Zły dotyk, czyli macanie komputera

Wbrew temu co mógłby sugerować tytuł dzisiejszego felietonu, nie będzie to rzecz o komputerach Macintosh, które zwyczajowo po polsku bywają nazywane Mac, tylko o jak najbardziej dosłownym dotykaniu komputerów.

Ręka ludzka jest jednym z najbardziej wyrafinowanych urządzeń skonstruowanych przez naturę. Silna na tyle, że potrafi utrzymać ciężar całego ciała (przydawało się do bujania na gałęziach) oraz rozwalić cegłę (karateka). Niesamowicie elastyczna, ma niewiarygodną liczbę stopni swobody, o czym przekonał się każdy, kto chciał podrapać się po plecach. A jednocześnie subtelna w dotyku, w sam raz aby zagłaskać na śmierć.

Nic więc dziwnego, że różni konstruktorzy od dawna wykorzystują wspaniałe możliwości ręki. Dziesięć palców, z wbudowanymi w opuszki czujnikami dotyku, doprowadziło do powstania klawiatury. Choć niektórzy ludzie, jak Państwa felietonista, piszą tylko dwoma palcami, bo i tak myślenie nie nadąża za giętkością ręki. Dosowy C:\ Prompt oraz migający kursor terminala to ciągle najlepsze sposoby komunikowania się z komputerem. Jednakże w wielu zastosowaniach zupełnie wystarcza wskazanie wyboru na ekranie. Ostatecznie wskazywanie jest istotą GUI. Tylko po co robić to poprzez myszkę, skoro można wprost palcem? Takie było myślenie inżynierów firmy Hewlett-Packard prawie trzydzieści lat temu, gdy zaproponowali dotykanie ekranu HP-150. Rozwiązanie wydawało się rewelacyjne, ale niestety przepadło w codziennej praktyce. Po pierwsze trzymanie ręki w pozycji "a tu się zgina dziób pingwina" jest wyjątkowo niewygodne - proszę zresztą spróbować samemu przez chwilę pokazywać coś komuś palcem na ekranie. Co gorzej, wspaniała ręka niestety musi jakoś ochraniać cudowne czujniki dotyku. Robi to smarując je tłuszczem. Nic więc dziwnego, że ekrany dotykowych komputerów zawsze wyglądały jak nieboskie stworzenia, takie były usmarowane. To samo spotyka dziś wszelkiej maści dotykowe telefony komórkowe, które co gorzej są także smarowane dotykiem policzka w czasie rozmowy. W przypadku dotykowych tabliczek, do smarowania wystarczą same palce. Nie pomoże powłoka oleofobiczna ekranu, czyli nieprzyjazna olejkom. Każdy posiadacz urządzenia z ekranem dotykowym wie, że będzie ono zawsze brudne. Co widać szczególnie przy silnym bocznym oświetleniu. Wprawdzie producenci różnego rodzaju nakładek twierdzą, że ich produkty zawsze pozostają czyste, ale to złudzenie optyczne - na szorstkiej powierzchni odciski palców widać tylko nieco gorzej.

Duże ekrany dotykowe sprawdzają się w telewizyjnych studiach. Prezenter od pogody, zamiast patrzeć gdzieś w bok i udawać, że rysuje coś na ekranie, może naprawdę jeździć po nim palcem, także przesuwając wybrany obszar mapy. Zasób gestów, które są naturalne dla ręki ludzkiej, pozwala na łatwe powiększanie oraz zmniejszanie obrazu. Na ekranie telefonu jest to nieco niewygodne, ale na sporej tabliczce działa jak marzenie. Szczególnie urokliwe jest przewijanie stron, zupełnie jakbyśmy obracali jakieś kółka. Niestety, zostawia ono jeszcze gorsze ślady. No, a trafienie w odpowiednie miejsce na dotykowej klawiaturze telefonu jest sztuką samą w sobie. Szczególnie, gdy ma się duże palce. Najgorszym pomysłem jest wbudowanie dotykowego ekranu w powierzchnię stołu. Na usmarowanej powierzchni, którą oglądamy zawsze pod sporym kątem, widać tylko odciski palców. To nie jest przyszłość!

Skoro dotyk ręką jest taki zły, to dlaczego nie stosujemy innych sposobów dialogu z komputerami? Mówienie jest wyjątkowo niejednoznaczne, zaś mało kto zgodziłby się na zaimplantowanie czujnika wprost do mózgu. Czy dlatego jeszcze długo będziemy macali komputery?! Oby nie brudnymi paluchami...

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200