupę o nazwie Computer Crime Squad, a było to z górą dziesięć lat temu, jednym z pierwszych (a może w ogóle pierwszym?) jej szefów był człowiek o francuskim imieniu Noel i, jakby polskim, nazwisku Bonczoszek.

Co ciekawe, on sam przyznawał, że ma dziwne imię i nazwisko, ale nigdy nie dopatrywał się w tym żadnych związków z którymś z wymienionych krajów.

Na jakiejś konferencji, w trakcie której Noel występował, spotkaliśmy się w barze, w gronie kilku osób zainteresowanych tą - nie znaną wówczas jeszcze w innych krajach Europy - nowością.

Nie obyło się bez pytań o umiejętności i przygotowanie fachowe członków jego oddziału. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że najważniejsi są tam dwaj dżentelmeni o takiej posturze i przygotowaniu, które pozwala im wysadzać z futryny drzwi jednym atakiem ciała. Bo wirtualnego włamywacza trzeba koniecznie złapać na gorącym uczynku, tak by móc zidentyfikować biegnące programy, wykonywane przez nie działania i zebrać zapiski i notatki. Bez tych dowodów nie było po co iść do sądu, a i tak - zdaniem Bonczoszka - wiele spraw kończyło się jedynie niewielką karą za nielegalne korzystanie z międzynarodowych połączeń telefonicznych (haker, by utrudnić wykrycie, korzystał wówczas ze skomplikowanych dróg łączenia się z siecią, wykorzystując możliwości i słabości central telefonicznych, omijając przy tym taryfikację).

Obecnie do problemów policji brytyjskiej doszło ok. 700 tys. kradzionych tam każdego roku telefonów komórkowych. Okazuje się, że w samym Londynie jedna trzecia wszystkich przestępstw obejmuje taką kradzież.

Wiem o tym niejako z pierwszej ręki, gdyż koledze z Londynu złodziej zabrał telefon, zwyczajnie otwierając drzwi samochodu stojącego w szeregu pod czerwonym światłem i wyjmując telefon z gniazda połączeniowego.

My nie pozostajemy pod tym względem w tyle - znajoma straciła telefon właśnie gdy przezeń rozmawiała, na ulicy w samym centrum dużego miasta, wczesnym popołudniem, w tłumie ludzi. Nie był to żaden brutalny atak, o czym sama później mówiła: ujął moją dłoń z telefonem pieszczotliwie, jakby chciał ją pogładzić, odsunął od głowy i - nadal delikatnie - wyłuskał aparat i zniknął w tłumie, zostawiając mnie w niemym zaskoczeniu...

Anglicy postanowili coś z tym zrobić: operatorzy telefonii komórkowej zakładają wspólną bazę danych numerów IMEI (od International Mobile Equipment Identity) skradzionych telefonów, na które nie będą łączyć rozmów. Ma to utrudnić zbywanie telefonów złodziejom i paserom. Ponieważ jednak numer ten można przeprogramować, czwartego października weszło w Wielkiej Brytanii w życie prawo, pozwalające skazać na nawet pięć lat więzienia każdego schwytanego na zmianie numeru IMEI.

Ten piętnastocyfrowy numer widnieje na nalepce, umieszczanej zazwyczaj wewnątrz telefonu, pod baterią. Można go również wyświetlić, wprowadzając z klawiatury polecenie *#06#.

Czy brytyjskiej policji do oskarżenia wystarczy różnica między wynikiem tego działania a nalepką? Czy też na dowód potrzebny będzie i telefon, i komputer, i jakiś kabelek między nimi? A może Scotland Yard będzie potrzebował nowych osiłków do łapania na gorącym uczynku? W Ameryce wyszedł niedawno na wolność niejaki Kevin Mitnick, który namiętnie wykonywał czynność tzw. klonowania telefonów komórkowych, by za darmo łączyć się z Internetem. Skoro umie klonować, to potrafi pewnie jeszcze kilka innych rzeczy. Fachowiec, jak znalazł...

Na wszelki wypadek jednak klnę się na wszystkie świętości, że tytułowe polecenie *#06# jest jedynym z tego repertuaru, jakie znam, chociaż i tak nie wiem, czy uchroni mnie to przed wpisaniem na listę wstępnie podejrzanych.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200