Z piedestału na ziemię

Marek Rygielski ("Zejść z piedestału", nr 17 Computerworlda z br.) ustosunkował się do treści wyrażanych w moim felietonie z nr 14 CW z br., oględnie mówiąc, negatywnie. Nie chciałbym sprawy pominąć milczeniem, co wyglądałoby na chowanie głowy w piasek, odniosę się więc do kilku kwestii akcentowanych przez autora niniejszego artykułu.

Marek Rygielski ("Zejść z piedestału", nr 17 Computerworlda z br.) ustosunkował się do treści wyrażanych w moim felietonie z nr 14 CW z br., oględnie mówiąc, negatywnie. Nie chciałbym sprawy pominąć milczeniem, co wyglądałoby na chowanie głowy w piasek, odniosę się więc do kilku kwestii akcentowanych przez autora niniejszego artykułu.

Po pierwsze - nie uważam, aby informatycy znajdowali się na jakimkolwiek piedestale, schodzić więc z niego nie muszą. Zgadzam się ze stwierdzeniem, że do oceny pracowników upoważniony jest jedynie przełożony, a nie informatyk. Natomiast wykonywanie kosmetyki w czasie pracy (np. malowanie paznokci) uważam za wysoce niestosowne (chyba mogę?) i nieprawdą jest, iż taka czynność jest sprawą prywatną. Owszem jest nią, jeżeli nie dotyczy miejsca pracy. Kobieta powinna pojawić się na stanowisku pracy umalowana, jeżeli korzysta z tych zabiegów, a nie uzupełniać je w czasie służbowym i może jeszcze na oczach współpracowników i - nie daj Boże - klientów.

Marek Rygielski twierdzi, że informatycy są z reguły ludźmi zakochanymi w komputerach. Być może grono zapaleńców tak, ale przypuszczam, że większość traktuje te sprawy dość rutynowo i narzędziowo, wykazując raczej pewną dozę uczuć dla swoich koncepcji, aniżeli dla tych bardzo złożonych narzędzi pracy. Komputer dla informatyka jest narzędziem - narzędziem realizowania pewnych idei, a przede wszystkim narzędziem zarobkowym.

Nie wiem natomiast, jakie można mieć zdanie o użytkownikach, którym wielokrotnie tłumaczy się, jak wybrać (nie instalować) jedną z kilku drukarek, a oni i tak nie chcą tego przyswoić. Nie wiem też, co robić z użytkownikami opryskliwymi i niegrzecznymi wobec informatyków, użytkownikami, dającymi do zrozumienia w sposób dosyć przykry, kto rzeczywiście jest panem. A ponadto należałoby zauważyć, że informatyk zakładowy nie wszędzie ma jednakową dolę. Poziom obciążenia zadaniami, na co składa się liczba obsługiwanych użytkowników, przetwarzanych systemów, różnorodność wykorzystywanych technologii, rozproszenie geograficzne, szybkość zmian i wreszcie poziom wynagrodzenia decydują o jakości współpracy informatyków i użytkowników. Są firmy, gdzie przydział obowiązków nie wykracza ponad możliwości ich wykonania, gdzie indziej znowu zdecydowanie je przekracza. Praca wówczas zaczyna być nerwowa, klienci niezadowoleni, a przełożeni tym bardziej. Jak w takiej sytuacji znajdywać czas i cierpliwość na "niańczenie" całej masy użytkowników?

Większość wykonywanych zawodów jest służbą w stosunku do ludzi. Można by wymienić listę tych, dla których propozycja zejścia z piedestału byłaby bardziej adekwatna - tych, którzy jawnie deklarując swą służebną rolę wobec społeczeństwa, rychło zapominają o składanych przysięgach i zobowiązaniach, zaślepieni zdobywaniem dóbr materialnych pod płaszczykiem powołania.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200