"cyf(.gov.pl), ale syf, czyli kolejka do sedesa"

Przeczytałem o włamaniu do serwera Instytutu Energii Atomowej w Świerku http://hack.pl/aktualnosci/skandal_w_instytucie_energii_atomowej_-_iea_otwock_90 .

Przeczytałem o włamaniu do serwera Instytutu Energii Atomowej w Świerkuhttp://hack.pl/aktualnosci/skandal_w_instytucie_energii_atomowej_-_iea_otwock_90 .

Zainteresowałem się, bo kiedyś przed laty byłem przez krótki czas pracownikiem tego Instytutu. Byłem też pracownikiem dwu innych, nie ruszając się od tego samego biurka w tym samym pokoju, takie to były ciekawe czasy. Zostało mi jeszcze trochę sentymentu do codziennych podróży autobusem zakładowym, więc postanowiłem zajrzeć na (włamane) strony Instytutu. Pierwsze zdziwienie to nazwa domeny: cyf.gov.pl. Szybkie sprawdzenie na stronie NASK ujawniło, że domena iea.edu.pl ciągle jest niezarejestrowanahttp://www.dns.pl . Nic z tego nie rozumiem, ale dalsze przeszukanie internetu pokazało, że "cyf" oznacza prawdopodobnie Cyfronet. Tak w każdym razie wynika z nazwy budynku, w którym odbył się jakiś wykład chrześcijańskiego forum pracowników nauki (???): "room 102, building 39 (Cyfronet)"http://chfpn.pl//index/?id=88a199611ac2b85bd3f76e8ee7e55650 .

Mam do Cyfronetu bardzo emocjonalny stosunek. To prawie coś takiego jak wspomnienie pierwszej miłości. Myślę, że podobnie każdy komputerowiec pamięta swój pierwszy komputer, pierwszy program, pierwszy wydruk. Dla mnie kontakt z komputerami zaczął się od CDC-73, sprowadzonego w okresie wczesnego Gierka dla warszawskiego Cyfronetu. To na nim, jeszcze jako student, zobaczyłem pierwszy wynik działania "mózgu elektronowego". Zobaczyłem i zakochałem się. Kończąc studia byłem już tzw. honorowym operatorem, to znaczy mogłem wejść do kaplicy, tfu, pokoju terminalowego i wpuszczać programy, oczekujące na kartach w pudełkach na zewnątrz. Dane mi było też oddzielać wydruki i wkładać je do przegródek. Czułem się jak w niebie, choć do pokoiku mogłem wchodzić tylko wtedy, gdy nie było w nim normalnej zmiany operatorskiej.

To tam przydarzyła mi się największa katastrofa w karierze komputerowej. Zawsze byłem rannym ptaszkiem, co do dziś bardzo denerwuje moją żonę, która lubi dobrze wyspać się, szczególnie w sobotę. Otóż jakieś trzydzieści lat temu, zamiast podać żonie śniadanie do łóżka, poleciałem do terminala, aby puścić testowany właśnie program typu Monte Carlo. Ku memu zaskoczeniu okazało się, że CDC, popularnie zwany sedesem, był kompletnie pusty, co było pewnie skutkiem wprowadzanych właśnie wolnych sobót. Nie myśląc długo przygotowałem dziesięć zestawów danych i wszystko wczytałem do kolejki. Z rozkoszą obserwowałem, że wspaniała maszyna mełła tylko moje prace. Odszedłem od terminala w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.

Kilka godzin później dowiedziałem się, jakiego narobiłem bigosu. System wsadowy nie był przygotowany do konkurencji wielu dokładnie takich samych programów, toteż bezustannie przesuwał je w kolejce, wykonując tylko kilka operacji na każdym. W ten sposób moje dziesięć prac, z których każda powinna zostać zakończona po kilku minutach pracy CPU, zablokowało komputer na wiele godzin. Wreszcie jakiś inny użytkownik zabił całą kolejkę, ja zaś nauczyłem się, że trzeba czytać podręczniki obsługi - w tym przypadku cała półka - w których opisano możliwość sekwencyjnego wpuszczania prac własnych do kolejki.

Z przeszukania stron IEA oraz internetu domyślam się, że dziś jedynym aktywnym Cyfronetem jest ten z Krakowa, też kiedyś obdarowany podobnym komputerem CDC-73http://www.cyfronet.krakow.pl - ciekaw jestem, czy ktoś tam jeszcze pamięta starego "sedesa"?! Dyrektorowi IEA, z którym kiedyś napisałem kilka wspólnych prac, serdecznie współczuję znalezienia się na czołówkach gazet. Na początek proponuję zmienić feralną domenę, potem będzie łatwiej. Na pewno też nie zaszkodzi pomodlić się, a nuż zdarzy się cudhttp://chfpn.pl/sonda/glosuj.php?id_s=28 ?!

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200